Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dlaczego piłkarskie gwiazdy tak słabo świecą na Euro? [WYWIAD]

Michał Rygiel
Paweł Relikowski
Zlatan Ibrahimović nie zdobył bramki i pożegnał się z EURO 2016. Długo na bramkę czekał Cristiano Ronaldo, Robert Lewandowski wciąż przełamał się dopiero w swoim ostatnim meczu na turnieju. Co się dzieje z formą wielkich gwiazd? Jakie wymagania stawiają przed nimi mistrzostwa Europy? Mówił o tym Tadeusz Pawłowski, były piłkarz, legenda Śląska Wrocław

Nie ma Pan wrażanie, że Euro 2016 nie jest turniejem wielkich napastników? Zresztą to mistrzostwa defensywy - w dotychczasowych spotkaniach (rozmawialiśmy przed fazą pucharową - przyp. RYG) padło średnio 1,8 gola na mecz, a cztery lata temu ta średnia wyniosła 2,5 bramki.

Tadeusz Pawłowski: Tak, to widać wyraźnie zwłaszcza w meczach między europejskimi potentatami a trochę słabszymi reprezentacjami. Zauważyłem to już w tegorocznej Lidze Mistrzów - po zdobyciu bramki zespoły broniły się nawet 10 zawodnikami, zostawiając z przodu tylko napastnika. Ten sam trend jest na Euro - wyniki są niskie, wiele drużyn gra na „zero z tyłu”. Jeśli już ktoś wygrywa, to często tylko jedną bramką lub podwyższa prowadzenie w doliczonym czasie, gdy przeciwnik musi ryzykować, żeby wyrównać.

Jaka jest tego przyczyna: dobra gra obrońców czy słabość napastników?

Tadeusz Pawłowski: To jest ogólny trend w piłce. Nawet w polskiej lidze lepsze wyniki osiągają zespoły pokroju Korony Kielce, które liczą na kontry. Kiedy przychodzi do kreowania ataków, już im to nie wychodzi. Tak samo jest na Euro. Jeśli chodzi o kryzys napastników, to tacy piłkarze, jak Ronaldo czy Ibrahimović w trakcie długiego sezonu występują w prawie każdym meczu. Grając długo w Lidze Mistrzów, do końca walczą o mistrzostwo kraju. Potem czują potem zmęczenie. Trudno im przez cały sezon być w dobrej formie motorycznej.

Na boisku chyba brakuje też miejsca dla napastników - Ronaldo długo czekał na gola, Ibrahimović jest bez bramki. Najlepszym strzelcem jest Walijczyk Gareth Bale, a przecież to nie typowy snajper.

Tadeusz Pawłowski: Już od dłuższego czasu zdobywanie bramek to zadanie całego zespołu. Warto jednak pamiętać o zawodnikach klasowych, którym po prostu nie przystoi marnowanie okazji. Takim piłkarzom, jak Robert Lewandowski łatwiej jest z pewnością grać i strzelać gole w klubie, gdzie nie ma problemów z wymianą 20 podań i utrzymaniem się przy piłce. On w naszej kadrze ma też inne zadania - dużo pracuje w obronie. W sporcie największe gwiazdy mogą świecić, ale bez wsparcia zespołu nie osiągną sukcesu. Widać, jak pracują Lewandowski czy Ronaldo. Są mecze, w których mają po kilka szans, ale są też spotkania, gdy drugoplanowi gracze - tacy jak Milik - mogą skorzystać z tego, że rywal koncentruje się na gwiazdach. Rolą trenera jest przydzielenie najlepszym zawodnikom takiej roli, żeby skorzystał na tym zespół.

Czyli problem nie leży wyłącznie w ataku, ale dotyczy także wsparcia - środkowych pomocników i skrzydłowych?

Tadeusz Pawłowski: Właśnie tak. Przed bramką stoi zwykle tylu ludzi, że często ciężko dograć dobrą piłkę do napastnika, czy to prostopadłą ze środka pola, czy celną wrzutkę ze skrzydła. Można postraszyć uderzeniami z dystansu, co pokazali na przykład Ukraińcy w meczu z nami. We współczesnym futbolu atakujemy całym zespołem. Obrońcy są pierwszymi rozgrywającymi, co zmniejsza wolną przestrzeń.

A gdyby to odwrócić... Dimitri Payet, mózg reprezentacji Francji, powiedział, że Trójkolorowym trudniej się atakuje, bo napastnicy muszą również bronić. Czy takie rewolucje taktyczne również mają wpływ na formę snajperów?

Tadeusz Pawłowski: Zdecydowanie tak, zwłaszcza jeżeli weźmiemy pod uwagę trenerów bezkompromisowych, którzy każdemu wyznaczają zadania w ataku, ale i w obronie. Wymaga to dużo więcej sił i zaangażowania. Kiedy Mirosław Okoński grał w HSV Hamburg, to było wiadomo, że świetnie gra z przodu. Legendarny trener Ernst Happel wręcz zabraniał mu powrotów do obrony. W tej chwili to nie do pomyślenia. Futbol cały czas się rozwija - piłkarze są bardziej atletyczni, lepsi technicznie.

Ta nowa era w piłce też decyduje o grze atakujących?

Tadeusz Pawłowski: W tej chwili tak wszystko poszło do przodu, że uniwersalność i dobre przygotowanie fizyczne to obowiązek. Dlatego zespoły bronią się już do samego końca. Dopiero tuż przed ostatnim gwizdkiem gra nieznacznie się otwiera i to wtedy można wykorzystać te niewielkie luki.

Wróćmy do Lewandowskiego: mamy dwie strony medalu - z jednej jeszcze nie oddał celnego strzału na bramkę, z drugiej bardzo dużo pracuje w środku pola. Może prawda o jego grze leży gdzieś pośrodku?

Tadeusz Pawłowski: Robert czuje przede wszystkim ogromne obciążenie psychiczne: jest kapitanem i gwiazdą reprezentacji, ale przy tym wielką osobowością. Na każdym kroku jest fotografowany, kibice proszą go o autograf, o koszulkę. Na boisku również wszystkie oczy są zwrócone na niego, rywale często go faulują. Może mówić, że nie czyta gazet i nie ogląda telewizji, ale działa na niego również presja mediów. Oczywiście, takie sytuacje, jak ta w meczu z Ukrainą powinny być wykorzystywane, ale przede wszystkim trzeba patrzeć na zespół - cel został osiągnięty. Byłoby świetnie, gdyby strzelił bramkę bramkę, ale bardziej bym się cieszył, gdyby bez jego trafienia Polska znalazła się w półfinale.

Czym spowodowane jest to, że Robert Lewandowski często wraca do pomocy: założeniami taktycznymi czy może frustruje go brak wielu kontaktów z piłką?

Tadeusz Pawłowski: Doskonale rozumiem jego sytuację. Pamiętam z własnego doświadczenia, że gdy w trakcie meczu przez 10 minut nie dotknąłem piłki, to potem miałem olbrzymi problem z dalszą grą. Lewandowski musi się cofnąć, rozegrać, poczuć piłkę. Gdyby stał cały mecz pod polem karnym, miałby jeszcze mniej z gry, a tak jej szuka i angażuje obrońców. Jeśli tego potrzebuje, to niech tak gra. Chciałem jednak zwrócić uwagę, że Polska jeszcze nikogo na tym turnieju nie zdominowała. Nie zagraliśmy wybitnego meczu, więc może trzeba znaleźć inne rozwiązania.

Czyli można powiedzieć, że nasza kadra miała trochę szczęścia? Z Irlandią udało się przebić mur, Ukraina była lepsza...

Tadeusz Pawłowski: Przyszedł taki moment w turnieju, że powinno być nam paradoksalnie łatwiej. Cel minimum został osiągnięty i gdybyśmy - odpukać - odpadli już ze Szwajcarią, mało kto będzie miał pretensje do piłkarzy. Psychiczny ciężar powinien z nich zejść - teraz gra się otworzy, pojawi się w niej więcej finezji, zawodnicy więcej zaryzykują. Poza tym Helweci nie są na tyle silni, żeby nas rozgromili, tak jak chociażby Hiszpania Turcję. Jeśli wyjdziemy optymalnym składem, czyli z Błaszczykowskim, Piszczkiem, Grosickim czy niedocenianym moim zdaniem Mączyńskim, będziemy grali swobodniej.

Faza pucharowa to będą kolejne partie szachów, czy może wreszcie gra nieco nam się otworzy?

Tadeusz Pawłowski: To dalej będą szachy, ale spotkają się takie zespoły, które w tej grze są wyborne. Pojawi się więcej płynności, utrzymywania się przy piłce i dużo więcej jakości. Czekają nas po prostu starcia arcymistrzów.

Rozmawiał Michał Rygiel

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska