MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Są i tacy, co chcą zbić kokosy na apokalipsie

Janusz Michalczyk
fot. Paweł Relikowski
Profesor Krzysztof Rybiński w końcu się odkuje. Od dłuższego czasu wieścił zagładę polskiej gospodarki i nawet założył specjalny fundusz inwestycyjny Eurogeddon, który został tak pomyślany, że ma zarabiać, gdy strefa euro się rozleci, kurs złotówki poleci na łeb na szyję, tak jak wszystkie wskaźniki ekonomiczne. W ubiegłym roku zrobiło się śmiesznie, bo kryzys jakoś nie mógł się do nas doczołgać, na skutek czego ci, którzy powierzyli Rybińskiemu swoje pieniądze, ponieśli straty - nie dość, że nie zarobili kokosów, to jeszcze ich udziały straciły jedną trzecią wartości.

Przełom roku przyniósł wyraźne pogorszenie w przemyśle i wzrost bezrobocia, więc humor musiał się profesorowi poprawić. Przewrotna zasada "im gorzej w kraju, tym dla nas lepiej" być może nabije kabzę funduszowi, ale nie zamierzam mu kibicować.
Wiadomo, najgorzej jest z pracą. Byle jaka szczęścia nie daje, ale jej zupełny brak rodzi dramatyczne konsekwencje. Dlatego wcale mnie nie zaskoczyło, gdy metropolita katowicki, arcybiskup Wiktor Skworc, stwierdził parę dni temu na specjalnej mszy dla przedsiębiorców: "Bezrobocie ma zawsze konkretną twarz. Stąd prośba i apel do pracodawców o zachowanie miejsc pracy. O więcej nie mam odwagi prosić".

Jak wiadomo, niedawno Włosi ogłosili, że zwolnią z fabryki Fiata w Tychach ponad tysiąc pracowników. Musiało to zrobić na arcybiskupie piorunujące wrażenie, skoro apelował, by w kryzysie zachować miejsca pracy.

Mnie zastanowiło, co arcybiskup miał na myśli, wspominając o odwadze. Czyżby chodziło mu o to, by firmy zaczęły zatrudniać więcej ludzi? A może o podwyżki płac dla najgorzej wynagradzanych pracowników? Takie postulaty w czasach kryzysu wyglądają na mrzonki. Użycie słowa "odwaga" sugeruje, że arcybiskup nie czuje się kompetentny w dziedzinie ekonomii. To skromność godna pochwały. Czy jego apel poskutkuje? Wątpię, choć byłoby fantastycznie, gdyby sumienia przedsiębiorców dały znać o sobie.

Są i takie miejsca, gdzie wzrost zatrudnienia nie ucieszyłby arcybiskupa. W szeroko opisywanej w naszej gazecie aferze z modelkami wielu zaciekawił z pewnością cennik usług towarzysko-seksualnych. Według przecieków ze śledztwa, były piłkarz zapłacił za jeden numerek z wynajętą modelką 1700 zł.

Obawiam się, że telewizyjne programy typu "Top model" mogą w kryzysie zyskać jeszcze na popularności. I chyba nie pomogą kazania. Natomiast wołanie o apokalipsie (gospodarczej) na razie sobie darujmy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska