Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Syn afgańskiego oficera zginął we wrocławskim akademiku. Krewni: śledztwo to kpina

Marcin Rybak
Aziz zmarł kilka dni po wypadku, do jakiego doszło w akademiku przy Politechniki Wrocławskiej/zdjęcie ilustracyjne
Aziz zmarł kilka dni po wypadku, do jakiego doszło w akademiku przy Politechniki Wrocławskiej/zdjęcie ilustracyjne Janusz Wójtowicz
Student z Afganistanu zmarł kilka dni po wypadku, do jakiego doszło w akademiku Politechniki Wrocławskiej. Jego rodzina zarzuca wrocławskiej prokuraturze i policji skandaliczne zaniedbania w śledztwie. Jakub Rahimi, wuj studenta, od 20 lat mieszkający w Polsce, jest przekonany, że wrocławska policja z góry założyła, że doszło do nieszczęśliwego wypadku, i pod taką tezę prowadzi sprawę.

Policja i prokuratura zapewniają o przestrzeganiu procedur, choć jednocześnie przyznają, że doszło do uchybień, bo świadków - ledwo mówiących po polsku studentów z zagranicy - przesłuchiwano na początku bez tłumacza. Dodajmy, że potem tłumacz się pojawił, ale niektórzy świadkowie zdążyli w międzyczasie wyjechać z Polski. Dotarliśmy do fragmentów protokołów przesłuchań. Przy ich lekturze nietrudno o zdziwienie.

Do zdarzenia doszło w nocy z 8 na 9 marca 2013 r. 27-letni Aziz zginął na skutek wypadku, do którego doszło w akademiku T2 Politechniki Wrocławskiej. Świadkowie opowiadali w śledztwie, że był mocno pijany i chciał zjechać po poręczy na klatce schodowej. W pewnym momencie stracił równowagę, przeleciał przez barierkę i spadł na posadzkę z wysokości trzeciego piętra.

Czytaj też: Pechowe rondo w Kłodzku. Wypadek za wypadkiem (FILMY)

Afgańczyk chciał w Polsce studiować budownictwo. Przed przyjazdem do Polski Aziz pracował m.in. jako tłumacz w amerykańskich bazach wojskowych. Jego ojciec to emerytowany pułkownik armii afgańskiej. Dwaj Polacy, którzy - jak twierdzą - byli najbliżej Aziza w momencie wypadku, opowiadali w śledztwie, że widzieli, jak kompletnie pijany siada na poręcz na schodach i zaczyna zjeżdżać, ale na sekundę odwrócili wtedy głowy. Gdy znów popatrzyli w jego stronę, Aziz leciał już w dół. Chwilę później jeden z nich wyrwał telefon dziewczynie z Białorusi. Chciała dzwonić do kogoś z bliskich Aziza. "Po co ich denerwować?" - miał powiedzieć.

Młody Afgańczyk leżał jeszcze żywy na podłodze na parterze akademika. Szybko trafił do szpitala. Dopiero po kilku dniach zmarł.
- Rodzina z Afganistanu jest ze mną w stałym kontakcie. Niepokoją się stanem śledztwa w tej sprawie - mówi wuj Aziza Jakub Rahimi. - Wygląda to tak, jakby śledztwo dotyczyło kradzieży roweru, a nie śmierci człowieka. Przesłuchania były bez tłumacza, choć niektórzy świadkowie słabo mówili po polsku. Zadawano powierzchowne pytania.

- Wygląda to tak, jakby śledztwo dotyczyło kradzieży roweru, a nie śmierci człowieka. Przesłuchania były bez tłumacza, choć niektórzy świadkowie słabo mówili po polsku. Zadawano powierzchowne pytania.

Opowiada, że rodzina składała wnioski. - Co z tego, że prokurator przyznał nam rację i nakazał powtórne przesłuchanie świadków, skoro cześć studentów wyjechała na wakacje? - pyta Jakub Rahimi. Wielu świadków to studenci z zagranicy. Byli na rocznym kursie językowym. Po to, by później studiować w Polsce.

CZYTAJ DALEJ: CO O ŚLEDZTWIE MÓWI POLICJA I PROKURATURA
Rzecznik dolnośląskiej policji Paweł Petrykowski mówi nam, że prokuratura nie formułowała żadnych zastrzeżeń do sposobu prowadzenia sprawy przez komisariat z ul. Grunwaldzkiej. Przyznaje, że początkowo część świadków przesłuchano bez tłumacza. Część mówiła po polsku, a część policjant przesłuchiwał po angielsku, bo zna ten język.

Zdaniem Petrykowskiego, świadkowie byli potem ponownie przesłuchani przez biegłego tłumacza i potwierdzili to, co mówili wcześniej. - Czynności wykonywane są zgodnie ze sztuką - mówi Petrykowski.

- Akta sprawy były badane i poza uchybieniami w początkowej fazie śledztwa nie stwierdzono nieprawidłowości - mówi rzeczniczka prokuratury Małgorzata Klaus. - Wnioski rodziny są uwzględniane, a co do tego, czy przesłuchania są powierzchowne, czy nie, to w trakcie śledztwa trudno ocenić.

Przeczytaj koniecznie: Służby specjalne odbijały tramwaj z rąk terrorystów (ZDJĘCIA)

Trudno się zgodzić, że śledztwo toczy się prawidłowo. Na przykład kilka dni po wypadku policjanci kryminalni przywieźli do komisariatu dwóch studentów: z Turcji i Włoch. W notatce służbowej napisali, że nie mogli z nimi porozmawiać "ze względu na barierę językową". Jednak po chwili obaj obcokrajowcy zeznali do protokołu: "Znam dobrze polski w mowie i piśmie" i zaczęło się przesłuchanie.

Inna sytuacja. Studentka z Chin tłumaczy na język polski przesłuchanie koleżanki, bo rzekomo dobrze zna nasz język. Po chwili sama składa wyjaśnienia jako świadek. I najciekawsze - zeznaje po angielsku, a tłumaczy to na język polski... policjant.

"Ludzie w akademiku nie wierzą, że Aziz sam spadł" - powiedziała policjantowi studentka z Chin. Kto i dlaczego miał wątpliwości? Takich pytań wrocławski policjant nie zadał. Takich kwiatków jest więcej. Tymczasem przepisy mówią jasno: tłumacz musi być przy przesłuchaniu, gdy świadek nie zna języka polskiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska