Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Seks nauczycieli na żywo w szkole. To nie musi być deprawacja

Janusz Michalczyk
archiwum
Dzięki dociekliwości i pasji szpiegowskiej rodziców pewnego 8-latka z Bełchatowa wyszło na jaw, że nauczyciele uprawiają seks w trakcie lekcji. Proszę zachować spokój... Tym razem nie chodzi wcale o pedofilów.

Pedagodzy podjęli wspomnianą współpracę między sobą i był to kontakt mężczyzny z kobietą, co - chyba wszyscy się zgodzimy - wskazuje na zachowanie pewnej normy społecznej. Oczywiście, sprawą dyskusyjną pozostaje, czy sala lekcyjna to właściwe miejsce do okazywania namiętności w sposób całkowicie nieskrępowany. W każdym razie z moich kilkuletnich doświadczeń pedagogicznych sprzed lat wynika, że podejrzenia, iż nauczyciele zawsze masowo uprawiali seks pozamałżeński w miejscu pracy, są grubo przesadzone.

Prokurator w Bełchatowie zajmuje się wspomnianym zdarzeniem po tym, jak rodzice włożyli dzieciakowi magnetofon do tornistra. W pewnym sensie usprawiedliwia ich fakt, że chłopiec ma autyzm i z tego powodu w szkole miał przydzielonego specjalnego opiekuna. Rodzice chcieli wiedzieć, jak wygląda nauka ich syna, bo czynione przez niego postępy od pewnego momentu wyhamowały. Magnetofon nagrał różne nieciekawe polecenia opiekuna, który zbytnio się nie przemęczał, ale przy okazji zarejestrował ewidentne odgłosy zbliżenia płciowego.

Zbulwersowani rodzice wyobrazili sobie natychmiast, jak ich 8-latek z poziomu szkolnej ławki obserwuje wygibasy dwójki dorosłych. Poszli z tym do dyrekcji placówki, a ta zawiadomiła organy śledcze, by sprawdziły, czy nie doszło do deprawacji nieletniego. Prokurator ma twardy orzech do zgryzienia, bo nie jest przecież wykluczone, że chłopiec został rozdzielony z magnetofonem nagrywającym „numerek”, to znaczy - magnetofon pozostał w klasie i nagrywał, a uczeń został na przykład wysłany z książką do biblioteki i nie był świadkiem aktu, więc jego psychika nie ucierpiała, a osobowość nie została skrzywiona. Krótko mówiąc - w takim przypadku nie ma mowy o deprawacji, co najwyżej doszło do zaniedbania obowiązków przez opiekuna.

Przypomniałem sobie telewizyjny skecz Monty Pytona, w którym John Cleese (ten od głupich kroków i adwokat z „Rybki zwanej Wandą”) prowadzi lekcję nauki seksu w męskiej klasie. Warto wspomnieć, że istotnym elementem scenografii jest łóżko z baldachimem. Nauczyciel monotonnym, mechanicznym głosem zapowiada temat, po czym zaprasza do sali swoją żonę. Nadal zabójczo bezbarwnym głosem, językiem wypranym z emocji i posługując się terminologią z podręcznika ginekologii, omawia poszczególne fazy stosunku, demonstruje je na bieżąco z pomocą partnerki niczym figury z porannej gimnastyki, przy czym co i rusz upomina podopiecznych, by robili notatki, bo ci śmiertelnie się nudzą, dłubią w nosie i wyglądają przez okno. Tym, którzy nie widzieli tego skeczu, zapewne trudno w to uwierzyć, ale sytuacja została tak po mistrzowsku zaaranżowana, że nie sposób się podniecić. Co więcej, wierzymy komikom, że nie są w najmniejszym stopniu zdolni do tego nawet kilkunastoletni smarkacze.

Proponuję, by prokurator obejrzał wspólnie z dyrekcją szkoły i rodzicami chłopca ten skecz, a następnie umorzył postępowanie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska