Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Konsorcjum: Negocjacje trwały, a miasto kazało nam podpisać umowę (FILM)

Jakub Guder
fot. Janusz Wójtowicz
Wrocławskie Konsorcjum Sportowe odbija piłeczkę. Mówi, że gmina Wrocław zażądała od niego podpisania umowy w nieprzekraczalnym terminie do 4 kwietnia, chociaż negocjacje jeszcze trwały.

Jaki bieg wydarzeń zaprezentowali przedstawiciele Wrocławskiego Konsorcjum Sportowego, którzy w piątek spotkali się na konferencji prasowej z dziennikarzami?

CZYTAJ - PEŁNA TREŚĆ OŚWIADCZENIA WROCŁAWSKIEGO KONSORCJUM SPORTOWEGO

Otóż pod koniec grudnia, przed świętami obie strony faktycznie były bliskie porozumienia. Uzgodniono podstawowe warunki w tym cenę odkupu akcji. To wtedy prezydent Rafał Dutkiewicz napisał na Twitterze, że "Śląsk zostanie sprzedany Wrocławskiemu Konsorcjum Sportowemu". Rafał Holanowki też potwierdził Gazecie Wrocławskiej, że porozumienie jest blisko.

Jednak po kolejnym spotkaniu - jak mówi konsorcjum - zapadła cisza. Nagle 8 marca WKS otrzymało pismo od Gminy Wrocław, że w nieprzekraczalnym terminie musi parafować umowę z pierwotnymi zapisami, to znaczy tymi, nad którymi wciąż trwały rozmowy, a których konsorcjum nie chciało zaakceptować. Jednocześnie w ratuszu nie dopuszczali możliwości dalszych rozmów.

"Osiągnięcie przez strony kompromisu zostało uniemożliwione, na skutek skierowania przez Gminę Wrocław niezrozumiałego, naszym zdaniem, żądania parafowania projektu umowy, co do którego nadal trwały negocjacje" - czytamy w oświadczeniu.

Stanisław Han i Rafał Holanowski nie chcieli mówić o wszystkich kwestiach, w których nie zgadzali się z miastem. Pytani, odnieśli się tylko do trzech kwestii.

Wiceprezydent Maciej Bluj, który odpowiadał za negocjacje, kilka dni temu na antenie Radia Wrocław stwierdził, że konsorcjum nie chciało zagwarantować, że Śląsk będzie grał na Stadionie Miejskim.
- To nieprawda - mówili zgodnie Holanowski z Hanem. - Zgadzamy się grać na Stadionie Wrocław, ale nie możemy ślepo zagwarantować, że zgodzimy się na każde warunki, jakie zaproponuje nam zarządzający tym obiektem. Chodziło więc o to, aby drastycznie nie zmieniły się warunki, na jakich Śląsk korzysta ze stadionu, bo inaczej mogłoby to być dla nas bardzo kosztowne - wyjaśniali. Nie możemy się zgadzać na każde warunki w ciemno - wyjaśniali.

Bluj twierdził też, że WKS nie chciało zgodzić się na odsprzedanie akcji gdyby klub spadł do I ligi.
- Sport nie gwarantuje zawsze sukcesu. Załóżmy, że przez pięć lat zainwestowalibyśmy w klub 50 mln zł, a potem byśmy spadli. Musielibyśmy wtedy odsprzedać akcje po cenie nierynkowej. To trochę na zasadzie: "sprzedajemy ci coś, bo jesteś dobry, a jak będziesz zły, to ci to zabierzemy" - mówił Holanowski.

Poszło też o herb Śląska. Prawa do tego obecnego ma wojskowy WKS, który użycza go klubowi piłkarskiemu. Miasto miało wymagać w umowie (pod groźbą odkupienia akcji), żeby Śląsk zawsze grał pod tym herbem.
- Nie mogliśmy zagwarantować czegoś, na co nie mamy wpływu, bo przecież to nie my mamy prawa do herbu. W tej chwili w wojskowym WKS-ie są życzliwi ludzie, ale kiedyś przecież zarząd może się zmienić - powiedział Holanowski, który stwierdził, że konsorcjum zaproponowało nawet, że odkupi 10 proc. praw do herbu.
- Chcieliśmy wykreślić zapis, że jeśli miasto ma poniżej 51 proc. udziałów w klubie, to wojskowy WKS może wypowiedzieć umowę użyczenia herbu - stwierdzili udziałowcy konsorcjum.

Pytani o to, ile obaj panowie zainwestowali w Śląsk, nie chcieli jasno mówić.
- W ubiegłym roku - może na miesiąc przed pucharami - sami zaproponowaliśmy, że podniesiemy kapitał spółki o 600 tys. zł. Zarząd klubu nigdy nas o to nie prosił, a przecież zapewne byśmy to zrobili. Gdy co miesiąc spotykaliśmy się z prezesem Żelemem, przedstawiał nam dokumenty, z których wynikało, że spółka jest w coraz lepszej sytuacji - powiedział Holanowski i dodał, że w 2014 roku konsorcjum trzykrotnie podnosiło kapitał spółki. - W sumie przekazaliśmy kilkukrotność tych 600 tys. zł - zaznaczył.

Jak mówił "zawsze był problem z uzyskaniem jakichś dokumentów finansowych ze spółki". - Przez dwa lata prosiliśmy zarząd, by renegocjował umowę ze spółką Wrocław 2012, bo w tej chwili jest ona bardzo niekorzystna. Chciałem się dowiedzieć też, na co co roku idzie 1,6 mln zł w akademii Śląska, z której nie ma właściwie żadnego zysku, bo żaden z młodych zawodników nie zasila pierwszego składu. Zawsze były jednak jakieś ważniejsze sprawy do zrobienia - mówił Holanowski.
Gdy dziennikarze zapytali, dlaczego w takim razie - mając większość - nie zmienili zarządu, Holanowski stwierdził, że obecnego prezesa wybrało miasto i "była umowa", że ma zostać do końca kadencji. - Nie chcieliśmy robić awantury - dodał.

Obaj panowie kilka razy podkreślali, że to dzięki nim Śląsk wyszedł na prostą i w 2015 roku zanotował ponad 3 mln zł zysku.

Pytani o to, co będzie dalej stwierdzili, że nie chcą się kłócić z miastem i są gotowi do rozmów. - Możemy odprzedać udziały wskazanemu przez miasto inwestorowi, możemy je odsprzedać gminie Wrocław - mówił Han.
Nie padła deklaracje, że żadnych rozmów z magistratem nie będzie.
- Póki co, to oni nie odbierają od nas telefonów. Chcieliśmy spotkać się z prezydentem Blujem, ale nie było to możliwe. Potem z prezydentem Dutkiewiczem - to także się nie udało - powiedzieli i dodali, że od pewnego czasu ze stroną miejską dialog trwa tylko przez media.

Han z Holanowskim potwierdzili, że w najbliższym czasie ma zostać zwołane walne zgromadzenie akcjonariuszy, a jednym z jego punktów będzie emisja nowych akcji bez prawa kupna przez większościowego udziałowca - czyli konsorcjum. Miasto chce bowiem część 11-milionowego długu Śląska zamienić na akcje, by w ten sposób przejąć pakiet większościowy udziałów.
- Z jednej strony prezydent Bluj mówi publicznie, że chce byśmy razem poszukali inwestora. Z drugiej - zwoływane jest walne zgromadzenie. Proszę samemu odpowiedzieć sobie na pytanie, co chce zrobić miasto - powiedział Holanowski.

Pytany, czy konsorcjum poprze emisję nowych akcji (bez jego zgody nie można tego zrobić) stwierdził, że wtedy Śląsk stanie się ponownie miejską spółką, a to będzie dla niego niekorzystne.

Na konferencji nie pojawił się Marek Nowara, trzeci z udziałowców Wrocławskiego Konsorcjum Sportowego.
- Czy Pan Nowara chce się wycofać z konsorcjum? To bardziej pytanie do niego. W tej chwili nie zrzekł się żadnych funkcji i nadal jest m.in. członkiem rady nadzorczej - wyjaśnił Holanowski.

Członkowie konsorcjum odnieśli się też do słów prezydenta Rafała Dutkiewicza, który w TVP3 określił ich ironicznie "dżentelmenami" i stwierdził, że z "tymi panami" chyba nie warto już rozmawiać.

- Powiem krótko: takie stwierdzenia uwłaczają godności urzędowi prezydenta miasta - uśmiechnął się Holanowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Konsorcjum: Negocjacje trwały, a miasto kazało nam podpisać umowę (FILM) - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska