Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jacek Masiota: Klubem, na którym można w Polsce zarobić najwięcej, jest teraz Śląsk [WYWIAD]

Jakub Guder
fot. Paweł Relikowski/archiwum prywatne
Mecenas Jacek Masiota, który zasiada w Radzie Nadzorczej Śląska Wrocław, przygotowuje klub do sprzedaży miejskich akcji. Opowiedział nam, jak przebiega cały proces i wyjaśnił, dlaczego - jego zdaniem - Śląsk jest atrakcyjną formą dla potencjalnych inwestorów.

Da się zarobić na polskiej piłce?
Oczywiście, przy czym na piłce zarabiają piłkarze, menadżerowie oraz osoby, które kupią klub tanio, a potem drożej go sprzedadzą. Najlepszym dowodem na to jest ostatnia transakcja nabycia akcji Legii przez Dariusza Mioduskiego od Bogusława Leśnodorskiego i Macieja Wanzla. Pieniądze, które oni zarobili poprzez zbudowanie wartości spółki, są bardzo przyzwoite. To najlepszy dziś zarobek na piłce nożnej, gdy kupuje się spółkę za małe pieniądze, a sprzedaje za większe. Klubem, na którym dziś można najwięcej zarobić, jest Śląsk Wrocław.

Dlaczego?
Bo o wartości klubu - poza zdolnościami zarządzających - świadczy też potencjał miasta. Nie ma w Polsce większego miasta, które ma klub na sprzedaż.

Czyli Pana zdaniem Śląsk jest atrakcyjną firmą?
Jeśli ktoś chce inwestować w piłkę nożną, w sport, to jest to najlepsza z możliwych inwestycji. Żeby jednak nie było wątpliwości: potrafię znaleźć 1000 lepszych sposobów na inwestowanie pieniędzy i na ich zarobienie.

Zgadza się Pan z taką opinią, że w polskim sporcie wciąż jest za dużo prezesów-działaczy, a za mało prezesów-menadżerów?
Nie. Jeśli ktoś zna się na biznesie, a nie zna się na piłce nożnej, nie ma zdolności menadżersko-sportowych, to na pewno będzie musiał nauczyć się tego na własnych błędach. Będzie go to bardzo drogo kosztowało. To niezwykle specyficzny rynek, część rynku „przyjemnościowego”, który w Polsce dynamicznie rośnie, bo się bogacimy jako społeczeństwo. Stwierdzenie, że mamy za dużo działaczy, a za mało menadżerów jest błędne w tym sensie, że trzeba mieć jednocześnie kompetencje zarządcze i ekonomiczne oraz mieć pojęcie o tym rynku. Bez tych dwóch elementów będzie bardzo słabo. Nikt z rynków finansowych nie będzie na przykład w stanie zrozumieć, że trzeba zapłacić menadżerowi duże pieniądze za jakiegoś piłkarza. Nie wiadomo dlaczego, po co i w jakim celu. Wszyscy traktują to jako jakieś okradanie, a ten rynek tak działa. Nie ma osoby, która byłaby w stanie to przełamać. Jeśli zatem ktoś nie ma doświadczenie na tym rynku, to będzie za to płacił.

Miał Pan już kilka podobnych zadań w swojej karierze zawodowej. Zadanie do wykonania w Śląsku jest trudne, bardzo trudne czy ekstremalnie trudne?
To jest trudne zadanie - z trzech powodów. Po pierwsze to klub miejski. Ustawa nakłada pewne rygory na obecnego właściciela Śląska, które powodują, że proces sprzedaży - w sensie prawnym - jest zwyczajnie trudniejszy. Po drugie - we Wrocławiu, inaczej niż to ma miejsce w Łodzi, w Poznaniu czy w Warszawie, nie ma takiego boomu na piłkę. Proszę zobaczyć, co się dzieje z frekwencją na Widzewie. Nie chciałbym dezawuować Śląska, bo to jest marka, ale nie ma tak silnych tradycji piłkarskich jak ma Widzew czy Lech. Ja mówię o faktach, a nie subiektywnych odczuciach. Jeśli chodzi o kluby wojskowe, to Śląsk też nie był najistotniejszy. Był ważniejszy niż Zawisza, ale drużyną wiodącą była Legia. Dlaczego to jest ważne? Bo ktoś, kto będzie inwestował w markę „Śląsk Wrocław”, musi to zrobić w większym zakresie, niż to się działo na przykład w Poznaniu. To będzie wydatek kilkunasto-, może kilkudziesięciomilionowy żeby zbudować pozytywne postrzeganie tej marki, a tym samym frekwencję i modę na Śląsk. Nie tylko wśród „ultrasów”, ale też wśród rodzin z dziećmi. Chodzi o to, żeby nie tylko takie osoby jak ja i pan poszły na Śląsk, ale też ludzie, dla których mecz WSK-u będzie alternatywą dla kina czy „Jazzu nad Odrą”. No i po trzecie - Śląsk w porównaniu do innych klubów z innych miast jest bardzo do tyłu. Przychody z merchandisingu są bardzo niskie. Klub żył ostatnio w zasadzie tylko z pieniędzy ekstraklasowych i miejskich dotacji. Co za tym idzie - tutaj właściwie trzeba zacząć wszystko od początku.

We Wrocławiu, inaczej niż to ma miejsce w Łodzi, w Poznaniu czy w Warszawie, nie ma takiego boomu na piłkę.

Co najbardziej interesuje potencjalnych inwestorów?
Dane finansowe są jawne w Polsce. Każdy może je uzyskać w Krajowym Rejestrze Sądowym. Oczywiście po podpisaniu odpowiednich umów o zachowaniu poufności. Oprócz tego inwestorzy interesują się zawsze dwoma rzeczami: umową stadionową i możliwością wyłącznego korzystania ze znaku towarowego. Kto buduje markę, to w nią inwestuje, a jeśli w nią inwestuje, to musi mieć wyłączne prawo do korzystania ze znaku towarowego. To są dwa elementy, które uważam za kluczowe. Trzeci element to kontrakty zawodnicze.

Śląsk piłkarski do tej pory niejako dzierżawił herb od Śląska „wojskowego”. To się udało jakoś rozwiązać?
Tak.

W jaki sposób?
Udało się wynegocjować takie umowy, które są z jednej strony korzystne dla Wojskowego Klubu Sportowego (stowarzyszenia), a z drugiej strony dla inwestorów. Udało się to uporządkować. To część mojego zadania, aby tak uporządkować spółkę, by była interesująca dla inwestorów. Do 13 maja wszystkie prowadzące do tego czynności zostaną zakończone.

Co ze stadionem? Czy sprzedaż Śląska jest transakcją wiązaną z zarządzaniem tym obiektem?
Nie.

Czy jest zapis o tym, że Śląsk musi grać na Stadionie Wrocław?
To jest poza sporem. Śląsk poza Wrocławiem nie ma racji bytu. Natomiast w statucie są zapisy, które zabezpieczają przed ewentualnym przeniesieniem klubu do innego miasta.

Każdy może złożyć ofertę za Śląsk?
To jest przetarg. Są dwa etapy - oprócz przetargu i ceny za akcje jest jeszcze umowa inwestycyjna. Dzięki temu możemy weryfikować inwestorów.

Czy od kiedy jest Pan w radzie nadzorczej, to sugeruje Pan zarządowi jakieś działania, które poprawiłyby wizerunek klubu? To pewnie pomogłoby w sprzedaży.
Nie. To nie jest mój zakres obowiązków. Ja jestem odpowiedzialny za przygotowanie spółki do sprzedaży. Nie za wizerunek i bieżące zarządzanie klubem.

Ilu jest w tej chwili inwestorów zainteresowanych Śląskiem? Prezydent Maciej Bluj mówił niedawno o czterech.
Proszę wybaczyć - nie mogę nic mówić na temat tego procesu.

Miasto oczekuje, że nowy inwestor włoży do klubu konkretne pieniądze?
Tak jak mówiłem - jednym z etapów całego procesu jest umowa inwestycyjna. Ona nakłada pewne obowiązki na miasto, ale też na inwestora.

Czy spotykał się Pan z panami Hanem i Holanowskim? Rozmawiał o ich akcjach?
Nie. Z tego co wiem, to niektórzy inwestorzy spotykali się z przedstawicielami konsorcjum. Nie wiem, czy z całym. Ja jestem wynajęty do sprzedaży części akcji należących do miasta.

Z tego co wiem, to niektórzy inwestorzy spotykali się z przedstawicielami konsorcjum.

A jak oceni Pan uaktualnioną wycenę akcji klubu?
W przypadku wyceny przedsiębiorstwa z faktami się nie dyskutuje. Z jednej strony aktywami, które są najważniejsze dla takiego przedsiębiorstwa, są piłkarze, ale z drugiej strony dosyć znacząco zrestrukturyzowano zadłużenie. Finalnie ta wartość jest godziwa. Oczywiście dowiedzą się o niej inwestorzy.

Pana zdaniem - jakie są procentowe szanse, że uda się latem sprzedać Śląsk?
Zakończymy z pewnością wszystkie procedury. Terminy zostaną dotrzymane. Powiem więcej - musimy zdążyć ze wszystkim do pierwszego tygodnia lipca. Natomiast nie potrafię przewidzieć przyszłości i nie powiem teraz, czy oferty, które złożą inwestorzy, będą zadowalały miasto. Od tego zależy sukces tego przedsięwzięcia. Nie mam jednak wątpliwości, że jakieś oferty zostaną złożone.

A jeśli klub spadnie z ligi, to dojdzie do sprzedaży?
Nie sądzę. To oczywiście zależy od inwestora, nie od nas, ale jest to mało prawdopodobne. Proszę zwrócić uwagę, jaka jest olbrzymia różnica w przychodach między klubami Ekstraklasy a I ligi.

Pana zdaniem - Śląsk potrzebuje dużo czasu, by nadrobić zaległości nad krajową czołówką? Dekadę?
To jest dobra perspektywa czasowa. Budżet Lecha czy Legii budowany jest sukcesywnie od 10 lat. To, że dziś jest on na poziomie 80-90 milionów zł, to nie efekt rocznej pracy. Innymi słowy - to musi być stabilny właściciel i stabilna strategia przez kilka lat. 5-10 lat w zależności od tego, jak będzie się rozwijał Wrocław i jak będzie zarządzany Śląsk.

Rozmawiał @JAKUBGUDER

MAGAZYN SPORTOWY24 - Piotr Czachowski podsumowuje rundę zasadniczą Ekstraklasy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Jacek Masiota: Klubem, na którym można w Polsce zarobić najwięcej, jest teraz Śląsk [WYWIAD] - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska