Złość, wściekłość i rozczarowanie - te uczucia dominowały wśród szczypiornistów i kibiców SPR-u po sobotnich derbach z Zagłębiem Lubin, w których głogowianie ulegli rywalom zza miedzy 15:17.
- Wiedzieliśmy dobrze, że wygrywając z Zagłębiem, mamy zagwarantowane piąte, a nawet czwarte miejsce i dobrą pozycję wyjściową przed play-offami. Niestety tak się nie stało - komentuje kołowy SPR-u Bartosz Jurecki, który za sprawą dwóch bramek rzuconych w Lubinie przekroczył barierę sześciuset ligowych trafień w barwach Chrobrego.
Jak twierdzi asystent Piotra Zambrzuskiego, w Lubinie zabrakło przede wszystkim chłodnej głowy. - Z obrony możemy być zadowoleni, bo siedemnaście bramek na wyjeździe, to dobry wynik, w zasadzie jak do przerwy. Wszystko zmienia jednak liczba rzuconych bramek i te piętnaście trafień chwały nam nie przynosi. Najbardziej szkoda zmarnowanych sytuacji. W samej pierwszej połowie było ich siedem, a do tego trzy przestrzelone karne, które są naszą bolączką w tym sezonie. Dużo gorzej było jednak w drugiej połowie, gdy zaczęły się mnożyć proste, indywidualne błędy techniczne - wyjaśnia B. Jurecki.
Organizacja ataku pozycyjnego i dochodzenie do pozycji rzutowych to największa zmora SPR-u po zimowej przerwie. Na domiar złego w Lubinie zabrakło etatowego środkowego rozgrywającego Mariusza Gujskiego, który w starciu ze Stalą Mielec naciągnął mięsień dwugłowy uda. - Mariusz wprowadza spokój w ataku pozycyjnym, potrafi też bardzo dobrze współpracować z kołem. Jest po prostu naszym mózgiem w ataku i zawsze gdy go nie ma, gra nam się ciężej - wyjaśnia B. Jurecki. - To nie powinno być jednak żadnym usprawiedliwieniem tego, co zaprezentowaliśmy w ofensywie - podkreśla.
Przez porażkę w derbach, przy jednoczesnym, spodziewanym zwycięstwie MMTS-u Kwidzyn nad Śląskiem Wrocław, głogowianie zakończyli rundę zasadniczą na szóstym miejscu i w ćwierćfinale zmierzą się z trzecimi Azotami Puławy. - Każdy dobrze wie, jak wyglądamy w dwumeczu z nimi w tym sezonie. Sami jednak zgotowaliśmy sobie taki los - mówi kołowy SPR-u.
Jak podkreśla trener Piotr Zembrzuski, nie tylko przegrane derby postawiły jego podopiecznych w tej trudnej sytuacji. - Przez cały sezon mieliśmy wiele szans, by być na piątym, a nawet czwartym miejscu, więc nie można mówić, że tylko derby zadecydowały o tym, że skończyliśmy na szóstym. Mieliśmy przecież pechowy remis z Opolem na początku sezonu i Legionowem w lutym, a przecież pamiętajmy o tych porażkach jedną bramką z Kwidzynem i Szczecinem u nas. Jednym razem nie dopisywało nam szczęście, a innym po prostu sami nie wykorzystywaliśmy okazji - wspomina szkoleniowiec SPR-u. - Teraz jednak nie ma co gdybać, bo to nas do niczego nie zaprowadzi - kontynuuje.
Inaczej niż w poprzednich sezonach o awansie do półfinału będzie decydował dwumecz. To minimalnie zwiększa szanse głogowian, którzy z pewnością nie będą jednak faworytami ćwierćfinału. - Gdyby trzeba było odnieść dwa zwycięstwa to na pewno byłoby trudniej. Dobrze, że gramy ten pierwszy mecz u nas. Nawet jeśli wygramy ten pojedynek, to nie możemy jednak pojechać do Puław z myślą, że postawiliśmy ich pod ścianą, bo tam są zbyt doświadczeni zawodnicy, którzy szybko skarciliby nas za takie myślenie - zauważa B. Jurecki. - Damy z siebie wszystko. Ostatni mecz Wisły z Vive pokazał, że po drugiej stronie stoją tacy sami ludzie, których da się pokonać. By jednak o tym myśleć, musimy wyeliminować proste błędy i nie tracić takich głupich piłek jak w meczu z Zagłębiem- podkreśla.
Pierwszy mecz ćwierćfinałowy odbędzie się w sobotę, 19 marca, o godzinie 16 w hali im. Ryszarda Matuszaka. Rewanż w środę, 23 marca w Puławach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?