Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Skrzypek: Nie ukrywam - miałem w życiu trudny okres WYWIAD

Daniel Czarniecki, JG
fot. Paweł Relikowski
Tomasz Skrzypek zajął czwarte miejsce wśród trenerów w 64. Plebiscycie Gazety Wrocławskiej. Opowiedział nam o swoich wrażeniach z Dolnośląskiej Gali Sportu, sportowych planach i oczekiwaniach na rok 2017, a także zdradził, na jakie walki czeka najbardziej.

Jak wrażenia po Dolnośląskiej Gali Sportu, która zwieńczyła 64. Plebiscycie Gazety Wrocławskiej?
To dla mnie bardzo duży zaszczyt (trener Skrzypek zajął czwarte miejsce wśród trenerów - przyp red.). Sport przewija się przez całe moje życie. Moje lata młodości przypadły na trudne czasy z uwagi na ustrój, który wtedy panował w naszym kraju. Sport był dla mnie odskocznią. Mogłem na gali spotkać Tadeusza Pawłowskiego, który był moim idolem w dzieciństwie, gdy jeszcze grałem w piłkę w Śląsku Wrocław. Pan Pawłowski należał do garstki zawodników podających rękę juniorom. Znalezienie się na jednej gali z takimi sportowcami jak Maja Włoszczowska czy Piotr Małachowski to duże wyróżnienie. Nie ukrywam, że miałem trudny okres w swoim życiu i dwa lata temu nie pomyślałbym, że znajdę się tutaj w takim towarzystwie.

Jak skomentowałby Pan wyniki naszego plebiscytu?
Nie mam żadnych zastrzeżeń, podpisuję się pod werdyktem obiema rękami. Fajnie, że doceniono niepełnosprawnych sportowców. Niestety nie brakuje ludzi, którzy umniejszają sukcesy tych zawodników. Spotkałem się z opiniami, że w takich plebiscytach powinny znajdować się osobne kategorie, specjalnie dla niepełnosprawnych. Kompletnie się z tym nie zgadzam. To tacy sami sportowcy jak my. Osobiście znam Jakuba Tokarza, który był świetnie zapowiadającym się judoką, a teraz osiąga sukcesy jako kajakarz. Uważam, że mógłby spokojnie zrobić podobną karierę w sportach walki.

Jaki dla Pana był miniony rok? Jak ocenia Pan 2016 dla sportów walki?
Sporty walki przechodzą renesans. Myślę, że bierze się to z tego, że coraz większą popularność zdobywa MMA, a w telewizji roi się od programów poświęconych sportom walki. Nigdy nie było tak dużo transmisji jak obecnie. Jeśli chodzi o mój sport, był to przełomowy rok dla amatorskiej rywalizacji w kickboxingu. Mistrzostwa Europy były kwalifikacją do The World Games, które będą się odbywać kilka kilometrów od mojego domu i bardzo mi zależało na tym, żeby jak najwięcej zawodników zakwalifikowało się na TWG 2017. Na razie udało mi się wprowadzić pięciu na 12 kategorii wagowych. Na pierwszy rzut oka wynik nie wydaje się okazały, ale tylko Rosja i Brazylia wprowadziły więcej reprezentantów. Wydaje mi się, że możemy liczyć na dwie-trzy dzikie karty jako gospodarz tych igrzysk. Będzie to na pewno przyzwoita kadra. Jeszcze nigdy nie było tak dobrze w K-1 jak jest teraz. Mam nadzieję, że ten rok będzie co najmniej tak dobry jak ten poprzedni. Liczę, że wszyscy, którzy dostali się na mistrzostwa The World Games, zdobędą medal. Mam nadzieję, że jadąc do Brazylii na mistrzostwa świata staniemy się najlepszą drużyną na świecie i będzie to najlepszy wynik w historii kickboxingu. Wiem, że tę generację na to stać.

Czy wyróżniłby Pan szczególnie jakiegoś zawodnika za osiągnięcia w 2016 roku? Pierwszym nazwiskiem, które przychodzi mi do głowy jest rzecz jasna Michał Turyński.
Najłatwiej byłoby mi wyróżnić właśnie jego, bo na co dzień współpracuje z Michałem w klubie. Cieszę się, że przede wszystkim zdobył mistrzostwo świata, bo mamy mało wzorów do naśladowania wśród fighterów, a on na pewno jest jednym z nich. Mistrzowie Europy - Dawid Kasperski i Mateusz Pluta, dziewczyny z Punchera Wrocław - Róża Gumienna i Małgorzata Dymus to także zawodnicy, których mogę pochwalić.

Stawia sobie Pan jakieś konkretne cele na 2017 rok?
W mojej branży stawianie sobie celów to podstawowa rzecz. Główny cel to igrzyska TWG. Tak jak wspominałem - chciałbym, żeby każdy zawodnik, który się tam zakwalifikował, zdobył medal. W dalszej perspektywie są mistrzostwa świata w Brazylii. Są to mistrzostwa o tyle ważne, że mamy generację utalentowanych zawodników. Każda kategoria jest dobrze obstawiona przez dwóch–trzech równorzędnych fighterów walczących o wyjazd i ta rywalizacja tylko podnosi nasz poziom. Uważam, że stać nas spokojnie na pierwszą trójkę, a przy odrobinie szczęścia może nawet coś więcej. Jeżeli chodzi o cele związane z moim klubem, to chciałbym doprowadzić Michała Turyńskiego do walk w obronie pasa. Bardzo prawdopodobne, że stanie się to już w maju.

Maja Włoszczowska: Mam w domu półkę na trofea

Czeka Pan szczególne na jakieś wydarzenie związane ze sportami walki w tym roku? Może na KSW na Stadionie Narodowym, na walkę Anthony’ego Joshuy z Władimirem Kliczko czy może walkę za miliard dolarów – Mayweather Jr. Vs. McGregor?
Na pewno każde z tych wydarzeń to coś wielkiego. Nie jestem osobą, która będzie promować tylko i wyłącznie kickboxing. Miałem przyjemność startować z Kliczką na mistrzostwach świata w 1991 roku w Paryżu, kiedy zdobył tytuł mistrza świata w full-contact, w kategorii do 91 kg. Znam go osobiście, ponieważ na mistrzostwach byłem w pokoju z Przemkiem Saletą, do którego bracia Kliczko przyjeżdżali na sparingi. Już wtedy zapowiadali się na dobrych zawodników, ale nikt nie przypuszczał, że będą aż takimi gwiazdami. Fajnie, że coś się ruszyło w kategorii ciężkiej na świecie. Po wielkich gwiazdach jak Tyson, Holyfield czy Foreman był mały regres. Teraz mamy nową generację, nazwijmy to otwarcie, gladiatorów. Powiedzmy sobie jasno, Joshua to zawodnik kompletny. Pojedynek Brytyjczyka i Kliczki to połączenie dwóch generacji, symboliczna zmiana warty. Jeżeli chodzi o pojedynek Mayweathera Jr. i McGregora to mamy do czynienia tak naprawdę z walką promotorów. Dwóch zawodników robiących niesamowite show, ale też sportowych biznesmenów, którzy doskonale zarządzają swoim wizerunkiem i wynoszą zarobki fighterów na niebotyczny poziom. Jeżeli chodzi o KSW to jestem ich wielkim fanem. Osobiście znam Maćka Kawulskiego i Martina Lewandowskiego, z którym nawet pracowaliśmy kiedyś w jednej dyskotece. Ci dwaj zrobili coś z niczego i należy się cieszyć, że na naszych oczach rodzi się potężna federacja, która może zagrozić największym. Zorganizowanie gali na Narodowym to dla mnie marketingowe mistrzostwo świata.

Pozostając przy KSW - potwierdzono powrót do klatki Łukasza „Jurasa” Jurkowskiego. Jak się Pan na to zapatruje?
Łukasz jest dla mnie bardzo dobrym komentatorem. Lubię go słuchać i podoba mi się styl w jakim komentuje walki. Potrafi w bardzo rzeczowy i efektowny sposób przekazać to, co dzieje się w ringu. Miałem przyjemność oglądać jego trening w „Copacabanie”, gdzie Łukasz prowadzi swoją grupę i byłem pod dużym wrażeniem profesjonalizmu i wysokiego poziomu jaki prezentuje jako trener. Jestem jego kibicem i uważam go za personę, która bardzo promuje sporty walki w Polsce.

Czy czeka Pan na eksplozję jakiegoś talentu w sportach walki? Czy jest jakiś młody zawodnik lub zawodniczka, dla którego 2017 może być rokiem przełomowym?
Nasza kadra w kickboxingu jest bardzo młoda, średnia wieku nie przekracza 25 lat. Myślę jednak, że w ich przypadku nie mamy do czynienia z eksplozją, bo ci zawodnicy robią systematyczne postępy. Jest dużo juniorów, którzy powoli przebijają się coraz wyżej, ale potrzeba trochę czasu, żeby okrzepli i przyzwyczaili się do poziomu seniorskiego. Radziłbym zwrócić uwagę na takie nazwiska jak Kopaniszyn, Rusiło, Bernatowicz czy Kasieczko. Nie mogę zapomnieć o Ewie Pawlikowskiej, mistrzyni świata juniorek. Wierzę, że będą to nazwiska, które odcisną swoje piętno.

Tęskni Pan za walkami? Nie brakuje Panu czasem tego dreszczyku emocji, którego doświadczają pańscy zawodnicy?
To bardzo brutalne pytanie. Myślę, że każdy trener, który stał kiedyś na ringu, tęskni za tym. Powiem wprost – dopiero niedawno pogodziłem się z tym, że jestem tylko i wyłącznie trenerem. Zawsze miałem marzenia, żeby jeszcze raz stanąć na ringu i pokazać wszystkim, że jeszcze coś potrafię. Wiem jednak, że to tylko wyobrażenie, które mogłoby się skończyć bardzo źle. Wielu moich kolegów wracało i potem tego żałowało. Niestety wieku się nie oszuka. Byłem namawiany do powrotu na ring za naprawdę godziwe pieniądze, jednak zachowując szacunek do dyscypliny, do zawodników, których trenuję, wolałbym zostać przy roli trenera.

Jakie ma Pan zdanie o zawodnikach, którzy nie są związani ze sportami walki, a mimo tego walczą w main eventach? Pomagają w popularyzacji tego sportu, czy może zajmują miejsce utalentowanym chłopakom?
Wydaje mi się, że wyrządzają dużą krzywdę. Generalnie sport zawodowy w Polsce obraca się w granicach festynu. Prawda jest taka, że zawodnikom, którzy zbliżają się do mistrzostwa sportowego i mogą zarabiać w przyszłości bardzo duże pieniądze, proponuje się w połowie drogi gale–festyny, zabijając w ten sposób w nich sportowe aspiracje. Uważam, że osoby niezwiązane ze sportami walki nie powinny stawać na ringu. Nie każdy kto występuje w programie „Mam Talent!” ma talent.

Czego można Panu życzyć?
Tylko i wyłącznie zdrowia. Wierzę w to, co robię. Wierzę, że osiągniemy sukces, a nawet jestem o tym w stu procentach przekonany. Ten rok będzie dla mnie ciężki, ale tylko choroby i kontuzje mogą mi przeszkodzić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Tomasz Skrzypek: Nie ukrywam - miałem w życiu trudny okres WYWIAD - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska