Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Proksa: Marzenie? Walczyć w kraju

Robert Małolepszy
Z Grzegorzem Proksą, bokserskim mistrzem Europy w wadze średniej, rozmawia Robert Małolepszy.

W sobotę w Sheffield pierwszy raz w karierze broni Pan poważnego tytułu, na dodatek po niezwykle efektownym zwycięstwie nad byłym mistrzem świata Sebastianem Sylvestrem. Czuje Pan większą presję niż zwykle przed walką?
Pewnie. Mam najwspanialszych kibiców na świecie. Chcę znów dać im radość i choćby z tego powodu czuję presję. Im jestem wyżej w rankingach, im mocniejszych mam rywali, to ta presja będzie większa. A tytuł mistrza Europy to już poważna sprawa.

Zapewne teraz wszyscy będą oczekiwali kolejnego, niezwykle efektownego zwycięstwa. Sylvestra Pan ośmieszył, zdeklasował i doprowadził do zakończenia przez tego solidnego przecież zawodnika kariery bokserskiej.
Zdaję sobie sprawę, że swoją ostatnią walką rozbudziłem wyobraźnię kibiców. Swoją także. Ale od razu zastrzegam, że w sobotę będzie się liczyło tylko zwycięstwo. Nieważne, w jakim stylu, ważne, by to moja ręka została podniesiona w górę przez sędziego ringowego.

Co Pan wie o swoim sobotnim rywalu, Kerrym Hope?
Twardy, nieustępliwy Walijczyk. Na pewno wyjdzie na ring, by wygrać. Ostatnio dość zaskakująco pokonał młodego Anglika Tony'ego Hilla. Dla większości brytyjskich znawców boksu to była spora niespodzianka. W marcu miał boksować o pas Wspólnoty Brytyjskiej. To będzie bardzo trudny rywal i bardzo trudna walka.

Zaczyna Pan mówić jak bracia Kliczkowie, którzy o każdym kolejnym swoim rywalu mówią, że jest groźny, a potem wygrywają bardzo łatwo, najczęściej już w szatni.Zapewniam, że nie czaruję. Ja zawsze staram się być uczciwy wobec kibiców. Naprawdę spodziewam się trudnej walki.

Hope to mańkut, tak jak Pan. To duże utrudnienie?
Bardzo duże. Musieliśmy z trenerem Łapinem przestawić wszystko. Inaczej się poruszam, zadaję inne ciosy. To dlatego mówię, że będzie mi trudno powtórzyć to, co pokazałem z Sylvestrem.

Sparował Pan z mańkutami?
Tak. Ale - szczerze mówiąc - sparingi nie były rewelacyjne w moim wykonaniu.

Zaczynam się martwić. Asekuruje się Pan?
Absolutnie nie, ale czuję, co się ze mną dzieję, realnie oceniam to, co pokazywałem na sparingach, i wiem, jak twardy jest Hope.

A jak się Pan czuje?
Zmęczony i podrażniony.

Tak ostro dał sobie Pan w kość podczas przygotowań?
Nawet za ostro. Szczerze mówiąc, przesadziłem z treningiem. Ćwiczyłem nawet, gdy po tygodniu harówki w Warszawie wracałem do domu. Dokładałem sobie zadań ponad to, co zadawał mi trener Łapin.

I za to jest Pan zły na siebie. Bo w Pańskim głosie rzeczywiście czuć jakiś inny, ponury ton...
Mówię inaczej i jestem podenerwowany, bo robię wagę. Od miesiąca jem mało albo wcale. Najpierw zrezygnowałem z kolacji, teraz nie jem już obiadów. W sumie zbijam 10 kilogramów. To naprawdę dużo.

No i pewnie musi Pan udzielać zdecydowanie więcej wywiadów. Do tej pory przed walkami miał Pan spokój. Był Pan znany, ale raczej zagorzałym fanom boksu niż szerszej publiczności.To fakt. Wcześniej moimi walkami dziennikarze interesowali się, ale raczej już po nich i na pewno nie w takiej skali jak teraz. Ale nie narzekam. Wywiady to część mojej pracy.

I sposób na budowanie popularności...
Naprawdę nie zależy mi na tym, by moja twarz stała się znana. Ale wiem, że to też część tego biznesu. Poczułem zresztą po walce z Sylvestrem, że stałem się rozpoznawalny.

Ma Pan już plan na rok 2012. Czy to będzie rok Grzegorza Proksy? Ma Pan szansę na walkę o pas mistrza świata. Takie komentarze pojawiły się po zdeklasowaniu Sylvestra.Na razie myślę wyłącznie o walce z Hope'em. A co do pojedynku o mistrzostwo świata, to wiadomo, że rywale nie palą się do starć ze mną.

Pańską walkę pokaże stacja nSport. Niedawno ta telewizja zrobiła o Panu także duży reportaż. Czy to początek większej i dłuższej współpracy?
Mam taką nadzieję.

To może z kolei oznaczać, że w końcu zacznie Pan walczyć na polskim rynku?
Oby tak było. To moje marzenie.

Do Sheffield leci Pan bez swojego trenera Fiodora Łapina, który jedzie do Krynicy-Zdroju, gdzie wystąpi kilku innych jego pięściarzy, między innymi Paweł Kołodziej. To duża strata?Pewnie. Z Fiodorem świetnie się rozumiemy. W moim narożniku zastąpi go Marek Okroskowicz, z którym pracowałem w kadrze amatorów. On prowadzi Damiana Jonaka. Codziennie jest więc z nami na sali treningowej. Widzi, co i jak robię z trenerem Łapinem. Rozmawia z nim. Nie mam wyjścia, muszę sobie poradzić.

Za dwa tygodnie kolejną walkę w USA stoczy Pański kumpel z sali treningowej Artur Szpilka. Ludzie ciągle pytają, czy on może zostać mistrzem świata. Co Pan sądzi na ten temat?Może. I to nie jest żadna kurtuazja. On ma ogromny potencjał. Ale też bardzo gorącą głowę. Musi jeszcze minąć trochę czasu, pewnie lat, nim będzie gotów.
Rozmawiał Robert Małolepszy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska