Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mój przyjaciel Adam. Wspomnienie legendy polskiej koszykówki

Cyprian Dmowski
- Wygrał w życiu wszystko. W sporcie - worek laurów i medali oraz nieśmiertelność, jako jeden z najlepszych polskich koszykarz w historii. W życiu osobistym – wspaniałą, kochającą się rodzinę - wspomina Adama Wójcika redaktor Cyprian Dmowski
- Wygrał w życiu wszystko. W sporcie - worek laurów i medali oraz nieśmiertelność, jako jeden z najlepszych polskich koszykarz w historii. W życiu osobistym – wspaniałą, kochającą się rodzinę - wspomina Adama Wójcika redaktor Cyprian Dmowski Tomasz Hołod/Polska Press Grupa
- Adam był cztery lata starszy ode mnie. Gdy zaczynałem naukę w liceum, on –wysoki, chudy jak pogrzebacz – grając w Gwardii Wrocław, w 1990 roku celnymi rzutami wolnymi zamknął Śląskowi Wrocław drogę do finału mistrzostw Polski - pisze Cyprian Dmowski wspominając legendę polskiej koszykówki, zmarłego w sobotę Adama Wójcika. Poniżej całe wspomnienie i bardzo osobiste pożegnanie z Adamem Wójcikiem napisane przez wieloletniego dziennikarza sportowego i redaktora Gazety Wrocławskiej - Cypriana Dmowskiego.

Adam był cztery lata starszy ode mnie. Gdy zaczynałem naukę w liceum, on –wysoki, chudy jak pogrzebacz – grając w Gwardii Wrocław, w 1990 roku celnymi rzutami wolnymi zamknął Śląskowi Wrocław drogę do finału mistrzostw Polski. Temu samemu Śląskowi, który później, wspólnie z Maćkiem Zielińskim i Dominikiem Tomczykiem poprowadził do największych sukcesów w historii klubu i miasta.

Czasy były niełatwe, dzisiejsza młodzież nie jest w stanie tego zrozumieć. – Adam zrobił sobie siłownię z kija od szczotki i jakichś worków z piaskiem. I tak trenuje w domu – opowiadał mi trener Jacek Kalinowski, gdy w 1993 roku jako młody dziennikarz przyszedłem na pierwszy trening Aspro Wrocław po wakacyjnej przerwie, gdy koszykarze „haratali w gałę” na asfaltowym boisku nieopodal basenu przy ul. Racławickiej. Cofanie nogi? Obawa o kontuzję, zdarcie skóry z nóg i rąk? Nie ma mowy. Nikt nie odpuszczał.

Wielcy faceci walczyli na poważnie, aż trzeszczało, kopali z całej siły zarówno piłkę, jak i nogi rywali. Tak wykuwały się charaktery.

Adam był wtedy wstydliwym, młodym chłopakiem. Trudno było namówić go na rozmowę, sprawić, by choć trochę się otworzył. Jeszcze nie czuł wokół siebie celebryckiej atmosfery, która niebawem miała do niego przylgnąć na stałe. Ale gdy już się to stało, Adam pozostał sobą. Skromnym, życzliwym, wspaniałym człowiekiem o wielkim sercu. Grzał się w blasku swojej zasłużonej sławy, ale nie miał ani jednej z wad, jakich nie znosimy u celebrytów. Naprawdę, ani jednej.

Wygrał w życiu wszystko. W sporcie - worek laurów i medali oraz nieśmiertelność, jako jeden z najlepszych polskich koszykarzy w historii. W życiu osobistym – wspaniałą, kochającą się rodzinę. Żona Krystyna wspierała go zawsze z całych sił. Podsuwała lektury, zabierała do kin i teatrów. Adam bardzo szybko z nieśmiałego milczka stał się oczytaną, obytą i elokwentną duszą towarzystwa. Prawdziwym człowiekiem renesansu, który potrafił zaskoczyć celną uwagą na temat przeczytanej książki, czy oglądanego zabytku albo obrazu. Całość uzupełniają synowie Jan i Szymon. Kropla w kroplę jak tata i mama.

Gdy człowiek wchodzi na piedestał, wokół niego zawsze pojawiają się tabuny ludzi próbujących uszczknąć z tego coś dla siebie. Adam jednak gromadził wokół siebie niemal wyłącznie przyjaciół. To proste do wytłumaczenia – bo sam był najlepszym przyjacielem i kumplem, jakiego można było sobie wymarzyć. Nawet kiedy spotykało się z nim po latach, od razu było jasne, że nic się nie zmieniło. Przyjaźń Adam traktował bardzo serio. To, że można na niego liczyć było tak samo oczywiste, jak to, że po nocy nastaje dzień. Przekonałem się o tym w czasie, gdy los sprawił, że bardzo potrzebowałem wsparcia. Znajomi i przyjaciele albo udawali że nie wiedzą, albo szukali wymówek, usprawiedliwień. Adam z Krysią o nic nie pytali. Wyciągnęli pomocną dłoń. Nigdy im tego nie zapomnę.

Będzie nam bardzo brakowało Adama. Wspaniałego, dobrego człowieka. Autorytetu i idola niespotykanego już w czasach, w których emocje młodzieży rozpalają anonimowi blogerzy i jutuberzy, paplający o niczym. Nie ma nic trudniejszego, niż żegnać najbliższych i przyjaciół. Nie wstydzę się łez.

Cyprian Dmowski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Mój przyjaciel Adam. Wspomnienie legendy polskiej koszykówki - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska