Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marcin Jarosz: Trener w II lidze? To nie jest łatwy kawałek chleba

Jakub Guder
fot. materiały klubowe Bielawianki
- W poprzednim sezonie zrobiliśmy wynik, który mieliśmy zrobić, na który było stać ten zespół. W tym roku osiągnęliśmy i tak dobry rezultat, bo tak trzeba ocenić III miejsce po fazie zasadniczej - mówi Marcin Jarosz, trener II-ligowej siatkarskiej drużyny Bielawianki.

Panie trenerze - bycie trenerem w II lidze siatkówki to ciężki kawałek chleba?
Nie jest to lekki kawałek, bo kibice wymagają. Tak jest w większości klubów II ligi. Nie mówię o tych zespołach, które są profesjonalne i zawodnicy żyją tylko z siatkówki. W Bielawie jednak wszyscy dobrze życzą tej dyscyplinie, a na dodatek są uczciwi prezesi. U nas nikt nikogo nie oszukał. Musimy pamiętać, że Bielawianka to półprofesjonalny klub. Trenujemy trzy razy w tygodniu, chłopaki normalnie chodzą do pracy. Ja także. Trzy treningi to mało w porównaniu do ekip, które ćwiczą powiedzmy pięć razy. A ja na przykład nie wiem, jak moi siatkarze funkcjonują w swojej pracy zawodowej. Jedni są potem bardziej zmęczeni, inni mniej.

Po minionym sezonie, kiedy dość szybko odpadliście z play-off, pojawiło się trochę krytyki. A może zwyczajnie rozpieściliście kibiców rok wcześniej, kiedy awansowaliście do baraży o I ligę.
W poprzednim sezonie zrobiliśmy wynik, który mieliśmy zrobić, na który było stać ten zespół. W tym roku osiągnęliśmy i tak dobry rezultat, bo tak trzeba ocenić III miejsce po fazie zasadniczej. Wiele osób narzekało na system rozgrywek, na tego złotego seta. Nie tylko w naszych rozgrywkach, ale też wyżej. Myślę, że władze wrócą do poprzednich rozwiązań w tej kwestii. Wtedy będzie bardziej sprawiedliwie. Nasz pierwszy mecz, który zagraliśmy w Poznaniu, był faktycznie słabszy. wystąpiliśmy tam na potężnej sali - nikt nie ma takiej w II lidze. Była podobna do tej w Wałbrzychu. W Bielawie czy Dzierżoniowie nie mamy chociaż zbliżonego obiektu, żeby w nim potrenować. Dlatego ulegliśmy dość gładko. U nas prowadziliśmy 24:21 i przegraliśmy seta. Po takiej końcówce zostaje to już w głowach i dlatego też nie wykorzystaliśmy swoich szans.

PRZECZYTAJ TAKŻE
Siatkarski system do zmiany

W Bielawie szkolicie też młodzież. Macie jakieś perełki?
Myślę, że młodszy rocznik będzie wchodził do seniorskiej siatkówki. Jeśli nie wyjadą z Bielawy, to wkrótce powinniśmy mieć w składzie więcej wychowanków, niż przyjezdnych siatkarzy. Taki zresztą był nasz cel, gdy trzy lata temu zaczynałem tu pracę. Cieszy przede wszystkim, że jest młodzież, która chce przychodzić na treningi i grać. Świetną pracę trenerską wykonują Andrzej Zemanek i Jarosław Dusza. Trzeba pamiętać w tym wszystkim, że w tak małym miasteczku trudno o sponsorów. My się jednak nie oglądamy - walczymy dalej.

Ma Pan już wiedzę, kto odejdzie z zespołu tego lata?
Mam, ale nie chciałbym jeszcze o tym mówić. Myślę, że zmienimy ok 50 proc. składu. Teraz siatkówka, to są pieniądze. Trzeba czymś skusić zawodników, żeby do nas przyszli. Walczymy o nich. Chcemy, żeby klub wypadł jak najlepiej. Nie da się niczego stworzyć bez pieniędzy. A co do oczekiwań - zobaczymy, jak nam pójdzie runda zasadnicza.

A obecny system w II lidze się Panu podoba? Drużyny przychodzą, odchodzą, wykupują miejsca w lidze...
Dla mnie i siatkarzy nie ma to większego znaczenia. Ma to jednak znaczenie dla klubu, czy musi na wyjazd jechać do Oławy, czy aż do Międzyrzecza. Oglądamy każdą złotówkę. Bywa ciężko, bo to liga półamatorska. Zespołem na awans jest ta drużyna, która ma na co dzień swoich siatkarzy. Wynajmuje im mieszkania, a trener w każdej chwili może zabrać ich na siłownię. Bywa, że nasi zawodnicy dojeżdżają do nas na przykład z Milicza.

Mimo tych problemów ognia do pracy Pan nie traci?
Absolutnie nie! Będziemy walczyć o najwyższe cele. Zresztą nie byłbym w tym miejscu, w którym jestem, gdybym bił się o frytki. Chłopcy wkładają w treningi dużo wysiłku. Jak patrzę na inne zespoły, które mają pieniądze, to mogę zaryzykować nawet stwierdzenie, że my pracujemy z jeszcze większą motywacją.

A co z Panem? Nie wierzę, że zwłaszcza po poprzednim sezonie, nie pojawiły się jakieś propozycje pracy.
Faktycznie - miałem propozycję w tamtym sezonie z I ligi...

Z Wałbrzycha?
To pan powiedział (uśmiech). Tak czy inaczej - odmówiłem, bo byłem już dogadany w Bielawie, a dla mnie słowo jest droższe od pieniędzy. Nie lubię też za sobą palić mostów. Miałem również konkretną ofertę z I ligi, gdy odszedłem a Avii Świdnik. Natomiast dopóki jestem tutaj, to muszę odmawiać. Zresztą cieszy mnie praca w Bielawie. Gdyby jednak pojawiła się jakaś ciekawa oferta, która wiązałaby się z awansem, to musiałbym to przedyskutować z klubem i z najbliższymi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska