Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śląsk Wrocław - Ruch Chorzów 0:0 po słabym meczu

Jakub Guder
Wideo
od 16 lat
Śląsk Wrocław - Ruch Chorzów 0:0. Kolejny kiepski mecz podopiecznych Mariusza Rumaka przed własną publicznością.

Pierwsza połowa była widowiskiem wyrównanym, chociaż może słowo „widowisko” to jednak nadużycie… Na palcach jednej ręki można bowiem policzyć akcje, które naprawdę mogły się podobać. Ruch naprowadzenie powinien wyjść w 21 minucie, kiedy to Kamil Mazek na prawym skrzydle urwał się Pawłowi Zielińskiemu i dograł po ziemi do biegnącego przed Mateuszem Abramowiczem Marka Zieńczuka. Ten - naciskany przez Jacka Kiełba - nie trafił w piłkę! Uff…

Jeśli chodzi o gospodarzy, to najbardziej aktywny w ofensywie był debiutujący w Śląsku Bence Mervo. Młody Węgier zastąpił pauzującego za karki Kamila Bilińskiego i kilka razy zagroził bramce Matusa Putnocky’ego. Najlepszą okazję miał tuż przez przerwą, kiedy to - wykorzystując dośrodkowanie Toma Hateleya - przymierzył w ekwilibrystyczny sposób i trafił w poprzeczkę. Potrafił dobrym przyjęciem zmylić obrońcę, nie było też dla niego straconych piłek. Zaimponował również w defensywie, gdy wykonał kilkudziesięciometrowy sprint za rywalem i na końcu odebrał mu piłkę. Krótko mówiąc - wyglądał obiecująco. Po tym, co pokazał, wcale nie jesteśmy pewni, że Biliński wróci do pierwszego składu.

- Debiut byłby udany, gdybyśmy wygrali. Chciałem bardzo zdobyć bramkę. Walczyłem, strzelałem, ale się nie udało. Wierzę, że w następnym meczu będę cieszyć się z gola - powiedział po spotkaniu Mervo. Z przodu kolejny raz wspierał napastnika wysoko ustawiony Tomasz Hołota.

Jeśli chodzi o pierwsze trzy kwadranse, to warto jeszcze odnotować strzał z 31 min Roberta Picha - z bliska, ale i z ostrego kątka, który bramkarz gości wybił na rzut rożny.

Niebiescy momentami mieli przewagę, ale, prawdę mówiąc, niewiele z niej wynikało. Mateusz Abramowicz ograniczał się do wyłapywania dośrodkowań i łapania dość prostych strzałów lecących prosto w niego. Był pewnym punktem miejscowych, no i wreszcie zaliczył mecz na zero z tyłu.

Zaraz na początku drugiej połowy Mariusz Rumak ściągnął z boiska Mariusza Pawelca, który w pierwszej części obejrzał żółtą kartkę. Nie chciał ryzykować końcówki meczu w dziesiątkę. Zastąpił go Dudu, który tydzień nie trenował z drużyną, tylko poleciał do Brazylii zobaczyć swego pierworodnego syna. Potrzebował ledwie kilku minut, aby świetną wrzutką obsłużyć Picha. Słowak trafił głową w piłkę, ale strzał poszybował obok bramki. Było blisko.

Potem działo się niewiele Na kwadrans przed końcem dwa razy musiał wykazać się Abramowicz - najpierw złapał strzał Zieńczuka, a po chwili wygarnął piłkę spod nóg jednemu z rywali. Niestety, gospodarze w ofensywie byli przeraźliwie nieporadni, zwłaszcza w ataku pozycyjnym. W samej końcówce zakotłowało się jeszcze po razie w obu polach karnych, ale obronną ręką z opresji wyszli obaj bramkarze.

Mariusz Rumak - zwłaszcza w drugiej połowie - dość nerwowo reagował na poczynania swoich podopiecznych, ale w sumie mu się nie dziwimy. Gospodarze mieli sporo strat i grali zwyczajnie niedokładnie.

- Popełniliśmy dużo błędów technicznych. Do siebie graliśmy bardzo niedokładnie. To napędzało chorzowian. Nie ma co ukrywać, to był mecz na remis. Ruch miał swoje sytuacje, my swoje. Wynik spotkania jest taki jak gra, ale atmofera w szatni jak po porażce. Widać, że przed nami dużo pracy - podsumował pojedynek z Ruchem Rumak. Gdy dziennikarze dopytywali o szczegóły zmian czy taktyki, żartując stwierdził: - Musimy się spotkać w ty-godniu, bo za dużo trenerówna sali.

W sobotę ani na moment nie pojawił się na boisku Ryota Morioka. Japończyk całe 90 minut przesiedział na ławce. Rumak tłumaczył, że to piłkarz mało mobilny, bardziej przeznaczony do gry w ataku po-zycyjnym, a on potrzebował w tym momencie zawodnika o innej charakterystyce, bardziej dynamicznego. - Dlatego wszedł Krzysiek Ostrowski - stwierdził trener.

Następny mecz ligowy zadwa tygodnie - po przerwie reprezentacyjnej. W tym czasie Śląsk ma ostro trenować. Wolna będzie tylko wielkanocna niedziela. Sztab zaplanował m.in. serię szczegółowych badań, bo - jak powiedział Rumak - wydaje mu się, że piłkarzom brakuje dynamiki.

Spotkanie oglądała spora grupa kibiców Ruchu Chorzów. Chorzowscy fani mają zakaz zorganizowanych wyjazdów na mecze, więc kupili bilety jako normalni kibice i usiedli na trybunie D (naprzeciwko młyna). Rzecz jasna, za przyzwoleniem miejscowych fanów. Było spokojnie, obie grupy skandowały „Piłka nożna dla kibiców”, a na koniec przyjezdni podziękowali wrocławianom za gościnę.

Można zatem powiedzieć, że było normalnie. Teraz czekamy na taką samą atmosferę podczas meczów z Zagłębiem Lubin, Legią Warszawa czy Lechem Poznań...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Śląsk Wrocław - Ruch Chorzów 0:0 po słabym meczu - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska