Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polacy prowadzili już 2:0, ale nie wygrali! Kazachowie wyszarpali nam punkt

Maciej Pietrasik, psz
Od sensacyjnego remisu z Kazachstanem (2:2) rozpoczęli eliminacje do mistrzostw świata w 2018 roku podopieczni Adama Nawałki. Polacy prowadzili już 2:0 na boisku rywala, ale po zmianie stron szybko stracili całą zaliczkę.

Choć szkielet reprezentacji Polski pozostał ten sam, co w meczach fazy pucharowej Euro 2016, to w Astanie Adam Nawałka dokonał kilku zmian. Ta najmniej spodziewana to występ Bartosza Salamona na środku obrony wobec urazu, jaki zgłosił Michał Pazdan. W linii defensywnej pojawił się też Maciej Rybus, a w pomocy od pierwszej minuty zagrali Piotr Zieliński i Bartosz Kapustka. Nie było więc Krzysztofa Mączyńskiego, który do Kazachstanu w ogóle nie pojechał, Artura Jędrzejczyka, a także Kamila Grosickiego.

Na boisku nie zabrakło jednak liderów reprezentacji – Roberta Lewandowskiego, Kuby Błaszczykowskiego, Kamila Glika, czy Grzegorza Krychowiaka. Polacy byli zdecydowanymi faworytami w meczu z Kazachstanem i od początku narzucili niżej notowanemu rywalowi swoje warunki gry. Na efekty nie trzeba było długo czekać bo już w dziewiątej minucie do bramki trafił Kapustka. Akcję prawą stroną przeprowadzili Piszczek, Lewandowski i Błaszczykowski, ten ostatni dośrodkował w pole karne, a pomocnik Leicester nie miał problemów z wykorzystaniem tej sytuacji.

Do trzydziestej minuty poza tym golem działo się niewiele. Końcówka wynagrodziła nam to jednak z nawiązką. Najpierw Arkadiusza Milika nawiedziła zmora z Euro 2016 – miał przed sobą praktycznie pustą bramkę po znakomitej akcji Kapustki i Rybusa, lecz z kilkunastu metrów trafił jedynie w poprzeczkę. Na szczęście tej sytuacji nie musieliśmy rozpamiętywać zbyt długo, bo już dwie minuty później Lewandowski wywalczył rzut karny. Najpierw dobrze przyjął sobie piłkę w „szesnastce”, przerzucił ją nad obrońcą, który dopuścił się faulu, a później nasz kapitan sam wykorzystał „jedenastkę”. Poczekał, aż bramkarz zrobi ruch w prawą stronę, strzelił w lewo i Polacy prowadzili już 2:0.

Po tym trafieniu wydawało się, że w Astanie nic nam stać się już nie może. Poważne ostrzeżenie, a nawet dwa, nadeszło jednak jeszcze w pierwszej części gry. Najpierw Bauyrzhan Islamkhan przeprowadził znakomitą indywidualną akcję. Krychowiak nie nadążył za rywalem, Bartosz Salamon nie trafił z interwencją, przez co Islamkhan wyszedł sam na sam z Fabiańskim. Na szczęście dla nas, fatalnie spudłował. W 42. minucie Islamkhan występował już w roli dośrodkowującego, a akcję zamykał Islambek Kuat. Tym razem strzał był celny, lecz sytuację uratował Fabiański.

Kazachowie mogli nawet doprowadzić do remisu, ale równie dobrze prowadzenie Polaków mogło być do przerwy jeszcze wyższe. W samej końcówce kolejną znakomitą sytuację miał bowiem Milik. Wyszedł sam na sam, ale znów uderzył niecelne. Wcześniej była poprzeczka, tym razem słupek. 2:0 było jednak rezultatem, przy którym o zwycięstwo powinniśmy być spokojni.

I bylibyśmy, gdyby nie fatalny pierwszy kwadrans drugiej połowy. Śmiało można powiedzieć, że niektórzy z naszych reprezentantów po przerwie chyba nie wyszli na boisko. W 51. minucie gospodarze przeprowadzili akcję lewą stroną. Po dośrodkowaniu w pole karne piłka przeleciała nad głowami Salamona i Rybusa, a Sergey Khiznichenko przyjął sobie piłkę na klatkę piersiową i strzelając między nogami Fabiańskiego zdobył bramkę kontaktową.

Właśnie były napastnik Korony Kielce okazał się katem Polaków. Przez dwa lata gry w naszym kraju w oficjalnych meczach zdobył dwa gole. Teraz na dwa trafienia czekał zaledwie siedem minut. W drugiej akcji bramkowej dośrodkowanie nastąpiło z prawej strony, a Khiznichenko nieco szczęśliwie, ale ubiegł Fabiańskiego i doprowadził do remisu.

W ostatnim kwadransie było bardzo nerwowo. Dwa starcia Glika z Islamkhanem poskutkowały żółtymi kartkami, choć Polak za niesportowe zachowanie (trącenie nogą leżącego rywala) mógł nawet wylecieć z boiska. Kartki sypały się jedna za drugą, głównie dla Kazachów, a sędzia nie do końca panował nad wydarzeniami na murawie. Nie panowali nad nimi również nasi piłkarze, którzy nie potrafili zdobyć gola na wagę trzech punktów. A okazje ku temu były bardzo dobre – Lewandowski i Milik źle przyjmowali piłkę, przez co obrońcy zdążali z interwencjami. Błaszczykowski znów mógł zostać reprezentacyjnym bohaterem, lecz w jego wypadku zabrakło nieco szczęścia, bo trafił jedynie w słupek.

W końcówce Kazachowie grali na czas, często faulowali naszych piłkarzy, lecz remisu nie usprawiedliwia praktycznie nic. Ani daleki wyjazd, ani stosunkowo trudny teren, ani ostra gra rywali, ani sztuczna murawa. Prowadząc 2:0 Polacy powinni, a nawet musieli wywieźć z Astany trzy punkty. Zamiast tego mamy jedno oczko i start eliminacji, jakiego nie dopuszczał do siebie praktycznie nikt w naszym kraju. Przede wszystkim sami piłkarze, Adam Nawałka i Zbigniew Boniek, który podkreślał, że 12 punktów z Kazachstanem i Armenią to klucz do awansu. Tylu na pewno nie będzie, lecz musimy też pamiętać, że to dopiero początek drogi na mundial.

Najważniejsze letnie transfery z udziałem Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Polacy prowadzili już 2:0, ale nie wygrali! Kazachowie wyszarpali nam punkt - Gol24

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska