Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Widać już "efekt Magiery" w Legii. Długo wyczekiwana wygrana, do tego z silną Lechią

Piotr Bernaciak, psz
Legia Warszawa - Lechia Gdańsk 3:0
Legia Warszawa - Lechia Gdańsk 3:0 Bartek Syta / Polska Press
Legia Warszawa wysoko pokonała Lechię Gdańsk (3:0) w sobotnim meczu 11. kolejki Lotto Ekstraklasy. Mistrz Polski pokazał kawał dobrego futbolu w pierwszej połowie, ale w bramce gości cuda wyczyniał Vanja Milinković-Savić. Po przerwie młody Serb popełnił jednak fatalny błąd, a piłkarze Jacka Magiery trzykrotnie trafili do siatki.

Dzisiejsze spotkanie mistrza Polski z wiceliderem Ekstraklasy zapowiadało się niezwykle ciekawie. Dołujący w ostatnich miesiącach mistrz Polski podejmował jednego z głównych kandydatów do tytułu mistrzowskiego w obecnych rozgrywkach. Spotkanie 11. kolejki Lotto Ekstraklasy miało również być okazją do debiutu Jacka Magiery w roli trenera Legii Warszawa przy Łazienkowskiej. Szlagier weekendu zgromadził przy Łazienkowskiej około 25 tysięcy widzów, w tym sporą część stanowili fanatycy z Gdańska, którzy stawili się w Warszawie w godnej liczbie.

Warto przyjrzeć się składom obu drużyn. Legia zaczęła spotkanie w innym składzie niż w Lizbonie. Do jedenastki powrócił Vadis-Odjidja Ofoe, a także, dość niespodziewanie, Kasper Hamalainen. Zmienili oni Thibaulta Moulina i Steevena Langila, a więc tych, którzy w ekipie Legii zaprezentowali się najgorzej. W składzie gości w porównaniu z ostatnim meczem z Ruchem Chorzów nastąpiła tylko jedna zmiana, Rafała Wolskiego zastąpił Michał Chrapek. Można więc powiedzieć, że zmierzyły się ze sobą dwa najlepsze składy obu drużyn, zapowiadało się dobre widowisko.

Spotkanie rozpoczęli gospodarze. To właśnie Wojskowi lepiej weszli w mecz, i już w pierwszej minucie było bardzo groźnie w szesnastce gości. Niebezpiecznie długo przy piłce utrzymywał się Miroslav Radović, Serb oddał strzał i wydawało się, że trafił jednego z gości w rękę. Gwizdek sędziego Marciniaka milczał, a dobitka Tomasza Jodłowca z dystansu była niecelna. Pierwsza stuprocentowa sytuacja również nalezała do legionistów. Efektowne podanie Vadisa Odjidji-Ofoe do Miroslava Radovicia zmyliło obrońców Lechii, dokładnego dośrodkowania skrzydłowego Legii nie zdołał jednak posłać do siatki Nemanja Nikolić - Węgier uderzył wprost w stojącego w bramce Vanję Milinkovicia-Savicia.

Pierwsze dziesięć minut meczu należało do gospodarzy, ale potem do głosu doszli goście. Przez ładnych parę minut konstruowali swoje akcje, głównie na prawym skrzydle. Licznych dośrodkowań próbował Joao Nunes, ale obrona Legii radziła sobie z górnymi podaniami znacznie lepiej, niż w poprzednich meczach - widać w tym było rękę Jacka Magiery. W 33. minucie przed świetną szansą do zdobycia bramki stanął Flavio Paixao, świetnie jednak zachował się Arkadiusz Malarz, wychodząc z bramki i wykopując piłkę na aut.

Do końca pierwszej połowy nie mieliśmy już dobrych sytuacji bramkowych, trzeba było jednak odnotować zdecydowany progres w grze mistrza Polski. Legia potrafiła zamknąć gości w ich szesnastce, zmusić do rozpaczliwej defensywy. Kilka naprawdę dobrych interwencji zaliczył Vanja Milinković-Savić. W pierwszych 45 minutach nie padły żadne gole, ale okazji było sporo, dlatego liczyliśmy na to, że padną one po kwadransie przerwy. Imponowała statystyka strzałów w pierwszych trzech kwadransach - 16:5 na korzyść gospodarzy, ale aż siedem z nich to uderzenia zablokowane, to efekt szturmu na bramkę Lechii w pierwszych minutach.

Drugą część meczu rozpoczęli zawodnicy Lechii Gdańsk. Od samego początku ponownie do ataków wzięli się legioniści. Udało im się dopiąć swego dość wcześnie, bo już w 49. minucie. Dośrodkowanie Adama Hlouska z rękawic wypuścił Vanja Milinković-Savić, a błąd bramkarza pewnie wykorzystał Guilherme. Krótko po utracie bramki trener Piotr Nowakl zareagował zmianą. Na boisku pojawił się Grzegorz Kuświk, a więc ten, który zdobył bramkę dla Lechii w jej ostatnim meczu przy Łazienkowskiej. Zmiany dokonał także Jacek Magiera, wpuszczając na murawę Thibaulta Moulina. Już po chwili jednak gospodarzy podwyższyli swoje prowadzenie. Vadis Odjidja-Ofoe popisał się przeszywającym podaniem w polu karnym gości, strzeleckim sprytem popisał się drugi raz Guilherme.

Na 3:0 mógł podwyższyć Miroslav Radović, ale Serb przestrzelił w stuprocentowej sytuacji po doskonałym podaniu Nemanji Nikolicia. Niesamowitą wrzawę na stadionie wywołał (który to już raz?) Vadis Odjidja-Ofoe, Belg sam minął całą obronę Lechii, stanął przed bramkarzem i uderzył w poprzeczkę. Tym razem szczęście uśmiechnęło się dla gości, ale już w 70. minucie spotkania Legia strzeliła trzeciego gola. Kontra przyniosła Legii bramkę, Miroslav Radović pięknym podaniem obsłużył Nemanję Nikolicia, Węgier z dużym spokojem posłał piłkę do siatki. Gole dla Legii wisiały w powietrzu, legioniści wciąż zagrażali bramce Lechii nic nie robiąc sobie z wyniku. Brylował wprowadzony na boisko Vako Kazaiszwili. Najlepszą okazję dla gości zmarnował Grzegorz Kuświk. Doświadczony napastnik nie zdołał wbić do bramki dośrodkowania Flavio Paixao.

Na dwie minuty przed końcem regulaminowego czasu gry drugą żółtą kartką ukarany został Miroslav Radović. Mimo to końca spotkania wynik nie uległ już zmianie. Legia zdominowała Lechię, szczególnie w drugiej połowie, kiedy zdobyła trzy w pełni zasłużone bramki, wynik mógł nawet być wyższy. Aż ciężko w to uwierzyć, ale to dopiero pierwsze trzy punkty na własnym terenie w obecnych rozgrywkach, a drugie zwycięstwo biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki.

Sroga kara dla Legii! UEFA zamknęła stadion na mecz z Realem!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Widać już "efekt Magiery" w Legii. Długo wyczekiwana wygrana, do tego z silną Lechią - Gol24

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska