Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Renata Wierzbicka: Jestem niepokorna, mam swoje zdanie, a w Wałbrzychu Roman Szełemej robi, co chce. Może już niedługo

Maciej Rajfur
Maciej Rajfur
Wideo
od 16 lat
Renata Wierzbicka nie jest politykiem z krwi i kości. To rasowy społecznik, który od lat pomógł wielu ludziom z Wałbrzycha i nie tylko. Znana z serca na dłoni. Dlaczego zatem zdecydowała się kandydować do Senatu?

Maciej Rajfur: Ogłoszenie Pani kandydatury do Senatu z okręgu 4 pod szyldem Prawa i Sprawiedliwości było traktowane jako niespodzianka. Jak przebiegła kampania wyborcza? Jak Pani ocenia swoje szanse?

Renata Wierzbicka: Uważam, że każdy ma równe szanse do 15 października.

Czy Pani chciała iść do Senatu?

Ktoś mnie polecił. Ja nie jestem politykiem, nie należę do Prawa i Sprawiedliwości. Jestem bezpartyjna, ale ktoś mi zaufał.

Właśnie chciałem zapytać o tę bezpartyjność. Wyborcy mogą mieć kłopot. Pewnie pamiętają, jak weszła Pani do rady miejskiej Wałbrzycha dwukrotnie z poparciem Platformy Obywatelskiej. Była Pani członkiem klubu PO w radzie. A teraz reprezentuje Pani PiS.

To prawda, że kiedyś wspierała mnie Platforma Obywatelska, ale od dwóch kadencji jestem związana z Prawem i Sprawiedliwością. Chcę zaznaczyć, że zarówno w jednym, jak i w drugim przypadku nie należałam do partii. Tak się potoczyły moje losy, że zmieniłam klub w radzie miejskiej. Dostałam propozycję od PiS-u startu do Senatu i zdecydowałam się. Muszę przyznać, że jestem niepokorną radną i nie umiem się podporządkować.

Komu Pani musiała się za czasów PO podporządkować?

Ja mam swoje zdanie i je artykułuję. Jeżeli głosuję, to zgodnie ze swoim sumieniem, nie tak jak mi partia każe. I zdania nie zmieniam z powodu jakichś nacisków.

Rozumiem, że nie chciała już Pani w pewnym momencie głosować zgodnie z linią PO w wałbrzyskiej radzie miejskiej?

Nie zgadzałam się z pewnymi rzeczami, przeszkadzały mi. Uważałam, że nie powinny pewne sprawy wyglądać tak, jak wyglądały. Dłużej więc tam miejsca nie zagrzałam. A dostałam propozycję z ramienia Prawa i Sprawiedliwości.

Czyli obecnie jest Pani nie po drodze z prezydentem Wałbrzycha Romanem Szełemejem.

Nie powiedziałabym tak. Pan prezydent ma swoje przemyślenia, a ja swoje.

Ale to on ma większość w radzie miejskiej.

I przez to realizuje to, co chce. Przedstawia swoim radnym swoją słuszność i oni po prostu za tym głosują. Mówią, że rada ma najwięcej do powiedzenia. W Wałbrzychu nie do końca i trzeba to szczerze powiedzieć. PiS ma mniejszość i gdyby było nas więcej, ten trud podejmowania decyzji czy uchwał przez prezydenta Szełemeja i jego środowisko byłby większy. Wiele jednak może się zmienić po 15 października.

Jest Pani w opozycji wobec prezydenta Szełemeja i jego radnych. Jak Pani ocenia zarządzanie Wałbrzychem?

Nie można powiedzieć, że wszystko, co robi pan Szełemej, jest złe. Byłoby to z mojej strony nieetyczne i niemoralne. Widzimy, że Wałbrzych rozkwita, ale nie tylko z pieniędzy miejskich, lecz także rządowych. Np. dzięki nim mamy obwodnicę i miasto się rozwija. Wszystko dzieje się nie bez przyczyny. A pan prezydent Szełemej nie musi mi się podobać. Z resztą, nie jest w moim typie. (uśmiech)

Skoro chce Pani być bezpartyjna, to po co ten szyld PiS-u w wyborach do Senatu?

Jeżeli chciałabym indywidualnie iść do wyborów, byłby to problem. Bez poparcia dużej partii szanse do Senatu znacznie maleją. Tym bardziej, że dwie kadencje do rady miejskiej Wałbrzycha startowałam z list Prawa i Sprawiedliwości. Stwierdziłam, że to poparcie partii jest mi potrzebne. Oczywiście mam takie zapatrywania jak partia rządząca, choć nie mówię, że wszystko mi się podoba. Większość decyzji politycznych PiS jednak popieram.

Czyli jest Pani osobą o konserwatywnych poglądach? Proszę się światopoglądowo przedstawić.

Myślę, że tak. Moje hasło brzmi: „Dla mnie człowiek jest najważniejszy”. Nie ma nic ważniejszego niż drugi człowiek. Bez niego nic się nie udaje. Jestem społecznym prezesem hospicjum w Wałbrzychu. Spotykam się z różnymi rodzinami w trudnościach i widzę prawdziwe człowieczeństwo. My w hospicjum nie dzielimy, my łączymy. Tam są ludzie z prawa i z lewa.

To możliwe w polityce, żeby ludzie w ławach sejmowych, czy w Senacie dążyli do jedności, a nie do podziałów?

Myśli Pan, że oni zawsze się zachowują źle po głosowaniach?

Myślę, że nie, jednak to głosowania i dyskusje pokazują nam ostateczny efekt.

To prawda. W parlamencie podejmowane są trudne decyzje. Może będę miała okazję się z nimi zmierzyć. To byłoby dla mnie wielkie wyzwanie. Bo chce mówić na szczeblu Senatu o tym, co mnie nurtuje, czyli o służbie zdrowia. Ja uważam, że na nią można znaleźć pieniądze. Można lepiej dofinansować hospicja. Interesuje mnie los rodzin. Może nie wszystko, co dostają od partii rządzącej jest dobre, ale jak nie będziemy pomagać rodzinom i wspierać dzieci, to niewiele się zmieni w społeczeństwie na lepsze.

Co jest tym niedobrym od Prawa i Sprawiedliwości?

Jak każdy jeden rząd, ten także popełnia błędy. Nie ma ludzi doskonałych. Ja też nie jestem doskonała. Dużo osób zarzuca PiS-owi rozdawnictwo pieniędzy. Myślę, że trudno jest stworzyć coś, co będzie idealne. Zawsze po drodze można kogoś skrzywdzić lub pominąć. Jeśli ograniczymy jedne środki, a drugie uwolnimy, to zaraz powiedzą: czemu jednym dajemy, a innym nie? Dlaczego emeryci dostają 13. i 14. emeryturę? W polityce z reguły nie ma salomonowych rozwiązań. Zawsze znajdzie się ktoś niezadowolony.

W Wałbrzychu kojarzą Panią głównie z działalności społecznej m.in. z pracy w hospicjum. To bardzo pozytywny obraz. Teraz idzie Pani do wielkiej polityki, a ten świat nie jest dobrze postrzegany przez społeczeństwo. Nie boi się Pani utraty dobrej opinii

Kiedy zbierałam podpisy i rozdawałam ulotki, rozmawiałam z wieloma ludźmi z mojego otoczenia. Pytali mnie, jak to będzie, jak pójdę do Senatu? Co oni zrobią? Odpowiadałam krótko: będzie jeszcze więcej pracy i trzeba będzie się zaangażować jeszcze bardziej. Ale czekają nas rzeczy, o których będzie się mówiło. Hospicjum to wyjątkowe miejsce, gdzie ludzie naprawdę żyją i oddychają pełną piersią. Nie patrzmy na nie z perspektywy śmierci. Przyjeżdżają tam wielcy artyści, ludzie ze świata polityki i biznesu, a także mniej znani obywatele. W hospicjum wszyscy są równi. To miejsce trzeba pokazywać w nowym świetle. Pamiętam jak posłanki płakały podczas wizyty, a ja im tłumaczyłam, że ludzie naprawdę mogą tam być szczęśliwi. Żartują, potrafią się cieszyć z życia, normalnie funkcjonują. Takich instytucji powinno być więcej i nie powinniśmy za nie płacić. Po to płacimy składki, żeby nasza starość była zabezpieczona. Jeśli wejdę do wielkiej polityki, będę mogła zwrócić na to uwagę tych wielkich decydentów. W swoją społeczność działalność zawsze starałam się zaangażować jak najwięcej osób, bez względu na poglądy. Od prawa do lewa.

W okręgu nr 4 do Senatu, gdzie Pani kandyduje, wygrała ostatnio Platforma Obywatelska. Obecna senator Agnieszka Kołacz-Leszczyńska startuje ponownie. Wałbrzych i okolice nie kojarzą się z wielkim poparciem dla PiS-u.

Zaznaczam, że nie jestem i nigdy nie byłam politykiem, ale społecznikiem. Wiem, że ten teren jest trudny dla Prawa i Sprawiedliwości, ale my się nie poddajemy. Rozmawiamy z ludźmi. Ja nie przekonuję wyborców za wszelką cenę, na siłę. Jeżeli ktoś nie przyjmuje moich argumentów i ma swoje zapatrywania, to przecież go nie zmuszę. Zazwyczaj musi się w naszym życiu zdarzyć coś naprawdę ważnego, żebyśmy zmienili swój światopogląd np. z PO na PiS. Ja pomagam wszystkim ludziom jako społecznik, bo dla mnie najważniejszy jest człowiek. Tak mnie nauczono i to wyniosłam z domu rodzinnego.

Zamieniła Pani ogień na wodę lub na odwrót.

To na pewno ciekawe doświadczenie, ale dalej jestem sobą. Ja się nie zmieniam. Wiem, czego chcę, co reprezentuję i na co pragnę zwracać uwagę. Jestem stała w poglądach.

Było PO, jest PiS, a co będzie następne?

Następny będzie Senat.

A jak nie uda się zdobyć mandatu senackiego, ma Pani jakiś plan? Na horyzoncie wyłaniają się nam powoli wybory samorządowe. Znowu spróbuje Pani swoich sił do wałbrzyskiej rady miasta?

Myślę, że tak. Ewentualna porażka w wyborach parlamentarnych nie będzie końcem świata. Przyjmę każdą decyzję wyborców.

A do rady miasta w 2024 roku to z ramienia PiS-u, czy z Platformy?

(uśmiech) Z PiS-u. Jako radna miejska organizuję i angażuję się w wiele projektów charytatywnych dla ubogich, chorych i potrzebujących. I tutaj przynależność do klubu jednego czy drugiego nie ma znaczenia. Wiele osób nas wspiera z różnych partii np. przy organizacji wigilii dla potrzebujących i samotnych od 16 lat. Są obszary, w których ludzie się jednoczą bez względu na poglądy i to jest piękne.

Renata Wierzbicka – ur. 1969, radna Rady Miasta Wałbrzycha od czterech kadencji, społeczny prezes wałbrzyskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Opieki Paliatywnej. Pracuje w wałbrzyskim Powiatowym Urzędzie Pracy, członek Rady Rozwoju Obszaru Gospodarczego WSSE „INVEST-PARK”, członek Rady Społecznej Specjalistycznego Szpitala im. dra Alfreda Sokołowskiego w Wałbrzychu.

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska