Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śląsk rozbił Jagę 3:0. Podium coraz bliżej (RELACJA, ZDJĘCIA)

Jakub Guder
Śląsk Wrocław w europejskich pucharach trzeci rok z rzędu! I to nie dzięki wygranej z Jagiellonią Białystok 3:0 na wyjeździe, ale przez to, że Podbeskidzie ograło w sobotę 2:0 Lecha Poznań, a tym samym zapewniło Legii Warszawa mistrzostwo Polski. Wobec tego wrocławianie zagwarantowaną mają grę w eliminacjach Ligi Europy jako przegrany z finału Pucharu Polski z późniejszym mistrzem kraju. Oczywiście jeśli Komisja Odwoławcza przyzna im licencję.

Wciąż jednak toczy się walka o podium i brązowe medale. Wczoraj popołudniu odpadł z niej Górnik Zabrze, który przegrał z Pogonią Szczecin 0:1. Potknął się także Piast Gliwice jedynie remisując 1:1 z Koroną Kielce. WKS miał zatem pewność, że jeśli zwycięży w Białymstoku, to powróci na trzecie miejsce.

Trener Stanislav Levy nie przejmował się nawet sobotnim finałem Ligi Mistrzów. Szedł w zaparte i mówił, że najważniejszy jest dla niego pojedynek jego drużyny. Na głowie miał tylko jeden kadrowy problem - absencję za karki Rafała Grodzickiego. W jego miejsce zdecydował się postawić na Mariusza Pawelca, który jeszcze tak niedawno zawalił ostatnią bramkę w spotkaniu z Piastem.

Śląsk pewnie ruszył do ataków od pierwszych piłek. Przez 10 min. od gwizdka rozpoczynającego spotkanie Jagiellonie nie bardzo wiedziała co się dzieje. Już w 4 min. ustępujący mistrz mógł wyjść na prowadzenie po uderzeniu Piotra Ćwielonga, które jednak odbił zastępujący Jakuba Słowika Łukasz Skowron.

Gospodarze zaczęli się pomału budzić dopiero po kwadransie, przez chwilę nawet wydawało się, że zaczną kontrolować mecz, ale to wciąż WKS był stroną przeważającą. W pierwszej połowie oddał, aż 11 strzałów na bramkę rywali, ale tylko jeden zmierzał między słupki. "Jaga" najlepszą okazję stworzyła w 38 min., ale Tomasz Frankowski trafił w Adama Kokoszkę.
- Kontrolujemy grę, gramy atakiem pozycyjnym. Musimy uważać na kontry. Wszystko robimy dobrze do pola karnego, a potem brakuje wykończenia - komentował w przerwie spotkania poczynania swojej drużyny Ćwielong.

Wrocławianie konfrontację na swoją korzyść rozstrzygnęli na początku drugiej połowy. W 49 min. Sebastian Mila uwolnił się od pilnującego go przez całe spotkanie Alexisa Norambueny, stojąc tyłem do bramki ładnym, technicznym zagraniem podał do Łukasza Gikiewicza, od którego piłka odbiła się trochę przypadkowo i trafiła do Waldemara Soboty, który spokojnie skierował ją do bramki. Po chwili było już 2:0. Tym razem w roli głównej wystąpił Marcin Kowalczyk. Niczym rasowy skrzydłowy dośrodkował w pole karne, futbolówka po rykoszecie trafiła do Mili, a ten ładnym strzałem pokonał Skowrona.

Czerwono-żółci w tym momencie byli już całkiem rozbici. a Śląsk nie popełnił tego samego błędu, co jesienią, gdy prowadził 3:0, by potem jedynie zremisować. Tym razem wrocławianie dobili przeciwników. W 82 min. do siatki trafił Ćwielong, który co prawda został przewrócony, gdy próbował mijać bramkarza, ale szybko się pozbierał i dostawił nogę.

- Dla nas bardzo ważne było żeby zagrać w pucharach, ale za cel postawiliśmy sobie też podium. Ten sezon faktycznie graliśmy w kratkę. Liczy się jednak końcówka. Mamy nadzieję, że wystarczy nam punktów na trzecie miejsce - mówił po spotkaniu Marcin Kowalczyk, który pomału wyrasta na jednego z najlepszych defensywnych pomocników w lidze.
W zupełnie innym humorze byli białostocczanie. - Niedawno myśleliśmy o szóstym miejscu, a teraz musimy patrzeć za siebie. Straciliśmy jedną, drugą bramkę i było po meczu. Nie wiem z czego to wynika. Coś nas hamuje i nie potrafimy się wziąć w garść - komentował wyraźnie niepocieszony Dawid Plizga. "Jadze" na dwie kolejki przed końcem rozgrywek brakuje punktu, by mieć pewny ligowy byt.

To była dopiero druga wygrana Śląska w Białymstoku w historii. Rywale przegrali piąty mecz z rzędu i to w dodatku piąty raz bez strzelonego gola. Trener Tomasz Hajto już przed spotkaniem ze Śląskiem zapowiedział, że po sezonie wyjedzie z Białegostoku.

Jagiellonia Białystok - Śląsk Wrocław 0:3 (0:0)
Bramki: Sobota 49, Mila 52, Ćwielong 82
Sędziował: Marcin Borski (Warszawa) Widzów: 2570

Piast: Skowron - Modelski, Porębskil, Pazdan, Straus - Plizga (78 Smolarek), Norambuena (62 Quintana), Grzyb, Gajos, Kupisz - Frankowski (85 Mackiewicz).

Śląsk: R. Gikiewicz - Socha, Pawelec, Kokoszka, Ostrowski - Sobota, Kowalczyk, Stevanović, Mila, Ćwielong - Ł. Gikiewicz (88 Więzik).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska