Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śliwowica z rodzynkami i inne "grzeszki" producentów

Ewa Wilczyńska
Na UP działa kilkadziesiąt laboratoriów. W jednym z nich prowadzone są badania komercyjne
Na UP działa kilkadziesiąt laboratoriów. W jednym z nich prowadzone są badania komercyjne Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu
Śliwowicę wyprodukowaną częściowo z rodzynek i ser topiony gouda z cheddara znaleźli na sklepowych półkach Inspektorzy Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych. Od tych wakacji w ich laboratoriach praktyki odbywać będą także studenci Wydziału Nauk o Żywności Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.

- Dbamy o to, żeby nasi absolwenci mieli doświadczenie w pracy w wyspecjalizowanych laboratoriach. A te należące do IJHARS są najnowocześniejsze w Polsce - podkreśla prof. Józefa Chrzanowska, dziekan Wydziału Nauk o Żywności. Umowa podpisana przez rektora Uniwersytetu Przyrodniczego, prof. Romana Kołacza, z Głównym Inspektorem IJHRS obejmuje także wspólne prowadzenie projektów badawczych.

Uczelnia zresztą też ma swoje laboratoria, w których studenci na co dzień badają żywność. Sprawdzają na przykład poziom pierwiastków, również tych toksycznych. Ale także robią to, co inspektorzy JHARS, czyli kontrolują, czy żywność nie jest zafałszowana. - Te produkty nie są niebezpieczne dla zdrowia, tylko niezgodne z opisem - tłumaczy prof. Chrzanowska.

Studenci kupują w sklepie artykuły spożywcze, a potem poddają je szczegółowym badaniom. Najnowocześniejsze laboratoria wykorzystują techniki molekularne, które są bardzo dokładne, ale też kosztowne. A sprawdzenie, co zawiera badany produkt, trwa nawet kilka dni.

I tak dzięki odczynnikom wiadomo na przykład, że w mleku kozim tak naprawdę sporo jest tego krowiego. Listy producentów, którzy oszukują klientów, niestety nie ma.

Co kwartał IJHRS publikuje jednak raport, w którym przedstawione są najczęstsze przewinienia. W ostatnim badaniu inspektorzy skupili się przede wszystkim na przetworach mlecznych, chrzanie, musztardzie, owocach, warzywach i napojach spirytusowych.

Stwierdzono m.in., że producenci zaniżają bądź zawyżają zawartość tłuszczu w produktach mlecznych. Majonezy miały za to nie tylko złe oznaczenie ilości tłuszczu, ale też soli i żółtek jaj. W musztardach zdarzały się za to zanieczyszczenia mineralne, a w chrzanie można było znaleźć substancję konserwującą, której na etykiecie producent nie uwzględnił.

Inspektorzy na sklepowych półkach znaleźli także seropodobne wyroby określone mianem Gouda czy jogurty nazwane owsianką.

Badaczom podpadła też śliwowica. Albo producenci wykorzystywali rodzynki do jej przygotowania, albo sugerowali, że owoce pochodzą z polskiego sadu, podczas gdy zostały przywiezione z Mołdawii. Zakwestionowano także obrazek gór na opakowaniu, który nie miał nic wspólnego z zawartością.

Zresztą producenci wyjątkowo chętnie posługują się określeniami w stylu "staropolski" czy "sarmacki", które nie mają jednak żadnego uzasadnienia.

W związku z tymi wszystkimi nieprawidłowościami inspektorzy wydali 132 decyzje administracyjne, w tym 99 decyzji nakazów prawidłowego oznakowania, 18 kar pieniężnych w łącznej wysokości 29 tys. zł i 15 zakazów wprowadzenia do obrotu artykułów rolno-spożywczych. Poza tym nałożyli 80 grzywien na łączną kwotę ponad 17 tys. zł.

W kolejnych badaniach pomogą im już studenci wrocławskiego Uniwersytetu Przyrodniczego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska