Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sąsiad terroryzuje mieszkańców budynku w Brzegu Dolnym. Atakuje dorosłych, straszy dzieci, a z jego okien lecą szafki

Nadia Szagdaj
Nadia Szagdaj
Piotr P., mieszkaniec ostatniego piętra jednego z bloków na Wilczej, jest dobrze znany dolnobrzeskiej policji.
Piotr P., mieszkaniec ostatniego piętra jednego z bloków na Wilczej, jest dobrze znany dolnobrzeskiej policji. Mieszkańcy ul. Wilczej
Prawdziwy koszmar trwa od lat na ul. Wilczej w Brzegu Dolnym. Niezrównoważony mężczyzna wyrzuca z okien ciężkie przedmioty, atakuje sąsiadów, straszy ich dzieci, awanturuje się i niszczy części wspólne. Sytuacja wydaje się beznadziejna. "Mamy spokój tylko wtedy, gdy sąsiad ląduje w szpitalu psychiatrycznym. Wychodzi jednak po dwóch tygodniach i wszystko zaczyna się od nowa" – mówi pan Marcin, mieszkaniec bloku. O szczegółach tej sprawy przeczytacie poniżej.

Czterdziestoparoletni Piotr P., mieszkaniec ostatniego piętra jednego z bloków na ul. Wilczej w Brzegu Dolnym (woj. dolnośląskie) jest dobrze znany miejscowej policji. Mężczyzna, już będąc nastolatkiem włamywał się do hurtowni budowlanych, by wąchać klej. Obecnie nadal stosuje substancje psychoaktywne i nie stroni od alkoholu. Przed sąsiadami nie kryje swoich nałogów.

"Mieszkam tu od 1980 roku i znam Piotra P. od dziecka" - mówi Marek Ostolski, jeden ze starszych mieszkańców budynku. - "Kiedy jeszcze pracował, przynajmniej w tygodniu mieliśmy spokój. Teraz jednak sytuacja bywa nie do wytrzymania".

Jarosław Ryczek jest niemal rówieśnikiem Piotra P., z którym zna się z dzieciństwa.

"To był mój pierwszy kontakt z osobą uzależnioną od butaprenu. Dość wcześnie popadł w konflikt z prawem. Z tego, co mi wiadomo, odsiedział w więzieniu dwa wyroki" – dodaje.

Po latach zażywania substancji psychoaktywnych Piotr P. nie radzi sobie nawet, gdy chwilowo nie bierze.

"On mówi do siebie lub rozmawia na przykład, z... ławką. Chodzi po podwórzu nago, nawet zimą, a jeśli kogoś spotka, straszy lub atakuje" – mówi pan Jarosław.

Piotr P. "zaaresztował" także wspólne pomieszczenie w budynku, wózkownię. "Kiedyś sąsiad postanowił chwilowo wyprowadzić się ze swojego mieszkania, do naszej wózkowni. Założył sobie nawet drzwi, oczywiście bez pozwolenia" - opowiada pan Marek. Sąsiedzi zgłosili ten fakt zarządowi spółdzielni Chemik, do której należy budynek. Kiedy mężczyznę wyrzucono z wózkowni, zaczął się mścić. "Od tamtej pory chodzi nocami po klatce schodowej, krzyczy i prętem uderza w metalowe poręcze. Wyrywa skrzynki na listy, wtyka sąsiadom ptasie pióra w zamki i podrzuca zapalniczki na wycieraczki" - opisuje pan Marek.

Piotra P. boją się dorośli i dzieci

Kiedy mężczyzna wychodzi na podwórze, teren pustoszeje.

"Mało tego, że w ogóle nie bawią się na podwórku, ale nie chcą też zostawać same w domu" – twierdzi Marcin Piechocki, mieszkaniec, którego Piotr P. zaatakował i dusił. - "Były takie sytuacje, że nie mogłem po spacerze z psem wrócić do domu, bo sąsiad podbiegał do mnie i chciał atakować. Uciekałem przed nim przez około godzinę, w ciągu której moje dzieci widziały z okna, że nie mogę do nich wrócić".

Wówczas policję wezwała sąsiadka.

"To nie było pierwsze wezwanie do Piotra P. tego dnia" - opowiada pan Marcin. - "Mimo to, funkcjonariusze nie zabrali go do izby wytrzeźwień, ponieważ po tym, jak go uspokoili, stwierdzili, że nie stwarza już zagrożenia".

Problem mieszkańców Wilczej polega m.in. na tym, że Piotr P. używa substancji niewykrywalnych w testach. "Mówiliśmy o tym policjantom, ale testy na obecność narkotyków wykazują, że jest czysty. Policja zaś twierdzi, że może go aresztować jeśli testy wykażą, że coś brał. To są środki, które działają bardzo krótko. Wzywamy policję kiedy Piotr P. szaleje, ale kiedy funkcjonariusze przyjeżdżają często jest już po wszystkim" - wyjaśnia pan Jarosław.

W kulminacji jednego z ataków Piotr P. wyrzucił z okna kilka garnków, talerzy, a nawet szafkę i krzesła.

"Nasze dzieci spóźniły się tego dnia do szkoły, bo, gdy próbowaliśmy wyjść z bloku, na nasze głowy leciały przedmioty" – mówi pan Jarosław. - "Schowaliśmy się do mieszkania, a kiedy z garnki przestały fruwać uznaliśmy, że to dobry moment by wyjść". Okazało się wówczas, że sąsiad zbiegł już na dół i stoi pod bramą, kompletnie nagi, udając, że rozmawia przez telefon. - "Mówił sam do siebie oczywiście, trzymając dłoń przy uchu. Chciałbym oszczędzić dzieciom takiego widoku w przyszłości".

Mogłoby się wydawać, że taka osoba jak Piotr P. mieszka w zadłużonym lokalu i jego usunięcie to tylko kwestia ruchu ze strony zarządu spółdzielni. Nic bardziej mylnego. Piotr P. mieszka z matką. Z jej emerytury opłaca mieszkanie. Jego nałóg odbija się także na starszej pani. "Matka Piotra P. również jest chora. Na przykład zastaliśmy ją niedawno, gdy stała na klatce schodowej, w krótkiej koszuli, boso i z mokrymi włosami próbowała włączyć pilotem od telewizora rower" - opowiada pan Jarosław.

Jak się pozbyć uciążliwego sąsiada?

"Jednym z rozwiązań, które mogłoby pomóc mieszkańcom w pozbyciu się uciążliwego lokatora byłoby przekształcenie tego konkretnego budynku we wspólnotę mieszkaniową" – sugeruje mecenas Seweryn Chwałek, właściciel firmy Expert Dom. - "Wówczas w myśl ustawy o własności lokali, mogliby starać się o jego usunięcie".

Przypomnijmy, że treść ustawy, na którą mogą powoływać się mieszkańcy wspólnoty brzmi: „jeżeli właściciel lokalu zalega długotrwale z zapłatą należnych od niego opłat lub wykracza w sposób rażący lub uporczywy przeciwko obowiązującemu porządkowi domowemu albo przez swoje niewłaściwe zachowanie czyni korzystanie z innych lokali lub nieruchomości wspólnej uciążliwym, wspólnota mieszkaniowa może w trybie procesu żądać sprzedaży lokalu w drodze licytacji na podstawie przepisów Kodeksu postępowania cywilnego o egzekucji z nieruchomości”.

Co jakiś czas Piotr P. ląduje w szpitalu psychiatrycznym, gdzie jest odtruwany. "Mamy wówczas dwa tygodnie spokoju. Ale potem wraca i wszystko zaczyna się od nowa" - mówią mieszkańcy.

Według informacji policji, od początku roku 2022 roku w mieszkaniu Piotra P. było 7 interwencji. W związku z tym, że wyrzucając meble z okna, sąsiad naraził mieszkańców na utratę zdrowia lub życia, toczy się wobec niego postępowanie o ukaranie.

"Obecnie przeciwko mężczyźnie prowadzone jest jedno postępowanie w sprawie znieważenia funkcjonariusza publicznego oraz kolejne, o wykroczenie dotyczące zakłócania spokoju i porządku publicznego, a także spowodowanie niebezpieczeństwa poprzez wyrzucanie przedmiotów" - informuje oficer prasowa KMP w Wołowie, mł. asp. Marzena Pawlik. - "Funkcjonariusze komendy policji w Brzegu Dolnym są w stałym kontakcie z rodziną, a także sąsiadami, którzy zostali poinformowani o prawnych możliwościach podjęcia działań w przypadku naruszeń prawa przez rodzinę P."

Podczas ostatniej interwencji matka Piotra P. przyznała, że mężczyzna ją bije. Policja znów go zatrzymała. Mieszkańcy jednak nie wierzą, że pozbyli się problemu. "W ostatnim czasie spółdzielnia Chemik złożyła w imieniu mieszkańców wniosek do prokuratury o ubezwłasnowolnienie, który powędrował do sądu we Wrocławiu. Ale nie wiemy, czy to coś zmieni" - mówi pan Marcin.

Piotr P., mieszkaniec ostatniego piętra jednego z bloków na Wilczej, jest dobrze znany dolnobrzeskiej policji.

Sąsiad terroryzuje mieszkańców budynku w Brzegu Dolnym. Atak...

od 16 lat
Wideo

Szutroza - Szlakiem Wielkopolskich Łowisk

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska