Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ratujmy polskie cmentarze na Kresach. To nasza historia [ROZMOWA]

Hanna Wieczorek
Cmentarz Łyczakowski we Lwowie
Cmentarz Łyczakowski we Lwowie Janusz Wójtowicz
– W tym roku uczniowie zebrali 150 tysięcy złotych na akcję „Mogiłę pradziada ocal od zapomnienia” – mówi autorka Studia Wschód Grażyna Orłowska-Sondej w rozmowie z Hanną Wieczorek

Skąd Pani zainteresowanie Kresami? Ma Pani kresowe korzenie?
Nie mam. Mają je natomiast widzowieTVP Wrocław – mieszkańcy Dolnego Śląska. Na początku 2000 roku przeprowadziłam badanie, przy okazji emisji mojegoStudia Wschód, i okazuje się, że milion Dolnoślązaków przyznaje się do kresowych korzeni. Jeśli tylu ludzi przyjechało ze Wschodu, ma tam małą Ojczyznę, to przecież każdy z nich zostawił na Wschodzie, na Kresach, wspomnienia, groby, kościoły, domy... Dla tylu ludzi w naszym regionie jest to ważna ziemia, więc dla nas, dziennikarzy, również musi to być ważny temat.

Pierwszy Pani kontakt z Kresami to wyjazd do Wilna w 1991 roku. Ważny moment – wtedy właśnie Litwa odrywała się od ZSRR.

Pamiętam, przeżyliśmy straszne chwile. To był 30 dzień stycznia 1991 roku. Trafiliśmy akurat na moment walk w Wilnie, pod wieżą telewizyjną. Walk, w których zginęli ludzie. Mam nawet w archiwum taki obrazek, jak mój operator z 9 piętra filmuje tę wieżę i wszystko to, co się wokół wieży działo: czołgi, żołnierzy. I nagle zorientowaliśmy się, że jeden z żołnierzy celuje w kamerę... To były straszne historie, ale jednocześnie poznaliśmy wtedy wspaniałych ludzi – Polaków z Wilna, z którymi się do dzisiaj przyjaźnimy. Przyjaźnimy się, chociaż od tamtego momentu minęły już22 lata. Wtedy właśnie okazało się, co to jest prawdziwy Wschód, co to są Kresy, jak ludzie tęsknią za Ojczyzną i co znaczy prawdziwy patriotyzm.

Jednym z integralnych elementówStudia Wschód jest prowadzona akcja „Mogiłę pradziada ocal od zapomnienia”. Jak to się stało, że postanowiła Pani włączyć w ratowanie polskich, kresowych nekropolii dolnośląską młodzież?
Nie mieliśmy wyjścia. Polskich cmentarzy, zaniedbanych, niszczejących i wołających o pomoc, na Kresach jest bardzo wiele. Na samej Ukrainie mamy prawie 200 udokumentowanych takich nekropolii. Nasza ekipa początkowo wyjeżdżała na Wschód z darami, z pomocą. I nagle okazało się,że ratowanie polskich cmentarzy jest dla naszych rodaków na Wschodzie równie ważne, jak pomoc materialna. Czasem ważniejsze.

Pierwszy był cmentarz w Kołomyi?
Tak, zaczęło się w Kołomyi w 1999 roku. Wtedy właśnie władze tego miasta podjęły decyzję o likwidacji, zaoraniu tej nekropolii. Piękny polski cmentarz, pięć hektarów ziemi, na których stały polskie mogiły, miał ulec zniszczeniu, a na tym miejscu planowano stworzyć park. Decyzję tę motywowano tym, że nekropolia w środku miasta jest zdewastowana, nieogrodzona, nikt o nią nie dba. Wtedy mieszkańcy poprosili nas o pomoc. Kwestowaliśmy cztery lata, szukaliśmy możliwości pomocy.

Udało się uratować cmentarz w Kołomyi?
Tak. Nekropolia została ogrodzona, uporządkowana, niektóre groby odrestaurowane. I tak się zaczęła nasza praca przy polskich cmentarzach. Co roku, w czasie wakacji, jeździliśmy na Wschód i remontowaliśmy jeden, dwa cmentarze. I nagle okazało się, że to wszystko, co robimy, to kropla w morzu potrzeb. Udokumentowanych nekropolii, które należało objąć opieką, przybywało w tempie wręcz geometrycznym, ponieważ o naszej akcji na Ukrainie dowiedzieli się już wszyscy...

... i wszyscy prosili o pomoc?
Zwracali się do nas księża, biskupi, polskie organizacje z informacją, że mają gdzieś w pobliżu jakąś nekropolię, cmentarz,który wymaga ratunku. A potem zaczęli się do nas zwracać widzowie, także z informacjami o pozostawionych na Kresach mogiłach. Kiedy nasza lista się wydłużyła do kilkudziesięciu, a potem do kilkuset nekropolii, wiedzieliśmy już, że sami nie damy rady i trzeba z tego zrobić pospolite ruszenie. Udało się w tę akcję włączyć młodzież, między innymi dzięki wspaniałej współpracy z dolnośląskim kuratorium. Pani kurator, Beata Pawłowicz, która, jak się okazało, ma kresowe korzenie z dwóch stron – i ze strony swoich rodziców, i ze strony męża– wspiera nas ogromnie. To się przełożyło na naszą akcję. Wspomaga nas wielka gromada dzieciaków. I warto podkreślić,że są to dzieci z całego Dolnego Śląska,nie tylko z Wrocławia.

W tym roku polskie nekropolie na Kresach ratowało 700 osób.
Wolontariuszy gotowych do wyjazdu było 1000, nie dla wszystkich starczyło miejsca. Ważniejsze jednak, że 150 tysięcy dolnośląskich uczniów wsparło naszą akcję przysłowiową złotówką.
Podkreśla Pani, że akcja „Mogiłę pradziada ocal od zapomnienia” rozwija się również dzięki przychylności samorządowców.
Do wspierania tego przedsięwzięcia mocno włączył się samorząd województwa, pan marszałek Rafał Jurkowlaniec; już dwukrotnie był z nami na Kresach i widzi tę wielką pasję młodzieży. Ale nie tylko ta pasja, chęć pracy, poznawania polskiej historii i ocalenia jej od pamięci jest istotna. Młodzież nie tylko pracuje. Podczas wyjazdów na Ukrainę poznaje swoich rówieśników i nawiązuje z nimi kontakty. W tym roku w 16 miejscowościach, w których pracowali nasi wolontariusze, zorganizowaliśmy szkoły języka polskiego. Nawiązują się ciepłe relacje między dolnośląskimi i ukraińskimi samorządowcami. Nierzadko okazuje się, że miejscowości, w których pracujemy, to rodzinne strony dolnośląskich wójtów, burmistrzów, starostów towarzyszących uczniom ze swoich miejscowości. Robi się takie wielkie porozumienie ponad granicami, gdzie ratowanie cmentarzy to tylko początek. Ostatnio naszą akcję dostrzegł nawet prezydent Bronisław Komorowski, który był w tym samym czasie co my na Ukrainie. Nie dość, że sam nam pogratulował, to zwrócił uwagę na naszą działalność ukraińskiemu wicepremierowi, mówiąc, że właśnie takie porozumienie polsko-ukraińskie jest potrzebne. Nie rozmowy urzędników przy stołach konferencyjnych, nie dyplomatyczna wymiana zdań, a poznawanie się i zaprzyjaźnianie zwyczajnych ludzi, dzieci i młodzieży.

Ile osób wyjedzie ratować mogiły dziadów od zapomnienia w przyszłym roku?
Och, to trudno określić. Nasza akcja jest bardzo tania i do tego w dużym stopniu samofinansująca się. Jednak na to, by kilkuset młodych ludzi mogło wyjechać w czasie wakacji na Ukrainę, my musimy pracować przez cały rok. Ratowanie polskich nekropolii musi się przecież odbywać zgodnie z prawem, musimy mieć gotową doku-mentację i wszystkie potrzebne zgody. A przy tym nie chcemy pozostawiać polskich grobów bez opieki. Co roku w okolicy Wszystkich Świętych jeździmy na Kresyze zniczami, które zbierają także młodzi ludzie.

Rozmawiała Hanna Wieczorek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska