Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jach: Mam oferty, ale liczę na klub, w którym będę grał

Piotr Janas
Stoper KGHM Zagłębia Lubin Jarosław Jach opowiedział o wrażeniach po debiucie w reprezentacji Polski, rozmowie z Adamem Nawałką i rozpalonych nadziejach na wyjazd na mundial w Rosji. Zdradził też jakie warunki musi spełniać klub, do którego chciałby trafić zimą, powiedział o swojej drodze z Dzierżoniowa do Lubina, o mamie, która nie chciała by grał w piłkę i trudnych rozmowach z władzami klubu, gdy nie idzie.

Kiedy dowiedziałeś się, że znajdujesz się pod lupą Adama Nawałki?

Na dobrą sprawę dzień przed ogłoszeniem powołań dla piłkarzy z polskich klubów. Przed treningiem mieliśmy odprawę, po której trener Piotr Stokowiec zaprosił mnie do swojego pokoju i przekazał tę wiadomość.

Spodziewałeś się, że możesz zadebiutować w reprezentacji Polski jeszcze w tym roku?

Do momentu w którym się dowiedziałem o powołaniu, w ogóle nie zaprzątałem sobie tym głowy. Nawet mi przez myśl nie przeszło, że jeszcze przed mundialem w Rosji pojadę na zgrupowanie, a co dopiero, że zagram. Debiut na PGE Narodowym w Warszawie wspominam bardzo pozytywnie. To zupełnie inne doznania, niż gra w klubie. Na mecze Zagłębia przychodzi góra 10 tys. kibiców, a tam czułem, że stoi za mną nie tylko 10 kolegów i trenerzy, ale też ponad 50 tys. fanów wspierających nas przez pełne 90 min. Atmosfera ciągnie tę drużynę, dałem się jej ponieść.

Tremy debiutanta nie było widać. W zgodnej opinii ekspertów byłeś jednym z najlepszych na boisku, zarówno w spotkaniu z Urugwajem, jak i z Meksykiem. Co po zgrupowaniu powiedział Ci Adam Nawałka?

Trener był ze mnie zadowolony. Ja też czuję, że wypadłem co najmniej nieźle. Teraz jako reprezentant Polski jestem zobligowany do tak samo dobrej gry w klubie. Otrzymałem wiele cennych wskazówek od całego sztabu i bardziej doświadczonych kolegów, które już wdrożyłem do swojej gry. Na pewno występami z Urugwajem i Meksykiem nie zamknąłem sobie drogi do gry w reprezentacji, wręcz przeciwnie.

Nie pojechałeś na kadrę sam. Wraz z Tobą powołany został Jakub Świerczok. Czy Twoim zdaniem są w Zagłębiu inni piłkarze, którzy w niedalekiej przyszłości mają szansę wskoczyć do reprezentacji?

Jest wielu chłopaków w nazwijmy to - średnim wieku - czyli 20–24 latków. Już nie juniorzy, ale jeszcze niezbyt doświadczeni ligowcy, za to z dużym potencjałem. Przyszło do nas kilku piłkarzy z Nice 1 ligi, mam tu na myśli Bartosza Kopacza i Alana Czerwińskiego, obaj szybko zaadaptowali się do gry w Ekstraklasie. Myślę, że oni mają szansę w przyszłości trafić do kadry. Widać to nie tylko po ich występach, ale nawet po treningach. Chodzi o to jak pracują, ile czasu poświęcają na doskonalenie się, np. poprzez zostawanie po zajęciach. Zresztą dotyczy to nie tylko ich.

Wierzysz, że pojedziesz na przyszłoroczne mistrzostwa świata w innej roli niż kibic? A może selekcjoner dał Ci do zrozumienia, że myśli o Tobie bardziej w kontekście eliminacji do ME 2020?

Żadnej deklaracji nie było. Może wyjazd na MŚ w Rosji nie jest moim celem, ale zwietrzyłem szansę. Celem był wyjazd na młodzieżowe mistrzostwa Europy. To była jednak zupełnie inna sytuacja, wtedy wiedziałem, że jestem ważnym ogniwem w układance trenera Marcina Dorny. Co prawda u selekcjonera Adama Nawałki także zagrałem dwa razy po 90 min, ale nie zapominajmy o okolicznościach. Kto wie jakby to było, gdyby do dyspozycji byli Michał Pazdan i Marcin Kamiński, a wolnego na spotkanie z Meksykiem nie dostałby Kamil Glik. Twardo stąpam po ziemi i wiem, że kluczowa będzie teraz moja gra w klubie. Muszę przenieść poziom z reprezentacji na ligę i będę walczył o miejsce w kadrze na mundial.

A będziesz wtedy jeszcze piłkarzem KGHM Zagłębia Lubin, czy raczej klubu jednej z najlepszych lig w Europie?

Bardzo ciężkie pytanie. Jestem otwarty na zmianę pracodawcy, ale to musi być bardzo przemyślana decyzja. Czując szansę wyjazdu na mistrzostwa świata nie mogę wpakować się do klubu, w którym nie będę grał. Pozostanie w Lubnie daje mi niemal gwarancję gry do końca sezonu, więc niczego nie przesądzam. Kluczowe przy wyborze nowego klubu będą szanse na występy w pierwszym składzie i rozmowa z trenerem. Ewentualne decyzje będę też konsultował z selekcjonerem Nawałką. Jego zdanie będzie miało istotny wpływ na mój wybór.

Zabawmy się. Na biurku Twojego agenta lądują dwie oferty: bajeczną pod względem finansowym z Bayrenu Monachium i mniej atrakcyjna, powiedzmy z Udinese Calcio. Którą wybierasz?

Musiałbym rozpoznać sytuację w tych klubach, bo odpowiedź wcale nie jest oczywista. Jeśli okazałoby się, że w Bayernie jest dwóch dobrych stoperów i ja wskakuję na pozycję tego trzeciego, to pewnie podjąłbym rękawicę. Paradoksalnie mogłoby się okazać, że w Udinese jest np. sześciu stoperów z równymi szansami na grę i o regularne występy mogłoby być ciężej, niż w Bayernie Monachium. Kluczem będą szanse na grę, rozmowa z trenerem i dyrektorem sportowym. Chciałbym trafić do zespołu, który będzie miał na mnie jakiś pomysł i przedstawi mi konkretną wizję rozwoju. Chce wiedzieć, czy nowy trener woli dać mi pół roku na aklimatyzację, podczas którego występowałbym sporadycznie albo grał w rezerwach, czy po prostu potrzebuje stopera o takich parametrach jak ja i od razu zacznę walkę o pierwszy skład, rywalizując z dwoma, trzema czy czterema innymi obrońcami.

Chodzą słuchy, że Twój agent Paweł Staniszewski szuka ci pracy na rynku włoskim. Serie A to ta liga, do której chciałbyś trafić najbardziej?

Rzeczywiście mocno działamy na tym rynku i pojawiają się jakieś wstępne zapytania, ale nie zamykam się na inne ligi. Niemniej faktycznie Serie A wydaje się dobrym kierunkiem dla obrońcy. Kilku polskich defensorów grając tam wskoczyło na dużo wyższy poziom, a na dodatek wiele klubów stosuje taktykę z trzema stoperami. Łatwo byłoby mi zatem zaadoptować się do tego stylu, bo przecież gram w takim ustawieniu w Lubinie, a ostatnio nawet w reprezentacji.

Prezes Zagłębia Robert Sadowski wyznał niedawno, że zimą klub zaakceptował ofertę z ligi rosyjskiej, ale Ty i Twój agent nie dogadaliście się w kwestii indywidualnego kontraktu. Wiemy, że były negocjacje z Zenitem Sankt Petersburg, ale do transferu nie doszło – jak sam mi wtedy powiedziałeś – z powodów politycznych. O co właściwie chodziło? Wiele osób w to nie wierzy.

Faktem jest, że mój transfer do Zenita nie wypalił z powodów politycznych. Nie chcę wchodzić w szczegóły, bo dochodziło do mnie wiele różnych pogłosek, ale mogę potwierdzić, że dostałem informację, iż z przyczyn politycznych w Zenicie nie zagram. Temat uważam za zamknięty.

A rozważyłbyś w ogóle oferty z najlepszych, przynajmniej organizacyjnie, bo wyniki nie zawsze na to wskazują, polskich klubów? Legii Warszawa albo Lecha Poznań?

Na ten moment raczej nie. Jeśli w najbliższej przyszłości zmienię klub, to na zagraniczny. Jak zostanę w Polsce, to w Zagłębiu Lubin.

Z Twojego transferu bardzo ucieszyliby się w Dzierżoniowie, bo tamtejszej Lechii skapnąłby ekwiwalent za wyszkolenie. Masz ciągle kontakt z ludźmi z tego klubu? Po każdym sukcesie Lechia gratuluje Ci za pośrednictwem strony internetowej i mediów społecznościowych.

Mam kontakt zarówno z działaczami, trenerami jak i zawodnikami, którzy grali ze mną w Dzierżoniowie. Często wybierałem się na mecze rezerw albo zespołów młodzieżowych Zagłębia, gdy te mierzyły się z Lechią. Wciąż mam sentyment do tego klubu, bo stawiałem tam pierwsze kroki w karierze. Pewnie, że tam także liczą na mój transfer, bo w mniejszych klubach, takich jak Lechia, tego typu wpływy stanowią istotną część budżetu i fajnie, że tak to działa.

No to wytłumacz się jeszcze z pseudonimu, którym Cię tam tytułują – Laska. Skąd się to wzięło? Jakieś nawiązanie do kultowej Laski z Polski z filmu "Chłopaki nie płaczą"?

Tak, nie ukrywam, że właśnie z tego to się wzięło. Długo by opowiadać, ale faktycznie źródłem tego pseudonimu jest historia syna króla sedesów (śmiech). Zaczęło się już w czasach juniorskich, a jako że mam duży dystans do siebie, to nie obrażałem się ne tę dość nietypową jak dla faceta ksywę i tak już zostało.

Z Dzierżoniowa trafiłeś do Akademii Zagłębia Lubin. Kto, kiedy i w jakich okolicznościach Cię wypatrzył? W końcu ta osoba może dziś o sobie powiedzieć – odkryłem talent na skalę szóstej drużyny świata w rankingu FIFA!

Do Zagłębia trafiłem pod skrzydła trenera Pawła Karmelity, ale największą cegiełkę do rozpoczęcia mojej przygody w Lubinie dołożył Jacek Kubasiewicz, ówczesny trener bramkarzy Lechii. Pojechał z drużyną młodej Ekstraklasy Zagłębia na obóz do Jarocina, gdzie mówiąc kolokwialnie wysypało się kilku chłopaków grających na mojej pozycji. To były poważne urazy, zerwania więzadeł krzyżowych ect., więc szukano kogoś, kto ich zastąpi. Wtedy trener Kubasiewicz powiedział, że zna jednego chłopaka z Dzierżoniowa, którego warto byłoby sprawdzić. Zadzwonił do mnie i powiedział, że mogę przyjechać na testy i jeśli się sprawdzę, to być może zaproszą mnie na kolejne. Decyzję podjąłem natychmiast. Oświadczyłem rodzicom że jadę i w nocy ze środy na czwartek wsiadłem w pociąg. W czwartek rano byłem już w Jarocinie, potrenowałem z "Miedziowymi" przez dwa dni i zagrałem w sparingu. Niedługo potem zostałem zaproszony na trzydniowe testy do Lubina. Wtedy już klub zapewnił mi nocleg, a mój sprawdzian zakończył się wizytą u ówczesnego dyrektora Pawła Wojtali. Zaproponował mi roczny kontrakt, który bez wahania i zbędnych negocjacji przyjąłem.

Chyba niełatwo było tak nagle przeprowadzić się o 100 km od rodzinnego domu, rodziców i kolegów?

No niełatwo, ale to była moja szansa i czułem, że muszę z ją wykorzystać. Priorytetem było dla mnie wtedy zdanie matury, bo byłem już w klasie maturalnej. Nie udało się załatwić przeniesienia do któregoś z lubińskich liceów, ale dzięki pomocy mojego wychowawcy z Dzierżoniowa miałem indywidualny tok nauczania i maturę zdałem bez problemu. Nie powiem, że chętnie się uczyłem, ale dzięki rodzicom nigdy nie miałem kłopotów z nauką. Stosowali różne szantaże i kary, żeby przymusić mnie do siedzenia nad książkami, ale dziś jestem im za to wdzięczy. To że mam maturę, to w dużej mierze ich zasługa.

Nie wszyscy wiedzą, że równolegle z piłką nożną trenowałeś pływanie. Wiem, że Twoja mama nie chciała pogodzić się z tym, że ważniejsza dla Ciebie była piłka. Dużo czasu musiało upłynąć nim zrozumiała, że podjąłeś dobrą decyzję?

Całkiem sporo. Rodzicie uwierzyli, że mogę grać w piłkę na wysokim poziomie, dopiero gdy zadebiutowałem w Ekstraklasie, czyli 4 lata temu. Nie dziwie im się. Doskonale zdawali sobie sprawę, że gdy grałem w rezerwach to takich jak ja było wielu i nie każdy mógł liczyć na to, że w przyszłości będzie w stanie żyć z piłki. No i jeszcze to pływanie... Ulubiony sport mamy. Kiedyś zafascynowana sukcesami Otylii Jędrzejczak wyobraziła sobie mnie na pływalni. Tak się składa, że w Dzierżoniowie mamy bardzo dobrego trenera Andrzeja Wojtala. Spod jego ręki wyszło wielu bardzo dobrych pływaków i kiedy po kilku zajęciach powiedział mamie, że mam świetne predyspozycje, by coś osiągnąć w tym sporcie, to już w ogóle nie chciała słyszeć o tym, że wolałem futbol.

Tata pomagał przekonać mamę do piłki, czy raczej stał po jej stronie?

Był neutralny, ale nie naciskał tak na moją karierę pływacką jak mama. Żeby było jasne, ja nie mam jej tego za złe, ale cieszę się, że poszedłem własną drogą i dziś gram w piłkę. Rodzice też to doceniają i są ze mnie dumni.

Wróćmy do ligowej rzeczywistości. Wraz z Jakubem Świerczokiem wracacie do Lubina, gdzie ostatnio atmosfera po serii słabszych wyników zrobiła się nerwowa. Mieliście to szczęście, że dzięki powołaniom ominęło Was spotkanie z prezesem.

Czasami są takie spotkania, choć nie zawsze się o nich mówi. To na pewno nie jest miłe, pada na nich wiele ostrych, męskich słów, ale czasem to potrzebne. Może jeden czy drugi zawodnik albo któryś z trenerów nasłucha się nieraz nieprzyjemnych epitetów pod swoim adresem, ale to normalne, że władze klubu i kibice mają wobec nas określone oczekiwania. My sami wymagamy od siebie więcej i ostatnie wyniki nikogo nie zadowalają. Ja uważam, że po tych rozmowach stajemy się jeszcze silniejsi jako drużyna. Przed nami mecz z Koroną, a kielczanie są ostatnio na fali. Niemniej nie wymiękamy i zamierzamy udowodnić, że nie wszystko stracone.

Z czego Twoim zdaniem wynika ta słabsza forma Zagłębia? Rok temu o tej porze było podobnie, ale wtedy można było zrzucić to na karb europejskich pucharów, bo tych meczów faktycznie rozegraliście sporo. Teraz jednak wojaży po Europie nie było.

Nie wiem. Nie jestem od oceniania pracy naszej jako zespołu, sztabu szkoleniowego ani nikogo innego. Mogę tylko powiedzieć, że wszyscy dają z siebie 100 proc. i zawsze tak było. Ten rok wciąż jest do uratowania. Pozostało siedem meczów i spokojnie możemy zakończyć go w najlepszej piątce. Nie odpuścimy.

Na co Twoim zdaniem realnie stać Zagłębie w tym sezonie? Znasz tę ligę, rozegrałeś w niej ponad 50 spotkań, więc pewnie masz jakieś przemyślenia?

Na boisku prezentujemy wystarczająco wysoki poziom, by walczyć o najwyższe cele, nawet jeśli ostatnio szło nam trochę gorzej. Jeśli zakończymy 2017 rok z niewielką stratą do lidera, to na wiosnę wszystko będzie do zrobienia. Kluczowe będą zimowe przygotowania, bo wiemy, że po nich niektóre drużyny potrafią prezentować się zupełnie inaczej niż jesienią. O ósemce w ogóle nie ma co dyskutować, to nasz obowiązek.

Ostatnio w Twoim życiu dużo się wydarzyło. Jak wpłynął na Jarosława Jacha debiut w seniorskiej reprezentacji Polski? Czujesz, że coś w Twoim życiu się zmieniło?

Nie. Wciąż muszę tak samo ciężko pracować i się rozwijać. Czuję, że moja postawa została doceniona przez ludzi z zewnątrz, tzn. dziennikarzy i ekspertów, ale muszę utrzymać ten poziom i dalej iść w górę. Wystarczy otworzyć przeglądarkę internetową albo zajrzeć do kiosku, by natknąć się na jakiś pozytywny artykuł o mnie. Co za tym idzie w jakimś stopniu zwiększyła się moja rozpoznawalność, ale na razie mi to nie przeszkadza. Skupiam się na najbliższych meczach w klubie, by nie wypaść z kręgu zainteresowań selekcjonera i zapracować na transfer za granicę. Wiem, że oczekiwania względem mnie będą teraz większe. Mimo to nie odleciałem i raczej mi to nie grozi.

65. Plebiscyt na Najlepszego Sportowca i Trenera Roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska