Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W lasach pod Legnicą złodzieje kradną drewno na potęgę

Zygmunt Mułek
W dolnośląskich lasach na wywózkę czeka wiele drewna. Z okazji korzystają złodzieje.
W dolnośląskich lasach na wywózkę czeka wiele drewna. Z okazji korzystają złodzieje. Dariusz Gdesz
W podlegnickich lasach grasują całe szajki. Handlarze wjeżdżają autami dostawczymi.

Z lasów nadleśnictwa legnickiego ludzie masowo kradną drewno. Nie muszą ścinać sosen czy dębów. Zadanie mają ułatwione, bo kloce są już pocięte przez leśników na półtorametrowe kawałki i obrobione z gałęzi. - Po kataklizmie, który spustoszył nasze lasy, mamy plagę kradzieży - nie ukrywa Jan Bacia, p.o. nadleśniczego. - Kwitnie u nas czarny rynek drewna.

Komendant straży leśnej w nadleśnictwie legnickim Zygmunt Lisowski ujawnia, w jaki sposób wywożą drewno. - Najczęściej w nocy wjeżdża do lasu dostawczy bus - opisuje komendant. - Złodzieje ładują do niego 2-3 kubiki. Kto zwróci uwagę na taki samochód? Gdyby do lasu wjechał ciągnik z przyczepą albo ciężarówka, ktoś by zadzwonił na policję.

Kilka dni temu strażnicy leśni zatrzymali koło Prochowic volvo, z bagażnika którego wystawało kilka pociętych klocków. Kierowcą okazał się dosyć zamożny człowiek. Wziął sobie trochę drewna, by palić nim w kominku.

- Zazwyczaj złodzieje kradną na zamówienie - tłumaczy komendant Lisowski. - Bardzo dużo ludzi ma w domach kominki, więc kupują trefny towar. Często spotykamy na słupach ogłoszenia "Sprzedam drewno kominkowe. Okazja". I podany numer telefonu, który - jak się okazuje - jest na kartę i nie można namierzyć właściciela.

Kwitnie u nas czarny rynek drewna.

Jeśli chcielibyśmy kupić drewno legalnie w nadleśnictwie, trzeba by zapłacić za metr sześcienny 85-110 zł. Od firmy, która sprowadza drewno z lasu, kupimy 2-3 razy drożej. Na drzewa powalone przez wichurę jest spory popyt. Przyjeżdżają kupcy nie tylko z Polski, ale też z Niemiec i Austrii. Transporty na stację kolejową odchodzą w dzień i w nocy. Mimo to w lasach nadleśnictwa leży jeszcze 50 tys. kubików.
Straż leśna w minionym roku ujawniła 48 przypadków kradzieży drewna - dwukrotnie więcej niż dwa lata wcześniej. Jego wartość sięgnęła 34 tys. zł.

Kradzież może czasem skończyć się tragicznie. W minionym roku trzech młodych mężczyzn ścinało piłą drzewa. Podczas obróbki jeden z nich śmiertelnie się skaleczył. Jego kompani, zamiast zawieźć go do szpitala, wozili rannego samochodem, aż się wykrwawił. Zostali oskarżeni o nieumyślne spowodowanie śmierci.

- Walczymy ze złodziejami, jak tylko możemy. Ściągnęliśmy strażników do patrolowania z innych nadleśnictw - zapewnia komendant Lisowski. - Złapaliśmy trzech młodych ludzi, którzy ładowali kloce do bagażnika. Ale ich wartość była bardzo niska, więc zostali puszczeni przez policję. Kara ich jednak spotkała. Żaden z nich nie miał prawa jazdy i - gdy jechali do domu - zatrzymała ich drogówka. Kierowca dostał 500 zł mandatu. To też jest jakiś sukces - dodaje komendant.

Straż leśna w minionym roku ujawniła 48 przypadków kradzieży drewna. Jego wartość sięgnęła 34 tys. zł.

Nie kradnij
Za kradzież drewna z lasu grozi kara od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia.
Jeżeli jego wartość nie przekracza 75 zł, złodziej może zostać ukarany ograniczeniem wolności, upomnieniem, grzywną lub aresztem. Dodatkowo za kradzież drewna sądy zasądzają nawiązkę oddzielnie dla każdego sprawcy. Jej wysokość to podwójna wartość skradzionego drewna.
Osoba kupująca kradzione drewno także może zostać oskarżona, a potem ukarana za paserstwo. Za to przestępstwo grozi kara podobna jak za kradzież: od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska