Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Natalia Czerwonka: Na urlop w Nepalu zabiorę medal za bieg drużynowy

Tomasz Biliński
Tomasz Biliński
Natalia Czerwonka indywidualnie zalicza igrzyska w Pjongczangu do udanych. Czeka ją jeszcze start w biegu drużynowym.
Natalia Czerwonka indywidualnie zalicza igrzyska w Pjongczangu do udanych. Czeka ją jeszcze start w biegu drużynowym. Pawel Relikowski / Polska Press
Natalia Czerwonka zajęła 12. miejscu w wyścigu łyżwiarek szybkich na 1000 m. - Jestem zadowolona, bo to był mój najlepszy przejazd w tym roku. Jestem przykładem sportowca, który pokazał, że po ciężkim wypadku można wrócić w świetnym stylu. Zasłużyłam na odpoczynek - podsumowała 30-letnia zawodniczka, która zapowiada, że igrzyska w Pjongczangu nie są jej ostatnimi. Złoty medal zdobyła Jorien Ten Mors, srebrny Nao Kodaira, a brązowy Miho Takagi. Druga z Polek w stawce, niespełna 18-letnia Karolina Bosiek, była 29. (na 31 zawodniczek).

Rywalizację na 1000 metrów zakończyła Pani na 12. miejscu, a na 1500 m na dziewiątej. One Panią satysfakcjonują?
Chciał
am być w ósemce, która jest marzeniem polskich sportowców, bo ona daje większy spokój w przygotowaniach do kolejnych sezonów. Nie ukrywam, że od mojego wypadku było mi trudno. Poświęciłam bardzo dużo własnych środków, a także pieniędzy od sponsorów. Nieocenione wsparcie dała mi rodzina. Dzięki nim wszystkim tu jestem. Odłączenie się od kadry i dołączenie do grupy short tracku nie było łatwe. Wytyczyłam swoją ścieżkę, ona zadziałała. Jestem szczęśliwa, choć może nie są to najlepsze momenty w karierze. Ale kosztowało mnie to mnóstwo wyrzeczeń. W tym roku nie byłam jeszcze w domu. Ale tak jak powiedział mój psycholog Wojciech Hera, sport na najwyższym poziomie to są wyrzeczenia. I od tego, jak dużo potrafimy znieść, jak dużo sobie odmówić, zależy poziom, na który się wejdzie. Dziś wiem, że zasłużyłam na odpoczynek. Wolnego nie miałam od trzech lat. Cztery lata temu miałam wypadek, jak tylko wróciłam do zdrowia, od razu weszłam w cykl przygotowań. Wierzę, że do Pekinu polecę po medal. Plan będzie ułożony czteroletni, bo tak postępuję sportowcy, którzy chcą coś osiągnąć. Mam nadzieję, że z tym samym trenerem, bo praca z nim sprawia mi niesamowitą radość.

Pani falstart w środowym biegu na 1000 metrów wynikał z nerwów?
Źle się ustawiłam, trochę za wąsko. Noga mi odjeżdżała. Przed falstartem nie byłam zdenerwowana, wręcz przeciwnie - rozluźniona. Natomiast po nim trochę się spięłam, pojawił się stres, zaczęły mi dygotać ręce... Mimo to i tak jest to mój najlepszy przejazd w tym roku, z czego bardzo się cieszę.

Najlepszy bieg, ale i tak zajęła Pani 12. miejsce.
To był bardzo trudny wyścig, a stawka bardzo wyrównana. Mimo to jestem zadowolona. Tak naprawdę do czołówki na 1000 metrów zaczęłam wkradać się rok temu. Wtedy trener mi pokazał, że mogę z powodzeniem ścigać się na tym dystansie. I widać, że mam jeszcze rezerwy. Patrząc na przebieg, na pierwszym okrążeniu dziewczyny tak daleko mi nie odjechały. Sądzę że brakuje mi trochę biegów za mężczyznami, a mamy fajną grupę sprinterów. Mam nadzieję, że wszyscy - trenerzy, zawodnicy i związek - zaczniemy pracować na wspólny sukces i wprowadzimy łączone treningi.

Do medalu zabrakło Pani 1,4 sek.
Teoretycznie to nie jest dużo. Trener po biegu mówił mi: "jak to jest, że na 500 m przed metą przegrywasz z wielokrotną medalistką olimpijską Ireen Wust o 0,4, a na mecie tracisz jeszcze więcej". Można więc znaleźć elementy do poprawy i wiem, że mogę to zrobić. Choć indywidualnie to moje najlepsze igrzyska, to nie ostatnie. Wiem, że mogę zdobywać medale.

Co musi Pani poprawić?
Wytrzymałość i szybkość. Mam jeszcze rezerwy na przykład w pozycji, muszę ją obniżyć. Poza tym dalej pracować w podobny sposób, jak dotychczas. Włączenie w tym roku short tracku do przygotowań pokazało, że warto. Przykładem niech też będzie Jorien Ter Mors, która zdobyła złoty medal na 1000 metrów. Gdy wróciła z obozu w Japonii, to jak ją zobaczyliśmy, zrobiliśmy: "wow!". Niesamowite jest przełożenie z małego toru na większy. Lepiej się jedzie wiraż. W short tracku są dużo większe napięcia mięśniowe i działa dużo większa siła odśrodkowa. Tak naprawdę, po powrocie na dłuższy tor czuje się lekkość i miękkość. Jest piękny flow i się leci. Śmiejemy się, bo trener cały czas namawia Patrycję Maliszewską, żeby nie opuszczała short tracku, ale dołączyła do nas. Mogłaby mieć spore możliwości.

Wypadek cztery lata temu, gdy jadąc na rowerze zderzyła się Pani z traktorem, spowodował traumę bardziej fizyczną czy psychiczną?
Fizyczną, bo psychicznie jestem mocna. Po wypadku nie byłam załamana. Po prostu było mi smutno, gdy oglądałam zawody w sezonie, w którym mnie nie było. Jestem kolejnym przykładem sportowca, który pokazuje, że można wrócić i zrobić to w dobrym stylu.

Kto Pani w tym pomógł?
Mnóstwo ludzi. Dzięki wypadkowi spotkałam fantastyczne i bardzo życzliwe osoby. Oczywiście największym wsparcie była mama. To ona mnie myła, karmiła i ubierała. Miałam połamany kręgosłup, prawie skończyłam na wózku. Samodzielnie nie byłam w stanie nic zrobić. Poza tym osoby, z którymi pracuje do dziś, czyli trener Arkadiusz Skoneczny, trener od treningu siłowego Jakub Jaworski, mój psycholog Wojciech Hera i wiele innych osób. Prawdą jest, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie.

W Pjongczangu czeka Panią jeszcze jeden start. Razem z Luizą Złotkowską i Katarzyną Bachledą-Curuś weźmiecie udział w biegu drużynowym. Kiedy zaczniecie się do niego przygotowywać?
W czwartek na pewno będę miała dzień odpoczynku. Po biegu na 1500 m [dziewiąte miejsce - red.] bardzo późno poszłam spać. We wtorek miałam taki dziwny dzień. Siedział we mnie smutek, czułam niedosyt. Ale przełamałam to, na 1000 metrów pokazałam się z dobrej strony, trener też jest ze mnie zadowolony, a to daje mi ogromną radość i świadomość, że można więcej. W każdym razie treningi drużynowe zaczniemy pewnie w piątek.

Ostatnio mówiłyście, że od dawna ze sobą nie trenujecie. Jak więc to będzie wyglądało?
To trenera trzeba zapytać. Wiem tyle, że będziemy jechać w kółko i skręcać w lewo (śmiech).

Jakie widzi Pani szanse na podium?
One są, ale medal trzeba będzie wyszarpać. Jesteśmy doświadczonymi zawodniczkami. Mam nadzieję, że nasza mądrość przełoży się na to, co będzie się działo podczas biegu.

Wspomniała Pani o odpoczynku. Ponoć wybiera się Pani do Nepalu
Tak! Lecimy razem z Luizą Złotkowską. Jestem osobą, która nie usiedzi w miejscu. Na plaży leżeć nie będę, a coś ekstra mi się należy za te lata poświęceń. Miało być Kilimandżaro, ale lecimy w połowie kwietnia - bo wcześniej żeni się Sebastian Kłosiński - a tam wtedy jest pora deszczowa. Padło na wycieczkę do Nepalu, pod Mount Everest. Mam nadzieję, że damy radę i złapiemy górskiego bakcyla. Potem będziemy jak kozice biegać po górach (śmiech)! Fajnie jest w swojej karierze znaleźć coś nowego. U mnie było kolarstwo, jest short track, z którego nie będę rezygnować, może będą góry...

Zabieracie łyżwy?
Nie, ale wezmę medal z biegu drużynowego.

Rozmawiał i notował w Gangneung Tomasz Biliński

Wszystko o IO Pjongczang 2018 - polub nas i bądź na bieżąco!

Sportowy24.pl

10 transmisji z Igrzysk w Pjongczangu, których nie możesz przegapić!

**Magazyn Sportowy24 na

Igrzyska Olimpijskie 2018 w Pjongczangu

**

Więcej wideo na Youtube Sportowy24 - zasubskrybuj i nie przegap!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Natalia Czerwonka: Na urlop w Nepalu zabiorę medal za bieg drużynowy - Portal i.pl

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska