Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Recenzja filmu "Yuma": Rozwlekła bajka o Robin Hoodzie

Małgorzata Matuszewska
Pierwsza z prawej wrocławianka Helena Sujecka
Pierwsza z prawej wrocławianka Helena Sujecka materialy prasowe
Najwyraźniej fascynacja westernami i sentyment dla Robin Hooda stały się inspiracją dla Piotra Mularuka, debiutującego fabularnym filmem reżysera i producenta. "Yuma", którą właśnie można oglądać na ekranach kin, jest filmem dla tych, którzy lubią westernowo-bajkowe klimaty.

Najwyraźniej fascynacja westernami i sentyment dla Robin Hooda stały się inspiracją dla Piotra Mularuka, debiutującego fabularnym filmem reżysera i producenta. "Yuma", którą właśnie można oglądać na ekranach kin, jest filmem dla tych, którzy lubią westernowo-bajkowe klimaty.

Tytułowa yuma to przygraniczne kradzieże, bardzo popularne na początku naszej ustrojowej transformacji. Na juma-niu można się było odbić od prowincjonalnego dna i trochę dorobić, przemycając papierosy, adidasy "nówki niechodzone", lodówki, perfumy czy kuchenki mikrofalowe.
Przemytem w małym dolnośląskim miasteczku kieruje Halinka (Katarzyna Figura), burdelmama w barze, obwieszona tandetną biżuterią, ciocia Zygi (Jakub Gierszał). To pod jej kierunkiem Zyga stawia pierwsze kroki w przemycie, kiedy ciocia wysyła go do Frankfurtu. Procederowi patronuje lokalna władza w osobie burmistrza (Przemysław Bluszcz) i przymykającego oko na przestępstwo chrzestnego Zygi, celnika (Mieczysław Grąbka). A Zyga, niczym Robin Hood, nie poprzestaje na własnym dorobku, hojnie obdarowując zdobyczami współmieszkańców. Niestety, wszystko się zmieni, kiedy w sprawę wda się rosyjska mafia pod przywództwem Opata (Tomasz Kot), który kilka lat wcześniej spotkał się z Zygą w okolicznościach wyjątkowo kiepskich dla chłopaka.

Trudno dać się przekonać twórcom "Yumy", że uwielbienie dla westernów i westernowych gadżetów może zupełnie zdominować życie człowieka, nawet na nudnej, dogorywającej dolnośląskiej prowincji (obrazu nie kręcono jednak na Dolnym Śląsku - "udają" go inne miejscowości, jak Krosno Odrzańskie), która jakoś nie umiała wygrać szansy postkomunistycznej transformacji. Z tandetnych, wymarzonych butów Zygi śmiejemy się razem z młodymi Niemkami, spotkanymi przez chłopaka na ruchomych schodach w sklepie.

Piotr Mularuk nawarstwił zbyt wiele wątków, mieszając dwie miłości czekające na spełnienie (to miłość Zygi do pięknej Majki - w tej roli Karolina Chapko i miłość Bajadery, którą zagrała Helena Sujecka, do samego Zygi), z efektownymi napadami na niemiecki sklep jubilerski, obrzydliwą rozrywką "ruskich" w pierwszej scenie filmu, prymitywną odmianąpolskiego katolicyzmu, reprezentowaną przez matkę Zygi (Aldona Struzik). Trochę zbyt wiele stereotypów nie pozwala zbudować porządnego portretu tamtej epoki. Ale "Yuma" to nie dokument, lecz bajka. Zbyt przaśna, zbyt rozwlekła (choć trwa tylko ponad sto minut), ale bajka.
Dobrze zaprezentowali się dolnośląscy aktorzy - Helena Sujecka (na co dzień Teatr Muzyczny Capitol), Jakub Ka-mieński jako kumpel Zygi (nie-gdyś Wrocławski Teatr Współczesny), Aldona Struzik (Teatr Polski), pozostający w cieniu innych Jerzy Schejbal, kiedyś aktor Teatru Polskiego (jako ojciec Zygi), Przemysław Bluszcz (dawniej aktor Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy). A Jakub Gierszał? Cóż,jest niczym James Dean i Zbyszek Cybulski - swoistą ikoną młodego aktorskiego pokolenia.

"Yuma", reż. Piotr Mularuk, Polska/Czechy 2012.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska