Prokuratura Okręgowa w Legnicy chciała postawić jej zarzuty nadużycia uprawnień i poświadczania nieprawdy w dokumentach. Ale nie zgodził się Sąd Dyscyplinarny. - Nie znamy powodów tej decyzji. Zaskarżymy ją - mówi rzeczniczka legnickiej prokuratury Lilianna Łukasiewicz. Od decyzji Sądu Dyscyplinarnego można się odwołać do Wyższego Sądu Dyscyplinarnego.
Przypomnijmy: w 2012 r. wyszło na jaw, że zginęły akta sprawy ginekologa prof. Andrzeja K. z kliniki Akademii Medycznej. Ofiarą błędu lekarskiego ma być Małgorzata Ossmann. W 2007 r. lekarze mieli zbyt późno rozpoznać, że zaczął się poród. Cesarskie cięcie dziecka już nie uratowało.
W 2009 r. Justyna D. poprosiła ekspertów o opinię. Dowrześnia 2012 r. wydawało się, że akta są w Zakładzie Medycyny Sądowej Akademii Medycznej w Poznaniu. Ale nigdy do Poznania nie trafiły. Justyna D. - zapytana, gdzie są - zasłabła i trafiła do szpitala. Potem okazało się też, że korespondencja z Zakładem Medycyny Sądowej była sfałszowana.
Justyna D. nadzorowała też śledztwo w sprawie lekarskiego błędu w Klinice Chirurgii Ogólnej i Onkologicznej Akademii Medycznej. O sprawie niewiele wiemy, poza tym, że akta, wysłane jakoby do ekspertów, zaginęły! Odtworzono je, ale śledztwo trzeba było umorzyć z powodu przedawnienia.
Legnicka prokuratura twierdzi, że ma dowody obciążające Justynę D. Ale Sąd Dyscyplinarny nie zgodził się z tezą, że te dowody wystarczą, by zarzucić Justynie D. przestępstwa. Jeśli opinię tę podtrzyma sąd wyższej instancji, śledztwo trzeba będzie umorzyć. A pytanie, kto tuszował sprawę błędów na Akademii Medycznej, nadal pozostanie otwarte.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?