Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karol Kłos: Turniej w Tokio jest najważniejszy

Pawel Hochstim
Pawel Hochstim
Sylwia Dąbrowa
Coś pechowy ten sezon. Zabrakło seta w Pucharze Świata, zabrakło i w Pluslidze - mówi w rozmowie z "Dziennikiem Łódzkim" Karol Kłos, czołowy siatkarz PGE Skry Bełchatów i reprezentacji Polski.

Pięć dni - dokładnie tyle wolnego mieli kadrowicze z czterech najlepszych klubów PlusLigi. Dobrze się wracało do pracy?

Dobrze, zadziwiająco dobrze, bo pięć dni w naszym przypadku to jest sporo. Pamiętam, że najczęściej między ligą, a kadrą był dzień, dwa wolnego. Było czuć na pierwszym treningu, że mieliśmy przerwę, bo trochę się plątało, ręce szły w jedną, a nogi w drugą stronę. Ale szybko wszystko wróciło do normy.

Nie ma co ukrywać, czasu na przygotowania do kwalifikacji olimpijskich nie macie dużo, bo już 20 maja wylecicie do Japonii.

To jest chyba tylko czas na podtrzymanie tej formy, która była, ewentualnie na podszlifowanie niektórych elementów. No i przede wszystkim na zgranie się z rozgrywającym.

Jest w głowie myśl o tym, że to wyjątkowy sezon?

Tak, pewnie. Bardzo byśmy chcieli zakwalifikować się i polecieć do Rio, ale do tego jeszcze bardzo długa droga. W międzyczasie jest jeszcze Liga Światowa, ale najważniejszy w tym sezonie jest ten pierwszy turniej w Tokio, bez dwóch zdań. A później, jak już mam nadzieję się zakwalifikujemy, będziemy się zastanawiać co dalej.

Nie powinno się wygrywać meczów przed rozpoczęciem turnieju, ale myślę, że nie będzie przesadą, jeśli zgodzimy się, że rywale w Japonii są przynajmniej w waszym zasięgu.

Zobaczymy w jakiej formie te poszczególne zespoły przyjadą. Na pewno jest ogromna szansa i jeżeli stałoby się tak, że nie wywalczylibyśmy kwalifikacji z tego turnieju to by znaczyło, że nie byliśmy godni, by zagrać na igrzyskach.

Wracacie do Japonii z chęcią rewanżu po Pucharze Świata? Tam zdobyliście najsmutniejszy medal w historii polskiej siatkówki, bo wyciskał łzy, ale niestety nie radości.

Jeden dodatkowy set i wszystko byłoby w porządku. Mielibyśmy awans do Rio i może teraz byśmy odpoczywali przed przygotowaniami do Ligi Światowej i igrzysk. A tak niestety mamy pod górkę, ale mam nadzieję, że z happy endem.

Jeden set od awansu z Pucharu Świata, jeden set w klubie od gry w finale PlusLigi... Coś pechowy ten sezon.

To prawda, tak jakoś pechowo wyszło. Mam nadzieję, że już przegraliśmy wystarczającą liczbę setów i już będzie tylko lepiej.

Po przyjściu trenera Blaina do PGE Skry graliście jak z nut, ale jednego seta, w najważniejszym momencie, przegraliście. Co się wtedy stało?

Zmiana trenera jest zawsze zastrzykiem pozytywnej energii, ale bez względu na to, czy byłby Miguel, czy Philippe wiedzieliśmy o co gramy i chcieliśmy grać do końca. A mecze o brązowy medal były już chyba pokazem naszej sportowej złości, bo wiedzieliśmy, że stać nas na było na wiele więcej i gdyby nie ten jeden set w meczu z Bielskiem...

To była kwestia presji, której nie udźwignęliście?

Tak, na pewno. Sądzę, że każdy z naszej drużyny może to powiedzieć. Najlepiej chyba skomentował to Stephane Antiga, który powiedział, że my jesteśmy gotowi do tego, żeby wygrywać - nie konkretnie 3:0, ale po prostu wygrywać mecze. Siatkówka jest takim sportem, że każdy z każdym może wygrać jednego seta. Proszę przykład, Kamerun zabrał nam seta na Mistrzostwach Świata, które skończyliśmy ze złotym medalem. Jeden set to bardzo cienka granica. Ale nie tym jednym setem przegraliśmy finał, a wcześniejszymi meczami, gdzie nie mieliśmy pełnej siły ognia. Z Bydgoszczą, Olsztynem, Jastrzębiem, Częstochową - wystarczyłby jeden, czy dwa sety i byłoby inaczej.

Wyrównany był ten sezon jak nigdy, ale w meczach o medale miazga. W obu parach trzy mecze do zera.

Ciekawy jest ten sport, bo cały czas było równo, do końca nie było wiadomo, kto zagra w finale, a jak już doszło do tego finału, to Resovia została zmiażdżona przez ZAKSĘ, która grała świetnie. Trzeba pamiętać, że ZAKSA miała po dobrej rundzie zasadniczej wielką presję, ale wytrzymali. A my? Lotos chyba trochę się przeliczył, może ta Liga Mistrzów dużo ich kosztowała. Mieli swoje problemy, Mateusz Mika z kontuzją ledwo ciągnął sezon.

A kadrę pociągnie?

Rehabilituje się, więc mam nadzieję, że pociągnie. A jeśli nie da rady to, mam nadzieję, że w formie wróci na igrzyska. Ale ma zmienników, którzy są w stanie godnie go zastąpić. Najważniejsze, żeby nie bolały go kolana, bo z własnego doświadczenia wiem, że ciężko jest grać, kiedy bolą.

Już wiadomo, że Philippe Blain będzie trenerem PGE Skry Bełchatów w kolejnym sezonie, więc teraz będziecie spędzać razem cały rok. Jest jakaś różnica, gdy w kadrze jest trener klubowy?

Philippe tam ma inną rolę, w kadrze jest drugim trenerem i aż tak się nie angażuje, jak w klubie, gdzie jest pierwszym trenerem, bo w reprezentacji jest nim Stephane Antiga. Jest trochę z boku, a jak trzeba zawsze od siebie coś dorzuci, ale treningi prowadzi Stephane.

Tegoroczny sezon skończyć się ma udanymi igrzyskami olimpijskimi, ale już wiadomo, że dwóch zawodników z drużyny, która w Tokio będzie walczyć o awans do Rio nie pojedzie. Absurdalne są te przepisy, które nakazują zmniejszyć skład zespołu na igrzyska do dwunastu graczy.

Dziwne to jest. Nie wiem, czym to jest spowodowane, pewnie pieniędzmi, bo jeśli będzie mniej zawodników to mniej będzie kosztować pobyt każdej drużyny. Ja to tak sobie tłumaczę, bo innego wytłumaczenia nie widzę, skoro o igrzyska może walczyć czternastu, a na igrzyskach - dwunastu.

W najgorszej sytuacji jest chyba Piotr Gacek, bo z Pawłem Zatorskim rywalizacji wygrać się nie da, a gdy trener będzie ciął listę to pewnie zacznie od drugiego libero.

Jest w fatalnej sytuacji, ale jest mega profesjonalistą. Czapki z głów przed nim za to co robi na treningach i jak się przykłada do pracy. Można pokazywać go młodym siatkarzom, by uczyli się profesjonalizmu. Nie jest już najmłodszym zawodnikiem, ale oddaje całego siebie wiedząc, że na 99 procent może nie pojechać na te igrzyska. Zawodowiec.

Rozmawiał Paweł Hochstim

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Karol Kłos: Turniej w Tokio jest najważniejszy - Dziennik Łódzki

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska