- Straciłem cały dorobek życia - mówi portalowi GazetaWroclawska.pl Pan Kazimierz, tuż po poniedziałkowym pożarze samochodów zaparkowanych na ulicy Więziennej przy wrocławskim Rynku. 72-letni wrocławianin. to znany wielu mieszkańcom sprzedawca, który od blisko 20 lat handlował na Rynku dmuchanymi balonami.
- Zaczęło się coś iskrzyć i dymić z instalacji elektrycznej. W momencie wybuchu pożaru siedziałem w samochodzie. Ogień szybko zaczął się rozprzestrzeniać. Zdążyłem wybiec z auta i z bagażnika zabrać butlę z helem - relacjonuje.
Doszczętnie spłonął cały samochód, ford z 2002 roku i towar, który został w bagażniku. To kilka tysięcy balonów. - Cały mój dorobek życia. Wszystkie pieniądze jakie miałem, inwestowałem w nowy towar. Teraz zostałem z niczym - mówi naszemu reporterowi ze łzami w oczach pan Kazimierz.
Według wstępnych ustaleń przyczyną powstania pożaru było zwarcie w instalacji elektrycznej. Samochód był sprawny i niedawno przeszedł przegląd, zapewniał właściciel.
Teraz nie dosyć, że stracił źródło utrzymania, to jeszcze czekają go koszty odholowania spalonego wraku.
Mateusz Morawiecki przed komisją śledczą
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?