Od 2013 roku stowarzyszenie Odra-Niemen organizuje Dni z Rotmistrzem Pileckim, przypominając postać polskiego bohatera. To cykl wydarzeń o charakterze społecznym, kulturalnym i edukacyjnym. Data nie jest przypadkowa. Całość rozpoczyna się 13 maja, w dzień urodzin bohatera, a zakończy 25 maja, czyli w dzień jego tragicznej śmierci.
W siedzibie Odry-Niemen gościł Jarosław Wróblewski, przyjaciel rodziny Pileckich, autor książki “Rotmistrz”, pracownik Muzeum Żołnierzy Wyklętych w Warszawie. Poprowadził spotkanie pt. “Witold Pilecki bohater naszych czasów”.
- Pracuję w miejscu, w którym mieściła się stalinowska katownia. Miejsce niewyobrażalnych cierpień Polaków m.in. IV Zarządu WiN-u, konspiracji wileńskiej. Tysiące osób, które były konsekwentne w tym, co robiły wcześniej. Zajmuję się pokazywaniem pamięci w miejscu, które zostało jakby odbite. Rakowiecka była czynna do 2017 roku jako więzienie. Od tamtej pory zaczęło funkcjonować muzeum – opowiadał J. Wróblewski.
Przypomniał, że ciągle czekamy na odnalezienie zwłok Witolda Pileckiego.
- Moja książka powstała dlatego, że mnie zawsze interesował człowiek. Nasiąkałem opowieściami i rozmowami, m.in. z Zosią Pilecką, z osobami, które go znały. Witold to nie tylko ochotnik do Auschwitz. Sprowadzono jego postać do tego wydarzenia. Jest znany z tego w świecie. Był tam 2 lata i 7 miesięcy, a żył przecież 47 lat. Jego świadome życie dla Polski zaczęło się, gdy miał 13 lat i wstąpił do harcerstwa wileńskiego – mówił prelegent.
Pilecki chciał studiować malarstwo, ale rodzina była w kiepskiej kondycji finansowej. Jeden z jego obrazów znajduje się dzisiaj w kościele Krupowie k. Lidy. Przedstawia św. Antoniego, który trzyma Jezusa na rękach. Jego obrazy cieszyły się uznaniem ze strony duchownych.
- Pilecki miał dar skuteczności, odwagi, niesamowitej pamięci. Był czysty, krystaliczny. Kiedy pisałem książkę o nim, okres w Auschwitz okazał się dla mnie najtrudniejszy. Ja się nie mądrzę w tej publikacji, tylko słucham, co ma do powiedzenia główny bohater, jego rodzina i bliscy - opisywał J. Wróblewski.
Pokreślił, że Pilecki widział w Oświęcimiu wszystko, co najgorsze, a jednak to o Rakowieckiej powiedział, że Auschwitz przy tym, to była igraszka.
- Ten niepozorny człowiek buduje organizację ponad podziałami politycznymi, która w Oświęcimiu liczyła 500 osób pod nosem Niemców. Sprawną, wysyłającą informację na zewnątrz, przygotowującą ucieczki, które potem mówiły światu. Wydaje się, że tylko przy stosie trupów Polacy potrafią się zjednoczyć - mówił pracownik Muzeum Żołnierzy Wyklętych w Warszawie.
Zaznaczył, że polski bohater miał dar, dzięki któremu wzbudzał szybko zaufanie.
- Co łączyło Witolda Pileckiego i Maksymiliana Kolbe? Pilecki był w obozie na apelu, kiedy Kolbe zgłosił się na śmierć za Franciszka Gajowniczka. Witold zapisał wspomnienie, że blok znieruchomiał, gdy ten stary ksiądz... A Maksymilian miał tylko 47 lat. Obóz musiał go wyniszczyć - stwierdził prelegent.
Jak zaznaczył, widzi wzrost zainteresowania w Polsce więźniami z Auschwitz. Przywołał postać Stanisławy Leszczyńskiej - bohaterskiej położnej oraz dzielnego boksera Tadeusza Pietrzykowskiego.
Więcej o Dniach z rotmistrzem Pileckim we Wrocławiu dowiemy się tutaj.
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?