Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śląsk Wrocław - Widzew Łódź 2:2 (ZDJĘCIA)

Mariusz Wiśniewski, Paweł Witkowski
Śląsk wciąż niepokonany! To 14. mecz bez porażki Śląska Wrocław. Niesamowicie emocjonujący mecz. Widzew będzie z pewnością wracał do Łodzi w złym humorze. Zwycięstwo wymknęło im się w ostatnich minutach, a do remisu Śląsk pociągnął wychowanek ŁKS-u - Łukasz Madej.

Są remisy, które smakują bardziej niż wygrane. Tak jak ten Śląska z Widzewem. Podopieczni Oresta Lenczyka nie pokonali u siebie łodzian i nie wykorzystali szansy awansu w górę tabeli, ale radość fanów wrocławskiego zespołu z wywalczonego punktu była przeogromna. Wszystko przez okoliczności, w jakich Śląsk sięgnął po remis.

Emocje na Oporowskiej zaczęły się dopiero w drugiej połowie. Zaczęło się od tego, że trener Widzewa Czesław Michniewicz wprowadził na boisko Nika Dzalamidze. Młody Gruzin ożywił poczynania łódzkiego zespołu i pokazał, że ma ogromny potencjał i niebawem może być gwiazdą naszej ligi.

- Dziękuję trenerowi Czesławowi Michniewiczowi, że Dzalamidze nie zagrał od początku - komentował trener Lenczyk.

Michniewicz wyjaśniał: - On nie był gotowy zagrać cały mecz i postanowiliśmy, że wejdzie w drugiej połowie, kiedy Śląsk będzie już nieco podmęczony.

Wrocławianie nie radzili sobie z szybkim i niebojącym się indywidualnych pojedynków Gruzinem, czego najlepszym przykładem była akcja z 74 min. Dzalamidze nie przestraszył się Piotra Celebana i Marka Gancarczyka, który na prawej obronie zastąpił w ostatniej chwili chorego Tadeusza Sochę, tylko wbiegł odważnie między nich i mocnym strzałem z pola karnego nie dał szans Marianowi Kelemenowi. W tym momencie było już 2:0, bowiem na początku drugiej części spotkania błąd w kryciu wykorzystał Sebastian Madera i strzałem głową dał prowadzenie gościom.

Przy stanie 2:0 dla łodzian wydawało się, że już nic się nie może wydarzyć, bo Śląsk w sobotę grał słabo. Wrocławianie nie stanowili już takiego monolitu w obronie jak we wcześniejszych spotkaniach, a w ataku poza strzałami z dystansu nie potrafili zagrozić bramce Macieja Mielcarza.

- Zagraliśmy brzydko i źle. Widzew grał swobodnie, a my nerwowo - nie ukrywał trener Lenczyk. - Zmieniło się to od momentu wejścia na boisko Łukasza Madeja. Proszę jednak nie pisać, że to nos trenera, bo to był mój błąd, że zaczął na ławce - dodał szkoleniowiec wrocławskiego zespołu.
Goście mieli Dzalamidze, a Śląsk miał w sobotę Madeja, dla którego pojedynki z Widzewem przybierają osobisty charakter, bowiem jest fanem ŁKS-u Łódź. Po wejściu na boisko Madej uczestniczył praktycznie w każdej ofensywnej akcji Śląska i można było odnieść wrażenie, że jest wszędzie - na prawym skrzydle, na lewym, ale także w środku ataku.

To zaangażowanie przyniosło rezultat w 85 min. Po rzucie z autu Przemysław Kaźmierczak zgrał piłkę głową do wbiegającego w pole karne Madeja, a ten mocnym strzałem z bliska pokonał Mielcarza.

Od tego momentu do końcowego gwizdka emocje tylko rosły. Śląsk odzyskał nadzieję na uratowanie wyniku i ruszył do ataku. Wrocławianie nie bawili się w rozgrywanie ataku pozycyjnego, tylko wstrzeliwali długie piłki w pole karne Widzewa. Kiedy wydawało się, że już nic z tego nie będzie, nadeszła 95 min.

Po kolejnym długim zagraniu piłki w pobliże pola karnego Widzewa Madej wykorzystał niezdecydowanie rywali. Dopadł do piłki pierwszy i wbiegł w pole karne. Sytuację próbował ratować Wojciech Szymanek, ale czynił to tak pechowo, że powalił na ziemię zawodnika Śląska. Arbiter nie wahał się i wskazał na jedenasty metr.

- Już chciałem strzelać, ale nie miałem z czego. Byłem pchany i kopany, szkoda, bo strzeliłbym drugą bramkę i byłoby jeszcze piękniej. Ale nie ma co wybrzydzać. Naprawdę jestem bardzo szczęśliwy - komentował Madej.

Emocje na Oporowskiej sięgnęły zenitu. Wściekły Michniewicz szalał przy linii bocznej, a właściwie na boisku, za co został wyproszony przez sędziego z ławki trenerskiej.

- Zostałem wyproszony, bo dwa razy opuściłem strefę dla trenera. Nikomu nie ubliżałem. Po raz pierwszy opuściłem strefę, kiedy w doliczonym czasie Marian Kelemen ustawił piłkę zdecydowanie dalej niż powinien, to było dla nas kluczowe. Na moje oko to było jakieś 15 metrów dalej niż miał miejsce faul. Po raz drugi opuściłem strefę tylko po to, aby powiedzieć Szymankowi, że rzut karny to jeszcze nie jest bramka - wyjaśniał po spotkaniu Michniewicz.

Nerwowo ostatnich sekund nie wytrzymał też trener Lenczyk, który zanim Sebastian Mila ustawił piłkę i oddał decydujący strzał, udał się w kierunku szatni.

- Pomyślałem o trzech wnukach i nie chciałem, aby pan Bóg mnie już zabrał. Wiedziałem, że Mila będzie strzelał, a w holu budynku klubowego jest piękny, duży telewizor i tam zobaczyłem bramkę - z uśmiechem opowiadał trener Śląska.

Kibice, którzy wcześniej wyszli już ze stadionu, zaczęli wracać. Wszyscy stali. Do piłki podszedł Mila i odważnym strzałem w górny róg nie dał szans bramkarzowi Widzewa. W tym momencie sędzia zakończył mecz.

- Od początku mojej bytności w Śląsku jest pompowany balon. A balon jak się za dużo pompuje, to pęka. Pomyślałem w pewnym momencie: "Szkoda, że on pęknie dzisiaj". Udało się zremisować, ale może emocje związane z liczeniem meczów bez porażki opadną - zakończył Lenczyk.

Dla porządku trzeba jednak odnotować, że Śląsk ma już na koncie 14 meczów bez porażki. Spotkanie z Widzewem pokazało jednak, że mimo dobrego terminarza, wrocławianom będzie niezwykle trudno wywalczyć miejsce dające prawo gry w europejskich pucharach. I nie chodzi o to, że Śląsk zagrał jeden mecz słabiej. Lenczyk wyciska z drużyny maksimum, ale w pewnym momencie, może się to i tak okazać za mało.

Koniec meczu!
94. min. - rzut karny! Madej wychodził sam na sam, był zatrzymywany z tyłu. Czerwona kartka dla Mourinho, wróć - Michniewicza. GOOOL! Sebastian Mila.
[b]93. min.
- chyba ostatnia szansa WKS-u. Piłka w rękach Mielcarza.

90. min. - sędzia dolicza 4 minuty. Karta dla Dzalamidze.

87. min. - zmiana: Bieniuk za Pinheiro.

84. min. - GOOOL! Strzał niedawno wprowadzonego na boisko Madeja.
[b]78. min.
- strzał Mili prawą nogą, piłka trafia w Gikiewicza, ten próbuje skierować ją do bramki, nie trafia, ale wcześniej słyszymy gwizdek arbitra. Spalony.

76. min. - przyjezdni nie rezygnują. Wciąż przeprowadzają groźne akcje. Obrońcy Śląska nie radzą sobie z szybkimi atakami łodzian.

73. min. - ładna akcja Widzewa i gol! Dzalamidze pokonuje Kelemena.
71. min. - Szewczuk zmienia Ćwielonga.

69. min. - tym razem sędzia blokuje biegnącego do piłki Kaźmierczaka i grę rozpoczynają łodzianie.

67. min. - akcję Widzewa przerywa sędzia, który blokuje podanie Panki. Śląsk wychodzi z kontrą, ale łatwo tracą piłkę. WKS nie radzi sobie ze szczelną obroną przyjezdnych.

65. min. - dośrodkowuje Gancarczyk, piłka minimalnie nad poprzeczką.

64. min. - atakuje Śląsk. z 23 metrów strzela Kaźmierczak, piłkę na róg wybija Mielcarz.

62. min. - Czesław Michniewicz dokonuje kolejnej zmiany. Oziębała za Zigajevsa.

61. min. - akcja Widzewa. Sernas... poprzeczka ratuje Kelemena.

59. min. - Mila z 23 metrów, ale łapie Mielcarz.

Napór przyjezdnych w pierwszym kwadransie drugiej partii zakończył się golem łodzian. Zobaczymy jaka będzie odpowiedź niepokonanej od 13. meczów drużyny Śląska.

55. min - GOL! Głową bramkę zdobywa Madera.
53. min. - kolejny rzut wolny dla łodzian. Dudu i róg.

51. min. - kontra Widzewa. Żółta kartka dla Fojuta. Rzut wolny z 17 metrów dla przyjezdnych. Mocno zwlekają z jego wykonaniem, Sernas w obrońców gospodarzy.

50. min. - Sobota na 18 metrze, ale nie strzela. Podaje do Sztylki, ale za mocno.

49. min. - goście pod bramką Śląska.

46. min. - dwie zmiany: Jezierskiego zastąpił Gikiewicz, a Duricia - Dzalamidze. Przy piłce Widzew.

Koniec pierwszej połowy.
**
45. min.** - strzał Zigajevsa.

42. min. - Śląsk blisko bramki Widzewiaków, ale nie ma gola.

38. min. - żółta kartka dla Zigajevsa.

35. min. - Widzew długo utrzymuje się przy piłce na połowie Śląska. Rzut rożny.

32. min. - do przodu zerwał się Dudu, dośrodkowuje, ale piłka w rękach Kelemena.

29. min. - sędzia się przewrócił, chyba zapatrzył się na ten upadek Gancarczyk i potknął się na piłce. Jednak skrzydłowy, grający w tym meczu jako obrońca utrzymuje się przy futbolówce.

27. min. - piłka pod bramką Mielcarza, ale Kaźmierczak fauluje.

23. min. - żółta kartka dla Ćwielonga.

Żadna z drużyn nie potrafi osiągnąć przewagi. Trochę odważniej atakują gospodarze, ale jeszcze nie stworzyli dogodnej sytuacji.

20. min. - faul Sztylki przy środkowej linii.

17. min. - Jezierski przy linii końcowej, strzela, ale bez problemów łapie bramkarz przyjezdnych.

15. min. - Jezierski do Mili, piłka na 16 metrze, strzał niecelny, ale sędzia gwiżdże faul. Rzut wolny. Piłka zatrzymuje się w murze zawodników z Łodzi.

14. min. - szybka kontra gospodarzy, ale futbolówka w rękach Mielcarza.

13. min. - akcja przenosi się na drugą połowę. Rzut wolny z 21 metrów. Piłka po rykoszecie leci ponad bramką i rzut rożny.

12. min. - Śląsk pod bramką Widzewa. Strzał Soboty, ale wysoko nad poprzeczką.

6. min. - napastnik WKS-u już na placu gry.

5. min. - poza boiskiem opatrywany jest Jezierski. W tej chwili Śląsk gra w "10".

4. min. - rzut wolny z 17 metrów. Strzał Mili broni Mielcarz.

2. min. - aut spod linii końca boiska i pierwszy strzał gospodarzy. Wrocławianie już niejednokrotnie pokazali, że ten stały fragment gry doprowadzili do perfekcji.

Rozpoczął Śląsk.

W Śląsku nie zagrają kontuzjowani: Diaz, Spahić, Wołczek, Vukelja oraz Socha (choroba).

Śląsk: Marian Kelemen - Marek Gancarczyk, Piotr Celeban, Jarosław Fojut żk, Mariusz Pawelec - Dariusz Sztylka, Przemysław Kaźmierczak - Waldemar Sobota, Piotr Ćwielong żk (71. Tomasz Szewczuk), Sebastian Mila - Remigiusz Jezierski (46. Łukasz Gikiewicz).

Widzew: Maciej Mielcarz - Łukasz Broź, Sebastian Madera, Wojciech Szymanek, Dudu Paraiba - Bruno Pinheiro, Mindaugas Panka - Adrian Budka, Velibor Durić (46. Nika Dzalamidze), Juris Zigajevs żk (62. Przemysław Oziębała) - Darvydas Sernas.

Mecz poprowadzi Szymon Marciniak (Płock).

Czesław Michniewicz zapowiadał, że jego podopieczni chcą zamęczyć rywali na boisku, aby Widzew mógł zdobyć 3 punkty. Tej sztuki nie udało się dokonać już 13 drużynom w kolejnych spotkaniach ligowych. Czy jeden z kandydatów na króla strzelców Darvydas Sernas przełamie się i zdobędzie pierwszego gola w tym roku? Czy podopieczni Oresta Lenczyka od zwycięstwa rozpoczną serię trzech meczów z rzędu przy ul. Oporowskiej? Dowiemy się już wkrótce.

Pisaliśmy przed meczem:

- Przychodzi nam grać z drużyną, która w poprzedniej rundzie rozgromiła Śląsk (5:2 - dop. red.). Pamiętam tamten mecz i muszę powiedzieć, że Śląsk nie grał na tyle źle, by ponieść aż tak znaczną porażkę. To potwierdza, że Widzew jest drużyną nieobliczalną - charakteryzuje sobotniego rywala WKS-u trener Orest Lenczyk.

- Widzew to zespół bez wielkich gwiazd, ewentualnie z dwiema czy trzema gwiazdkami, które są teraz w różnej formie - dodaje szkoleniowiec.

Sobotni mecz (początek godz. 19.15) jest pierwszym z serii trzech, jakie Śląsk rozegra na własnym stadionie. Wrocławianie stają przed szansą awansu w tabeli i zapewnienia sobie dobrej pozycji wyjściowej do walki nawet o puchary.

- Wiem, że trwają takie spekulacje, jak to zrobić, aby w tych trzech najbliższych meczach zdobyć komplet dziewięciu punktów. W piłce nożnej wszystko jest możliwe - komentuje Lenczyk. Szybko jednak dodaje: - Nasze boisko jest w takim stanie, że nie jest atutem zespołów chcących grać z pierwszej piłki. Zapowiada się mecz walki.

Wydaje się, że Widzew nie powinien być tak wymagającym rywalem, jak ostatnio Lech, Legia czy nawet Lechia. To mogą być jednak pozory. Łodzianie jesienią w efektownym stylu ograli u siebie Jagiellonię, a ostatnio na wyjeździe pokonali Polonię Warszawa.

Orest Lenczyk: Zapowiada się mecz, który dostarczy wielu wrażeń. Mnie bardziej interesują punkty

- To będzie ciężki mecz dla nas, bo Widzew od lat nazywany jest drużyną z charakterem i musimy się spodziewać, że to będzie pojedynek do samego końca, do ostatniego gwizdka - opowiada Lenczyk. - W gazecie na mecz przeczytałem, że trener Widzewa zapowiada, że przyjeżdża tutaj po trzy punkty i chce sprawić niespodziankę. Poza tym szkoleniowiec łódzkiego zespołu mówi, że chce zmusić Śląsk do takiej gry, aby zabrakło nam sił. Zapowiada się więc konfrontacja, która może dostarczyć wielu wrażeń kibicom. Mnie, jak i zapewne kibiców też, mniej będą interesowały wrażenia, bo najważniejszy jest wynik. Te cholerne punkty, które decydują, co dalej będzie się działo z tą drużyną - dodaje trener wrocławskiego zespołu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska