Rudziaszek wyszedł z domu około południa w poniedziałek, 26 marca, i już nie wrócił. Jak informuje nas Witold Chudy, jego kot poszedł na spacer w okolicy ul. Kosynierów Gdyńskich 6-8 we Wrocławiu.
- Po jakimś czasie przyszedł nasz sąsiad i mówi, że w ogródku znalazł naszego kota. Martwego - opowiada pan Witold.
Właściciele na początku myśleli, że to zawał serca. Jednak, jak się później okazało podczas wizyty u weterynarza, Rudziaszek został zastrzelony z wiatrówki.
- Był bardzo, bardzo kochany przez wszystkich, którzy go poznali. Absolutnie bezkonfliktowy, uwielbiał się przytulać i spać pod kołdrą - zwłaszcza z moją mamą, która szczególnie go sobie upodobała i najbardziej przeżywa jego stratę. Niestety jakiś idiota wziął Rudziaszka na celownik i zabił - mówi pan Witold.
Sprawa została już przekazana na policję. Pan Witold jednak ostrzega wszystkich właścicieli kotów, by nie wypuszczali swoich zwierząt bez nadzoru. - Wiem również, że to nie pierwsza taka sytuacja, bo właściciele już wcześniej mówili, że ktoś strzela do kotów - zaznacza pan Witold i dodaje, że niedawno, również niedaleko miejsca, w którym zastrzelono Rudziaszka, ktoś wytruł małe kotki mieszkające w piwnicy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?