Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ślęza - CCC: Mistrzostwo zdobywa się w finale

Michał Rygiel
Paweł Relikowski
W niedzielę Ślęza Wrocław poniosła pierwszą porażkę w sezonie, przegrywając z CCC 67:76. Polkowiczanki zrewanżowały się Ślęzie za przegraną serię półfinałową z zeszłego sezonu

- To dziś są derby? Nikt mi tego nie powiedział. To wyjaśnia, dlaczego dziś jest wypełniona hala i skąd ten fantastyczny doping - mówiła nam po meczu Alysha Clark, skrzydłowa CCC Polkowice i jedna z bohaterek spotkania pomiędzy mistrzyniami Polski a brązowymi medalistkami kraju.

- Naprawdę, nikt mi o tym nie powiedział. Nie mówię po polsku, a trener jest Grekiem. Zapamiętam to na przyszłość. Dzisiejszy mecz traktowałam jak każde inne spotkanie, które po prostu trzeba było wygrać - kontynuowała amerykańska koszykarka, gdy dopytywaliśmy, czy nikt w klubie nie wykorzystywał lokalnej rywalizacji jako motywacji.

Na trybunach wszystko zgodnie z planem. Hala wrocławskiego AWF-u pękała w szwach, pojawili się także fani z Polkowic, których wspierała ich maskotka, polkowicki tygrys. Obie grupy kibiców nie ustawały w dopingu, a podczas pościgu Ślęzy za polkowiczankami było głośniej niż na niejednym koncercie. Emocje sięgały zenitu nie tylko na miejscach przeznaczonych dla fanów, bo również na parkiecie wrzało.

Pieklili się zwłaszcza obaj szkoleniowcy, którzy zdecydowanie przyczynili się do zniszczenia parkietu w hali AWF-u. George Dikeoulakos co chwila podskakiwał ze złości, gdy jego podopieczne zbyt łatwo wpuszczały rywalki w strefę podkoszową bądź zostawiały je bez krycia na obwodzie.

Grecki szkoleniowiec CCC ani na chwilę nie usiadł na ławce rezerwowych, cały czas dyrygując poczynaniami swoich zawodniczek.

Po drugiej stronie parkietu swój mecz rozgrywał Arkadiusz Rusin, który też przecież słynie z żywiołowych reakcji. Prawdę mówiąc, wypadałoby obejrzeć ten mecz dwa razy - najpierw obserwując zmagania koszykarek, a potem śledząc zachowania trenerów. Gdy emocje już opadły, obaj szkoleniowcy na chłodno podsumowali spotkanie.

- W końcu mamy skład do pracy, wygraliśmy dzięki naszej dobrej defensywie. Dzięki niej mieliśmy też lepsze podejście do gry w ataku. Myślę, że to był klucz do zwycięstwa - mówił Dikeoulakos.

- W pierwszej połowie zagraliśmy fatalnie w obronie. Pozwoliliśmy się otworzyć praktycznie wszystkim kluczowym zawodniczkom zespołu z Polkowic. Zdobywając 67 punktów, zawsze można wygrać, jeżeli defensywa jest na odpowiednim poziomie. Ale nasza obrona była dziś słaba - tłumaczył z kolei Arkadiusz Rusin.

Ślęzie w niedzielny wieczór zabrakło przede wszystkim centymetrów pod koszem. Tijana Ajduković, jedyna koszykarka 1KS-u, która ma ponad 190 cm wzrostu, błyskawicznie popadła w kłopoty z przewinieniami. Serbska środkowa zagrała tylko dziewięć minut, w których zdobyła sześć punktów i zebrała dwie piłki.

Bez straszaka w postaci Ajduković w pomalowanym brylowała Artemis Spanou (14 punktów, 4 zbiórki ofensywne), z łatwością pod kosz wchodziły także Temi Fagbenle czy wspomniana Clark.

- Tijana to dla nas bardzo duże wsparcie w obronie. Przede wszystkim robi różnicę swoimi gabarytami. Musimy być jednak gotowe na takie sytuacje i radzić sobie także bez niej - podkreślała Agnieszka Kaczmarczyk.

- Próbowaliśmy zmieniać obronę z indywidualnej na strefową, ale generalnie to nie ma znaczenia, jak jest obrona. To jest kwestia zaangażowania i przygotowania mentalnego. Grając w tej lidze z mocnymi przeciwnikami, tracąc do przerwy 45 punktów, stawiamy się w bardzo trudnej sytuacji - to z kolei jeszcze raz Rusin, który w przeciwieństwie do poprzednich ligowych spotkań Ślęzy tym razem nie mógł być zadowolony ani z gry swoich zawodniczek, ani z wyniku.

Wrocławianki w niedzielę bardzo odbiegły od swoich założeń, szukając sposobu na odrobienie strat w rzadko używanej broni - rzutach za trzy punkty. 1KS oddaje średnio 16 takich prób na mecz, to czwarty najgorszy wynik w lidze. Przeciwko CCC aż 25 z 61 rzutów Ślęza oddała zza łuku. Trafiła tylko sześć, tyle samo co rywalki, które jednak próbowały zaledwie 14 razy.

Mistrzynie Polski za sprawą Sharnee Zoll-Norman minimalnie wygrały w asystach (20-19) i lepiej kontrolowały piłkę (10-15 w stratach), ale liczy się tylko wynik. A ten może być kluczowy dla drużyny z Polkowic, która wielkiego zwycięstwa potrzebowała jak ryba wody.

- Mam nadzieję, że to będzie nasze przełamanie, bardzo na to liczę - śmiała się Clark. A w Ślęzie stoicki spokój.

- W rewanżu wygramy dwunastoma. A poza tym mistrzostwa zdobywa się w finałach - mówiła w kuluarach prezes Słęzy Katarzyna Ziobro-Franczak. Co by nie mówić, we Wrocławiu wiedzą o tym doskonale.

Ślęza Wrocław - CCC Polkowice 67:76 (19:23, 20:22, 18:18, 10:13)
Ślęza: Kaczmarczyk 13 (1x3), Treffers 9 (1), Perez Torres 3 (1), Kastanek 14, Zoll-Norman 6 - Szybała 7 (1), Ajduković 6, Ndiba 7 (2), Sosnowska, Sklepowicz, Ursu-Kim.
CCC: Fagbenle 8, Clark 9, Holmes 16 (1), Gajda 10 (2), Dikeoulakou 17 (2) - Spanou 14, Leciejewska 2, Sandrić, Stankiewicz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska