Do wygranych wyborów do Senatu, w 2005 roku, Ludwiczuk był wiceprezydentem Wałbrzycha i zarabiał ok. 10 tys. zł miesięcznie. - Po objęciu mandatu senatora poszedłem na urlop bezpłatny. Po zakończonej kadencji wracam do pracy w Urzędzie Miejskim w Wałbrzychu. Chciałbym pracować dla Wałbrzycha - mówi nam Ludwiczuk, senator RP.
Na razie nie określa, czy wystartuje do parlamentu, ale jest to mało prawdopodobne. Jak sam przyznaje, stał się rozpoznawalny w całym kraju po tym, jak światło dzienne ujrzała rozmowa nagrana przez Longina Rosiaka, radnego powiatowego z Wałbrzyskiej Wspólnoty Samorządowej. Senator, używając wulgarnego języka, mówił o lokalnych politykach, koalicji PO z SLD i swoich kolegach. Po aferze odszedł z PO. Na początku czerwca mógł znów zgłosić chęć wstąpienia do niej, ale tego nie zrobił.
Nie oznacza to, że nie chce wrócić do partii, którą tworzył w regionie wałbrzyskim. - Będę chciał wrócić, ale dopiero wtedy, gdy do końca wyjaśniona zostanie sprawa nagrania - mówi.
Rosiak zawiadomił bowiem prokuraturę, że senator składał mu korupcyjne propozycje. Twierdzi, że podczas wyborów samorządowych Ludwiczuk oferował mu wycieczkę zagraniczną w zamian za to, że opuści Mirosława Lubińskiego, który startował na fotel prezydenta. Był poważnym konkurentem Piotra Kruczkowskiego, którego wspierał Ludwiczuk. Rosiak nagrał i upublicznił rozmowę, kiedy ukazała się bezpłatna gazetka, w której, jak mówi, naruszono jego dobre imię. Chodzi o publikację sfinansowaną przez komitet PO. Wciąż nie można jednak ustalić, kto jest autorem szkalujących tekstów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?