Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Hołub: Śląsk musi być sexy

jg
Krzysztof Hołub
Krzysztof Hołub fot. K. Pączkowska WKS Śląsk Wrocław
Krzysztof Hołub razem dyrektorem sportowym Adamem Matyskiem spotkał się w poniedziałek z dziennikarzami. Blisko przez godzinę odpowiadał wyczerpujące na wszystkie pytania. Trzy priorytetowe zadania, jakimi chce się zająć w najbliższych tygodniach, to poprawa frekwencji na Stadionie Wrocław, zmiana polityki wizerunkowej oraz rozmowy transferowe. Przyznał też, że miasto prowadzi rozmowy z potencjalnymi inwestorami. - Nikt z nas nie zagwarantuje, że na 100 proc. ta transakcja dojdzie do skutku - zaznaczył jednak. Zobaczcie pełny zapis konferencji.

W komunikacie o pana pojawieniu się w klubie czytamy, że jest Pan tylko do końca marca. Skąd ta data?
Prezydent Rafał Dutkiewicz sądzi, że w okolicach marca będzie wiadomo, czy Śląsk zagra w górnej, czy w dolnej części tabeli. To ma znaczenie dla ewentualnej transakcji sprzedaży klubu. Ktoś, to będzie zainteresowany jego kupnem, będzie wtedy mniej więcej wiedział, czy kupuje drużynę grającą w ekstraklasie, czy nie. Dla każdego inwestora to bardzo ważna wiadomość.

Co przez te kilka miesięcy może Pan zrobić w klubie?
Wiele. Jeśli chodzi o kwestie wizerunkowe i sponsorskie to trzeba nadać nowy impuls, nowy rytm Śląskowi. Ten nowy impuls powinien polegać na tym, że WKS musi być lepiej postrzegany we Wrocławiu. Praca wizerunkowa jest niezwykle niewdzięczna. Zwłaszcza po meczu przegranym 0:4 to jest bardzo trudne. Budowanie frekwencji po takim rezultacie jest trudne, a nie było łatwe już na samym początku. Spróbujemy jednak w tym zakresie coś zrobić. Trochę niefortunne jest dla mnie to, że mamy tak dużo meczów we Wrocławiu, bo jednym z głównych celów jest dla mnie poprawa frekwencji. Nie jestem w stanie aż tak szybko wdrożyć zmian, które mamy w głowie. One wymagają bowiem prozaicznych rzeczy - skomunikowania się z kibicami, być może zmian w systemie sprzedaży biletów. To są techniczne rzeczy, które wymagają czasu. Zakładam, że pierwsze realne zmiany kibice zobaczą na meczu z Arką. Jeśli chodzi o kwestię Śląska jako klubu bardziej lokalnego, to przede wszystkich chodzi o metodyczną współpracę ze sponsorami, być może zwiększenie wymiany barterowej, żeby na początku rozkręcić zainteresowanie marką Śląska. Będziemy starali się popracować trochę nad cennikiem biletów. W tej chwili jest to na etapie analiz. Oczywiście mam swoje pomysły, ale muszę je jeszcze omówić w gronie ludzi, które takie pomysły wdrażają. Musimy się mocniej otworzyć. Musimy zaprosić na stadion osoby, które być może w dalszej perspektywie pokochają Śląsk i będę w stanie w przyszłości płacić za bilety, zostaną naszymi lojalnymi kibicami. To się wiąże z wieloma aspektami - z jakością widowiska (nie było z tym wczoraj najlepiej), kibicami, z całym przekazem dotyczącym meczu. Śląsk musi się stać bardziej trendy, bardziej sexy dla wrocławian. Praca nad tym będzie trwała latami. Ktoś musi to zacząć. Nie twierdzę, że nikt tego nie zaczął do tej pory, ale wśród moich współpracowników potrzeba nowej wiary, nowego ducha. Trzeba dalej, mocniej. Trzeba działać odważniej. Gdy chodzi o transfery - przyglądamy się kontraktom. 11 czy 12 zawodnikom w czerwcu się kończą w związku z tym to dla nas potężne wyzwanie organizacyjne. Mój poprzedni pobyt w Śląsku nie wymagał ode mnie pracy w tym zakresie. W związku z tym zajmie to sporo czasu.

Będzie Pan robił jakieś roszady w innych działaś Śląska – w marketingu czy w dziele prasowym?
Nie miałem jeszcze czasu poznać wszystkich pracowników. Dopiero jutro będę miał spotkania z ludźmi z poszczególnych działów.

Paweł Żelem i Wojciech Błoński zostają w klubie. Jaka będzie ich rola?
Rola Pawła Żelema jest o tyle istotna, że nie byłbym w stanie zarządzać spółką, gdyby Pawła tu nie było. Uważam, że trzeba zachować logiczną spójność, długodystansową ciągłość sprawowania pewnej władzy w spółce. Żebym mógł rozmawiać na przykład o transferach, to muszę od kogoś przejąć tę wiedzę, a to trwa. Paweł jest jedną z niewiele osób, która dzierżyła tę wiedzę, więc podjąłem decyzję, aby go zostawić. Pomijając, że ja generalnie z Pawłem nie mam problemów we współpracy. Ważna jest dla nas też współpraca z PZPN. Nie byłbym w stanie sam tego robić, ani szybko zatrudnić kogoś, kto by się tym zajął. Stąd moja decyzja. Z każdym kolejnym dniem w Śląsku utwierdzam się, że była słuszna.
Jeśli chodzi o pana Wojciecha Błońskiego to powiedziałem mu już, że moim zdaniem on ma większe sukcesy w klubie w kwestiach sponsorskich. Jest bardzo zaangażowany w budowanie wizerunku Śląska wokół Wrocławia. Oczywiście jest na początku swojej drogi, ale ta część jego pracy jest mi niezwykle potrzeba. Rola takiej osoby będzie rosła jeśli będziemy chcieli zrealizować wszystkie działania o których mówimy. Oczywiście bez połączenia tego z działem marketingu nie da się niczego osiągnąć. W Śląsku jest niewielu pracowników. Gdy chcemy coś robić, to napotykamy często na problem, że nie ma zwyczajnie ludzi. Nie zakładam więc spektakularnych zmian, a już na pewno nie dotyczą merytorycznej działalności klubu.

To jakie stanowisko będzie zajmował Paweł Żelem?
Będzie dyrektorem wykonawczym i zajmie się kwestiami PZPN-u i licencjami. Drugi wątek to ten finansowy, na którym - moim zdaniem - zna się bardzo dobrze. Chodzi o oszczędzanie, a w tym jest bardzo dobry. Tę jego cechę chciałbym... odpowiednio ukierunkować (uśmiech). Lubie pracować z ludźmi, którzy pilnują finansów. Jest mi łatwiej.

Polityka transferowa klubu zależy od jego sytuacji finansowej. W takim klubie jak Śląsk, przy takiej sytuacji, ja będę rekomendował, żeby transferów gotówkowych było mniej. Z mojego punktu widzenia najlepiej, aby takich wzmocnień nie było w ogóle. Zdaję sobie z tego sprawę, że gotówkowe wzmocnienia są łatwiejsze, ale nie po to mamy Adama Matyska w składzie, żebyśmy kupowali piłkarzy drogo. Chcemy kupować dobrych ludzi i tanio. Każdy musi się sprężyć. To są może trywialne słowa, ale w najbliższym czasie nie będzie nas stać na spektakularne sukcesy. Jeśli nie dysponuje się dużymi pieniądzmi, to trzeba wybierać dobrze, a żeby wybierać dobrze, to trzeba mieć czas. Dlatego przyspieszamy z rozmowami o kontraktach. Będąc mało zamożni musimy być cwani, lepiej przygotowani, lepiej zarządzani. Jeszcze w grudniu będziemy starali się część rozmów o kontraktach - tych ważnych dla Śląska - zamykać. Nie będziemy z tym na pewno czekać do stycznia, bo to nie ma sensu.

Co pan wie o ewentualnym inwestorze?
Miasto prowadzi rozmowy z inwestorami za pośrednictwem jednego z członków rady nadzorczej - mecenasa Jacka Masioty. To właściwie wszystko, co mogę powiedzieć. Trwa kompletowanie dokumentów, my je przesyłamy. Inwestor orientuje się w realiach polskiego rynku futbolowego. Bada możliwości klubu, miasta.

To inwestor z zagranicy?
To uproszczenie. Jeśli fundusz inwestycyjny ma 16 właścicieli, to trudno powiedzieć, skąd on jest. Nie posługiwałbym się tymi kategoriami, bo jest więcej niż jeden zainteresowany inwestor.

To jest dla pana łatwiejsza czy trudniejsza sytuacja, w porównaniu do tej, gdy był pan w Śląsku pierwszy raz?
Zdecydowanie trudniejsza. To dla mnie niefortunna sytuacja, bo muszę podejmować decyzje sportowe, na których się nie znam. To dla mnie spora niedogodność. Będę dosyć mocno męczył trenera i dyrektora sportowego, żeby wyjaśniali mi dlaczego podejmujemy takie, a nie inne decyzje personalne, co do transferów. Wiem, że to nie będzie łatwe. Poprzednim razem w spółce było o wiele więcej osób, których potencjał ludzki był taki, że można było coś zrobić. W tej chwili jest naprawdę mało pracowników; trudno jest coś fajnego zdziałać. To dla mnie zaskoczenie i problem. Trzeba wykrzesać z tego potencjału osobowego jeszcze troszkę więcej, żeby coś zmienić.

Proszę wymienić kilka konkretnych pomysłów, która ma Pan już w głowie.
Najłatwiej działać w mediach społecznościowych. Chciałbym zająć się cennikiem biletów. Teraz mamy ceny biletów na rywali mnie i bardziej popularnych. Uważam, że ceny powinny być jak na te mniej popularne zespoły, a zatem teoretycznie wejściówki byłyby tańsze. Dzieci z Wrocławia do lat 13 powinny wchodzić na mecze za darmo. Oczywiście pod opieką osób dorosłych. Uważam, że seniorzy powinni wchodzić na mecze bądź za darmo, lub za jakąś symboliczną opłata. To potężna grupa sprzedażowa, do której Śląsk się nie odzywa. Chciałbym, żeby wszystkie piłkarskie, młodzieżowe zespoły ze Śląska chodziły na mecze za darmo. Chciałbym, żebyśmy na Facebooku poprawili komunikację całościową Śląska - nie komunikujemy tam tego, co dzieje się w młodszych grupach. Nie znamy gwiazd, które mają dziś 7-9 lat, a są takie fajne dzieciaczki w akademii. Fajnie byłoby je pokazywać w zestawieniu z piłkarzami pierwszego składu. Trzeba pokazywać Śląsk taki, jaki jest - że mamy akademię, że przekazujemy na nią milion złotych rocznie. Nie widać tego. Klub nie ma też twarzy ludzi z drugiego szeregu. Brakuje pokazania Śląska jako szerokiej rodziny. A dzieci są super postrzegane. Być może przeniosłoby się to na jakiś element sponsoringowy. Jest bardzo wiele firm, które chcą dotrzeć do dzieci. Trzeba na to oczywiście uważać, ale wiele takich firm mogłoby być sponsorami grup młodzieżowych, a nie wiedzą o tym, że one istnieją. Efekty te przyjdą jednak po bardzo długim czasie. Chciałbym też pokazać rodziny - piłkarzy, rodziców, którzy przekazują, że warto się ruszać, grać w piłkę, że w Śląsku jest fajnie i bezpiecznie. Oczywiście chciałbym, żeby było u nas i fajnie, i bezpiecznie, bo oczywiście teraz jeszcze nie wiem, czy tak jest. Nic chciałbym rodzicom wciskać w usta tego, czego nie twierdzą. Chciałbym żeby te dzieci z akademii były widoczne na meczach. To jednak megatrudne. Ktoś to musi zorganizować – przywieźć je, odwieźć, przypilnować tego.
Czeka nas gigantyczna praca PR-owa do wykonania. Jeśli chodzi o piłkarzy, to wszyscy wiedzą, jak wyglądają, jak strzelają bramki. Wszyscy to już widzieli. Musimy ich jednak poznać jako fajnych, sympatycznych ludzi. Trzeba do tego sztabu dobrze zorganizowanych ludzi. Jednak gdy spotkałem się z Adamem Matyskiem, to obaj stwierdziliśmy, że to trzeba zrobić, bo daleko nie zajedziemy. To też jest sygnał do mieszkańców, do radnych - że publiczne pieniądze nie są wydawane tylko w taki sposób jaki, przedstawiają to media.

Każdy z nas dziś wie, jaki jest potencjał reklamowy Śląska. Nie jest duży. Jego wycena na rynku nie jest porażająca. Aby ta wycena się zmieniła, trzeba dokonać korekt. Oczywiście nadal możemy proponować reklamę w Śląsku za niemałe pieniądze. Pytanie jest takie, czy z punktu widzenia reklamodawcy istnieje korelacja między ceną a jakością tej reklamy? W mojej ocenie – nie istnieje. Cena przekazu reklamowego musi zostać zmniejszona po to, żeby stworzyła się szersza grupa sponsorów, którzy zrozumieją sens swojego funkcjonowania w ramach Śląska. Być może kiedyś uda się powrócić do lepszych stawek reklamowych. To potrwa latami. Lech wykonał taką pracę.

Jak daleko jest Tadeusz Pawłowski od bycia szefem akademii Śląska?
Prezydent widzi pana Pawłowskiego w roli szefa akademii. Ja muszę się z nim spotkać i porozumieć, jak to ma wyglądać. Diabeł tkwi w szczegółach. Wiem, że dyrektor Matysek chciałby poznać jakiś plan na tę akademię - ja zresztą także. Może plan naprawczy, jeśli oczywiście wymaga naprawy. W mojej opinii wymaga naprawy PR-owej. Pewnie w tym tygodniu spotkamy się z Tadeuszem Pawłowskim

Jaka jest sytuacja finansowa Śląska?
Jestem zaskoczony dobrą sytuacją finansową spółki. Myślałem, że będzie gorzej. Spółka jest płynna. W kontekście transferów i rozmów o pionie sportowym, będą potrzebne pieniądze. Te sumy zapisane w budżecie miasta na 2017 roku będą musiały do spółki trafić, żeby jakoś wystartować z kontraktami i rozpocząć rozmowy z przyszłymi zawodnikami. Nie potrafię powiedzieć, jak będzie wyglądało dalsze finansowanie klubu. W marcu moja misja się kończy. Mam nadzieję, że uda się spółkę sprzedać. Chciałbym żeby to się szybko rozstrzygnęło. To interesuje nas, zawodników, potencjalnych nowych piłkarzy. Nie można sprzedawać tego klubu miesiącami. Trzeba to szybko zrobić. Jeśli jest poważny inwestor, trzeba sprawdzić, czy jest poważny.
Poprzedni raz, gdy byłem w Śląsku, miałem odkupić akcje, ale podmiot chciał je sprzedać. Teraz mam sprzedać akcje, podmiot być może chce kupić, ale stawia warunki, ale warunki stawia też miasto. Dalibyśmy w tym roku sprzedać spółkę, ale nie na warunkach jakie stawia miasto. Stawia naprawdę wymagające warunki dla inwestora, bo chce zabezpieczyć dobro spółki. To jest prawdziwe wyzwanie, czy uda się znaleźć inwestora, który będzie w stanie „znieść” te warunki lub dojść do porozumienia. W mojej ocenie co 10 inwestor jest fajny - to znaczy mocny, wypłacalny wiarygodny, rzetelny. Z tych 10 proc. kolejne 10 proc. będzie chciało spełnić oczekiwania miasta: żeby klub zawsze grał na Stadionie Wrocław, żeby miasto miało wpływ na to, co się dzieje w klubie, żeby inwestor miał wpływ na to, co się dzieje na stadionie. Jest kwestia znaku towarowego, lub tego, co się stanie, gdy klub spadnie. Miasto chce mieć zabezpieczenia, by klub nie znalazł się zaraz w I lidze, czy niżej. To jest trudna transakcja.

Czyli miasto dopuszcza taką możliwość, że klub nie zostanie sprzedany w przyszłym roku?
Tak. Nikt z nas nie zagwarantuje, że na 100 proc. ta transakcja dojdzie do skutku.

Niepewna przyszłość klubu może mieć wpływ na przykład na rozmowy transferowe i kontraktowe.
To jest tak trudna transakcja, bo miasto szuka inwestora, który nie zrobi tu kompletnej rewolucji. My nie tylko zdajemy sprawę, że tak mogą myśleć zawodnicy. Więcej - my musimy pozyskać piłkarzy, którzy zwiększą cenę tego klubu w sytuacji dokonywania transakcji. Chodzi o to, żeby inwestor kupił klub, który jest w miarę profesjonalnie zarządzany, przewidywalny jeśli chodzi o kwestie prawne, finansowe, ale i sportowe. Ktoś chce kupić pakiet, w którym ma na jakiś czas zapewniony byt. Chodzi o płynność operacyjną, którą zapewniają piłkarze, drużyna. Uproszczając - brak zawodników dla inwestora to katastrofa.

A co z polityką historyczną i muzeum Śląska?
Będziemy się starali coś zrobić w tej kwestii, ale nie wiem czy zdążymy. Co do muzeum Śląska Wrocław - na pewno tego nie zrobię. Fizycznie nie będę w stanie tego udźwignąć. Przykro mi, ale są ważniejsze sprawy. Zanim zbudujemy muzeum, to zbudujmy lepszy klub, a potem zrobimy jakąś wartość dodaną. Ogromne znaczenie przykładam do tego, co się mówi o Śląsku: mieszkańcy o nim mówią słabo, współpracownicy Śląska mówią o nim słabo, radni, politycy... A wszyscy powinni mówić, że jest dobrze. To niby proste, ale zarazem trudne do zrobienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Krzysztof Hołub: Śląsk musi być sexy - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska