MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Stara skoda dostała drugie życie

Grażyna Szyszka
Jeremi Hołownia z zarządu powiatu dojeżdża do pracy 41-letnim autem. Skoda, choć stara, jest... na dotarciu.

Za błękitną skodą 100L pomykającą ulicami Głogowa przechodnie oglądają się z zaciekawieniem, a starsi z sentymentem. W godzinach pracy można ją zobaczyć na parkingu przed starostwem powiatowym przy ulicy Sikorskiego. Bo skodą z dawnych lat dojeżdża do pracy Jeremi Hołownia, członek zarządu powiatu. - Kiedy jest ciepło i nie jest mi jej szkoda, to jeżdżę do pracy skodą - przyznaje Jeremi Hołownia.

Jak na auto wyprodukowane w 1975 roku, wygląda świetnie, a jeździ jeszcze lepiej. To zasługa jej właściciela, który w remont skody włożył wiele serca, czasu no i pieniędzy.

Skoda 110 L była w rodzinie pana Hołowni od dawna. Do 2009 roku jeździł nią jego teść, ale kiedy zmienił auto na nowsze, przeszła na emeryturę i spoczęła w podgłogowskiej wsi.

- Wziąłem ją w zeszłym roku, ale nie od razu mogłem nią jeździć, bo silnik był do remontu - opowiada głogowianin. - Nie wiem, ile przejechała kilometrów, bo licznik się obraca. Jak ją teść zostawiał, to miała przejechanych około 150 tysięcy.

Skoda w rękach Jeremiego Hołowni dostała drugie życie. Do kapitalnego remontu silnika miłośnik motoryzacji zbierał oryginalne, wyprodukowane w 1975 roku części. Niektóre dostał, część kupił, ale przyznaje, że zadanie wcale nie było proste. - Pomagały zwłaszcza starsze osoby, które mają sentyment do takich aut - mówi. - Kiedy już zebrałem wszystkie podzespoły, znalazłem mechanika, który podjął się naprawy. Pan co prawda remontuje stare, amerykańskie motocykle, a zrobił silnik mojej skody. I robił tak dokładnie, że gdy jedna z podkładek tuleji cylindra nie pasowała o cztery setne milimetra, musiałem szukać innych. I znalazłem pod Lublinem - opowiada.

Autko z niemal nowym silnikiem jest na chodzie od lipca tego roku. Jeremi Hołownia przejechał nim około tysiąca kilometrów. - Silnik jest jeszcze na dotarciu, więc muszę uważać, by nie przekraczać pewnych określonych prędkości - mówi, ale przyznaje, że skodą był już w Zielonej Górze i kilka razy we Wrocławiu. - Odwiedziłem tam córkę, ale i pochwaliłem się kolegom z zarządu wojewódzkiego Unii Pracy - śmieje się starosta.

Po remoncie silnika w planach jest teraz karoseria i wnętrze 41-letniej skody. Co prawda środek był dobrze utrzymany, a podsufitka jest niemal jak nowa, to właściciel już od roku szuka nowej uszczelki pod przednią szybę. - Naprawy wymagają blachy, przede wszystkim przednia maska i błotniki. I oczywiście wszystko muszę mieć oryginalne. Skoda będzie rozebrana do zera i ponownie złożona. Sam tego nie zrobię, ale na pewno ktoś, kto sto potrafi.

Jeremi Hołownia przyznaje, że jest dumny ze skody - staruszki. Ma sentyment do aut, przy których samemu można coś zrobić. - Zaczynałem od komarka i na nim ojciec nauczył mnie mechaniki. Trochę później miałem junaka. Była też syrenka, i fiat 125 p, w których nie było chyba śrubki, której bym nie dotknął. Była też skoda 120. A teraz do mojego passata nawet nie zaglądam, bo tam sama elektronika - mówi głogowianin i nie zarzeka się, że to jego ostatnie takie auto.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska