Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stoch mistrzem świata! Kamilowy skok po złoto

Wojciech Koerber
Skopiował Małysza i ma złoto. Srebro dla Prevca, brąz dla Jacobsena.

28 lutego 2003 roku. Val di Fiemme. Ten sam kompleks skoczni, tyle że obiekt normalny (K-90). Po złoto sięga Adam Małysz, a wraz z nim do historii próbuje przejść red. Szaranowicz. Polak wyprzedza Norwega Tommy’ego Ingebrigtsena oraz Japończyka Noriakiego Kasai. Orzeł z Wisły imponował spokojem i opanowaniem. W końcu pięć dni wcześniej triumfował na dużym obiekcie, przed Finem Mattim Hautamaekim oraz wspomnianym Kasaim. Kamil Stoch miał wówczas 14 lat. Siedział w rodzinnym Zębie przed telewizorem. Obok ojca, psychologa.

Tamte mistrzostwa były niezapomniane. Jeszcze kilka tygodni wcześniej Małysz nie latał jak automat. Męczył się, brakowało słynnego błysku. Apoloniusz Tajner zabrał go więc na skocznię-prawidło do austriackiego Ramsau. I naprawa się udała. Po przyjeździe do Val di Fiemme nasz mistrz poprawiał się na treningach ze skoku na skok, by eksplodować podczas pierwszego konkursu.

Wczoraj ze wspomnianych medalistów MŚ sprzed lat dziesięciu skakał już tylko Kasai, który w 2003 roku był spośród nich... najstarszy. Liczył sobie 31 lat. Dziś ma 41 i wciąż sporo radości z latania. To jednak japoński bożek. My plecak z presją zakładaliśmy Stochowi, który zawiódł na skoczni normalnej. Po pierwszej serii był drugi, lecz drobny błąd kosztował go spadek na pozycję ósmą. W oczach pojawiły się łezki. Nie po raz pierwszy w tych oczach. Taka konstrukcja. Trzeba było jednak wrócić do normalności. Treningi na dużym obiekcie wypadały wybornie.

- Nie mam się już co czaić. Niepowodzenie na średniej skoczni dużo mnie nauczyło. Po prostu uświadomiłem sobie, że to nie moja pierwsza porażka i nie ostatnia. Plan jest prosty. Muszę odpalić wszystko to, co mam najlepszego - zaznaczał Stoch po środowych kwalifikacjach. Z uśmiechem na ustach. Czuł moc. A są to naczynia połączone. Jeśli jestem mocny fizycznie, to i psychicznie również. Wsparcie pojawiło się też ze strony Małysza, który we Włoszech komentował konkursy dla Eurosportu, płynnie udzielając wywiadów w języku niemieckim.

- Ta skocznia jest szczęśliwa nie tylko dla mnie, ale również dla Kamila. W ubiegłym roku wygrał tu zawody PŚ. Wierzę, że i tym razem stanie na podium - mówił nasz czterokrotny mistrz świata, który w gronie medalistów widział także triumfatora z normalnej skoczni - Bardala oraz młodego tatę Thomasa Morgensterna, który w sezon wskoczył bardzo kiepsko. Na ostatnich treningach zdawał się jednak poprawiać.

Typy z Morgenternem i Bardalem wzięły w łeb. Austriak skoczył nieźle, lecz obalił się na granicy pola podlegającego sędziowskiej ocenie. Noty były niskie, miejsce po pierwszej serii również (22.). Norweg uzyskał 127,5 m, co dawało mu ósmą lokatę. Tylko Stoch nie zawiódł Małysza. Lądował najdalej (131,5) i jeszcze tylko Peter Prevc potrafił przekroczyć granicę 130. metra (130,5). Nasz reprezentant (144,9 pkt) miał nad Słoweńcem (139,8 pkt) 5,1 pkt przewagi. Trzeci był Anders Jacobsen (138,4 pkt), czwarty Wolfgang Loitzl (138,1 pkt), a dopiero 16. Gregor Schlierenzauer (131,7 pkt). Pozostałe orły? 18. Maciej Kot, 19. Dawid Kubacki, 21. Piotr Żyła.

Plan na finałową rozgrywkę był zatem prosty. Mówiąc krótko - nie spiep... tak pięknie odprawianego nabożeństwa. A propos. Transmisja z pierwszej serii była niemal symultaniczna, bo przerywana inną transmisją, w której też latali. Papież Benedykt XVI odlatywał właśnie helikopterem do letniej rezydencji w Castel Gandolfo na zasłużoną emeryturę.
Stoch niczego nie zmarnował, a w mistrza taktyki postanowił zabawić się trener Łukasz Kruczek, puszczając podopiecznego z obniżonej belki. 130,0 metrów i karty rozdane. Złoto! Srebro dla Prevca (na normalnej skoczni miał brąz), na najniższym stopniu podium Jacobsen.

To piąty, a de facto szósty złoty medal polskiego skoczka w historii mistrzostw świata. Cztery załatwił nam Małysz (Lahti 2001, Val di Fiemme 2003 - razy dwa, Sapporo 2007). Piąty, a chronologicznie pierwszy, jest dziełem Wojciecha Fortuny. Gdy sięgał w Sapporo po złoto olimpijskie (1972), otrzymał dwa medale. Bo wówczas mistrz olimpijski zostawał także za jednym zamachem mistrzem świata. I Fortuna zawsze pokazuje te swoje dwa złota. Widzieliśmy je w Zakopanem z bliska, na własne oczy.

Dzięki Stochowi zaistnieliśmy w klasyfikacji medalowej mistrzostw świata. Jesteśmy na 7. miejscu, prowadzi Norwegia - 16 (6-5-5) przed Rosją - 4 (2-0-2) oraz Francją i USA - 3 (2-0-1). W sobotę konkurs drużynowy. Transmisja w TVP1 od godz. 16.20. Może jakieś podium?

MŚ w Val di Fiemme (duża skocznia):

1. Kamil Stoch (Polska) 295,8 (131,5/130,0), 2. Peter Prevc (Słowenia) 289,7 (130,5/130,5), 3. Anders Jacobsen (Norwegia) 289,1 (129,0/131,0), 4. Wolfgang Loitzl (Austria) 284,9 (128,5/132,5), 5. Jan Matura (Czechy) 281,4 (127,5/132,0), 6. Richard Freitag (Niemcy) 280,4 ((129,0/128,5), 7. Simon Ammann (Szwajcaria) 279,8 (127,5/132,5), 8. Gregor Schlierenzauer (Austria) 279,2 (125,0/128,5), ...19. Piotr Żyła 268,1 (124,0/126,5), 20. Dawid Kubacki 265,3 (126,5/126,0), 27. Maciej Kot 258,7 (125,0/122,5).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska