Ewa Wolak, posłanka PO i kandydatka w zbliżających się wyborach, nie uważa, żeby zrobiła coś złego. Dla posłanki rozdawanie drobnych upominków z jej imieniem i nazwiskiem na półtora tygodnia przed wyborami parlamentarnymi, nie jest agitacją wyborczą.
- To nie są moje materiały jako kandydatki Platformy Obywatelskiej, tylko jako posła. Nie ma tam loga partii, czy numeru listy - broni się Wolak. - Co roku goszczę na uroczystościach szkolnych i zawsze rozdaję upominki. Nie widzę powodów, dlaczego nie miałabym tego zrobić również w tym roku - przekonuje wrocławska posłanka. I zarzeka się, że na terenie szkoły agitacji wyborczej nie prowadziła. Po prostu rozdawała dzieciom upominki. Napisała także list do rodziców, w którym życzyła wielu sukcesów.
- Rozdawanie upominków nie było uzgodnione z organizatorami wydarzenia - mówi Beata Kieszek, wicedyrektor Szkoły Podstawowej nr 10 im. Bolesława Krzywoustego. Ale nie chce szerzej komentować sprawy, odsyła do dyrektora Mariusza Rusinka, którego nie udało nam się dziś zastać w szkole.
Krystyna Kaczorowska, rzecznik wrocławskiego kuratorium oświaty nie ma jednak wątpliwości - przepisy jasno regulują ten problem. W szkołach nie powinno się prowadzić agitacji politycznej.
Podobnego zdania jest Tomasz Szczepański, dyrektor delegatury Krajowego Biura Wyborczego we Wrocławiu. Mówi, że agitacja w szkole to wykroczenie. Posłanka może zapłacić za to nawet 5 tys. złotych grzywny. - Opisywane zachowanie jest bardzo dwuznaczne. Uważam, że do takiej sytuacji nie powinno dojść w szkole. Nawet, jeżeli na materiałach nie było loga partii, czy numeru listy, to kandydat rozdając je kilkanaście dni przed wyborami ma jeden cel. Chodzi o promocje swojej osoby - komentuje Tomasz Szczepański.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?