Waldemar Fornalik mówił przed meczem, że jego piłkarze pracowali głównie nad defensywą. Mariusz Rumak z kolei podkreślał, że nadeszła czas, żeby Śląsk zaczął strzelać i wygrywać u siebie. I o ile pierwsza część zapowiedzi Rumaka się spełniła, tak druga niestety nie.
Pierwsze piętnaście minut przebiegło w tempie zbliżonym bardziej niedzielnemu spacerowi niż spotkaniu piłki nożnej. Obie drużyny miały pojedyncze sytuacje, ale żadna nie przynosiła konkretów w postaci groźnych uderzeń. W środku pola dobrą pracę starał się wykonywać Morioka, lecz jego prostopadłe podania albo były marnowane przez spalone i problemy z przyjęciem Bilińskiego albo trafiały pod nogi rywali.
Pierwsza dogodna szansa dla Śląska powstała z błędu rywali - źle zagrał Rafał Grodzicki, a sam na sam wyszedł japoński rozgrywający. Zmarnował jednak idealną szansę na wyprowadzenie Śląska na prowadzenie, choć z piłką mógł zrobić dosłownie wszystko.
W 27 minucie spotkania padł niechlubny rekord ligi, mianowicie 297 minut bez strzelonej bramki na jednym ze stadionów. Ta passa szybko jednak się zatrzymała - dziesięć minut później stary znajomy, Piotr Ćwielong przeprowadził dwójkową akcję z Patrykiem Lipskim, młody pomocnik w tempo dograł do byłego skrzydłowego Śląska, a ten ładnym lobem pokonał Pawełka.
Po przerwie Ruch nie potrzebował wiele czasu na podwyższenie prowadzenia. W 52 minucie przy rzucie rożnym nie popisał się Pawełek, ktory powinien piłkę piąstkować, nie zaś łapać. Morioka podszedł do Ćwielonga zbyt pasywnie żeby zmusić zawodnika Ruchu do błędu i ten plasowanym strzałem sprzed szesnastki umieścił piłkę w siatce.
Kolejne minuty nie przyniosły większych zmian, głównie dlatego że dynamiki w poczynaniach obu drużyn było jak na lekarstwo. Śląskowi pomogło dopiero wprowadzenie trzech nowych zawodników - Engelsa, Riery i Romana. To właśnie akcja dwóch ostatnich dała “Wojskowym” promyk nadziei. Młodszy z Hiszpanów dograł w pole karne do tego starszego, ten został przewrócony przez Kamila Lecha i jedenastkę pewnie wykorzystał Morioka.
To jednak wszystko, na co było stać Śląska w tym spotkaniu. Podopiecznym Mariusza Rumaka przez większość spotkania brakowało determinacji, i zacięcia. Za dużo w ich grze było niedokładności, a za mało agresywnego pressingu i dynamiki w konstruowaniu akcji.
Przerwa reprezentacyjna nie pomogła. Przed Śląskiem niestety jeszcze sporo pracy, a okazja na pierwsze w tym sezonie zwycięstwo u siebie już w piątek. Zadanie jednak będzie niezwykle trudne. Na Stadion Miejski przyjedzie rozpędzony lider z Białegostoku - Jagiellonia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?