O kradzieży maszyny pisaliśmy kilka tygodni temu. Teraz Gazeta Wrocławska dowiedziała się, że sprawcą był strażnik miejski.Budowlany sprzęt wart 60 tysięcy złotych strażnik miał sprzedać na złom za 8 tysięcy złotych. Gotówką podzielił się po połowie z właścicielem punktu skupu złomu. On też jest jednym z podejrzanych w tej sprawie.
Do przestępstwa dojść miało pod koniec grudnia ubiegłego roku w Świętej Katarzynie. Walec stał przy jednej z ulic dłuższy czas i przeszkadzał tamtejszym mieszkańcom. Poskarżyli się więc miejskiemu strażnikowi.
Krzysztof K. - jak wynika z ustaleń śledztwa - dogadał się ze znajomym właścicielem punktu skupu złomu. Wykorzystał swoje uprawnienia miejskiego strażnika i wezwał lawetę. Walec został zabrany z ulicy, rozebrany na części i sprzedany na złom.
Jak się okazało, był własnością miejscowej firmy budowlanej. Sprawę ujawnili wrocławscy policjanci z komisariatu na Rakowcu, którym podlega m.in. teren Siechnic.
Krzysztof K. przyznał się do postawionego mu zarzutu. - Skąd pan w ogóle wie o tej sytuacji. Nie będę się do tego odnosił
dopóki prokuratura nie zakończy swojego postępowania - ucina wszelkie pytania komendant siechnickich strażników Dariusz Wasiak.
Podejrzany o kradzież walca strażnik Krzysztof K. był przez wiele lat funkcjonariuszem wrocławskiej straży miejskiej. Do straży w Siechnicach przeniósł się przed kilkoma laty, gdy wyprowadził się z Wrocławia.
- Pamiętam Krzysztofa K. - mówi jeden z dawnych kolegów z pracy we wrocławskiej straży. - Był m.in. kierownikiem referatu. Jednym z lepszych. Był dobrze oceniany. Sumienny, punktualny. Nie było powodów, by się do niego o cokolwiek czepiać.
Nasz rozmówca dziwi się postawionym przez prokuraturę zarzutom. - Krzysiek miał nienaganną opinię - mówi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?