Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Risotto jest erotycznie obojętne

Aleksander Malak
Aleksander Malak
Aleksander Malak
Ponieważ słychać już jesienne pomruki zwiastujące rozmaite protesty, referendalne odwołania i pospolite dymisje, skupmy się na czymś zgoła przyjemnym. Całkiem przyjemnym. Może się uda.

W ostatniej „Polityce” Piotr Adamczewski, niepospolity znawca wszelkich kuchni, dzieli Europę na maślano-wódczaną (to część północna, obejmująca także nas) i oliwno-winną (południową, z Włochami na czele). Jak twierdzi autor, miłośnicy masła (i wódki!) „bywają dość ponurzy” i zdarza się, że ich biesiady „bywają gwałtowne i kończą się utratą świadomości uczestników”. Amatorzy oliwi są z reguły radośniejsi i „podczas ucztowania tłuką raczej zastawę niż siebie”.

Więc, by nie wpaść w nastrój ponury, skupmy się na radosnych „oliwiarzach”. Pretekst jest. A nawet dwa. Po pierwsze kończy się lato, po drugie pomidory w tym roku rekompensują brak ogórków; dawno nie widziałem tylu pięknych i w tak wielu odmianach (polecam tzw. paprykowe, rewelacja).

Jest i trzeci pretekst. Taki bardziej osobisty. Skończyłem właśnie ponad 600 stron „Sekretów włoskiej kuchni” zdradzonych przez ...Rosjankę, Jelenę Kostiukowicz, od lat mieszkającą we Włoszech, tłumaczkę i pisarkę. Doskonale rozumiem, że p. Jelena pisząc po włosku (w tym języku powstały „Sekrety”), na użytek miłośników wina i oliwy sfonetyzowała swoje nazwisko (Kostioukovitch), ale nie rozumiem, dlaczego polski wydawca się wygłupia i wersję fonetyczną funduje amatorom masła i wódki, w końcu Słowianom, jak autorka. Przecież zasady transkrypcji i transliteracji znane są, i obowiązują od lat.
Autorka podróżuje po 19 regionach Włoch i z każdego przywozi jego charakterystyczne potrawy, nie szczędząc przy okazji opisów tamtejszych obyczajów, równie smacznych. Przeplata to wszystko rozdziałami niejako wspólnymi dla całego italskiego buta („Risotto”. „Makaron”, „Oliwa z oliwek”, „Pizza” i inne, równie pikantne).

Podobno Włosi, choć doskonale wiemy o tym, że swoje rządy zmieniają niczym rękawiczki, należą do najbardziej demokratycznych społeczeństw na świecie. W jednym wszakże miejscu demokracja się kończy. Przy stole a zwłaszcza przy rozmowach o jedzeniu może dochodzić (i przeważnie dochodzi) nie tylko do popisów kuchennej erudycji, ale także do zaciekłych sporów, nierzadko kończących się obrazą uczestników scysji. Po wsze czasy. Bo czy risotto alla milanese powinno zawierać cebulę, czy obejdzie się bez niej? A rondel do przygotowania tej potrawy powinien być z ocynowanej miedzi, czy wystarczy aluminiowy? No właśnie.

Nie ukrywam, że z uciechą przeczytałem rozdział poświęcony „Erosowi w kuchni”, bo trzeba wiedzieć, że Włosi uwielbiają wszelkie podobieństwa między jedzeniem i seksem, i kiedy na przykład delektują się sławnym tiramisu, nie kryją, że „intingere il biscotto” znaczy nie tylko „umoczyć biszkopt”. Zresztą Niemal każda uwaga o jedzeniu podszyta jest erotyzmem.

Posłuchajmy autorki:
„W obrazowej i żywej gwarze toskańskiej nawet bułce przypisuje się zdolność do „zajścia w ciążę” po „zgrzeszeniu” z plasterkiem szynki (przygotowała mu dwie ciężarne bułki, które w krajach pozbawionych seksualnej wyobraźni nazywają sandwiczami...)”.

Podobno, przeważnie w międzynarodowym towarzystwie, żeby przy stole uniknąć erotycznych konotacji, należy zamawiać risotto, które z tego punktu widzenia jest całkowicie obojętne.
Ale ja na przykład uwielbiam risotto z japońskimi grzybami szitake (11 zł za 20 dag, wystarczy na 3 spore porcje), które Japończycy uznają za afrodyzjak. Więc?
Aha. Jeszcze jedno – pamiętajcie! Cappuccino tylko rano!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska