Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

18-latka z Opola przeżyła horror w Czarnogórze

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
18-latka została sama na granicy. Autobus z opiekunką i z zespołem wrócił do Opola bez niej.
18-latka została sama na granicy. Autobus z opiekunką i z zespołem wrócił do Opola bez niej. Dickelbers/Wikipedia
Tancerze Zespołu Pieśni i Tańca "Opole" wracali z festiwalu w Czarnogórze. Gdy okazało się, że jedna z dziewczyn ma problem z dokumentami, grupa odjechała, ale bez niej. Opiekunka zostawiła nastolatkę samą na granicy.

- Mój telefon nie działał i gdyby nie to, że koleżanki dały mi swoje komórki, to nie miałabym kontaktu ze światem. Z bezsilności zaczęłam płakać - opowiada 18-letnia Oliwia, która na początku lipca wyjechała do Czarnogóry z Zespołem Pieśni i Tańca „Opole”, działającym w Młodzieżowym Domu Kultury w Opolu. - Przepraszam, że to powiem, ale siedziałam na tej granicy jak prostytutka, a mężczyźni, którzy koło mnie przechodzili, mierzyli mnie wzrokiem w taki sposób, że... Bałam się, bo w każdej chwili mógł podjechać jakiś bus, ktoś mógłby mnie wciągnąć do środka i zwyczajnie gdzieś wywieźć. Zastanawiałam się, jak przetrwam noc, bo wszystko wskazywało na to, że ta sprawa szybko się nie wyjaśni...

Dziewczyna i jej bliscy przeżyli dwie najgorsze doby w swoim życiu. Chcieliby zapomnieć o koszmarze, który rozegrał się na wyjeździe, ale wieści o tym lotem błyskawicy rozniosła się po mieście. - Zainteresujcie się tym, co się stało podczas tego wyjazdu - mówi jedna z matek, której dziecko również uczęszcza na zajęcia w MDK. Historia zbulwersowała wielu rodziców, dlatego telefonów w tej sprawie było więcej. Matka Oliwii po namowach zgodziła się na rozmowę. - To był prawdziwy horror. Córka wróciła do domu w czwartek, a ja nadal nie mogę się pozbierać po tym, co się wydarzyło - mówi pani Katarzyna.

Oliwia zadzwoniła do domu w ubiegły wtorek. Tego dnia grupa tancerzy miała wracać z Czarnogóry do Opola, więc jej mama była przekonana, że dziewczyna chce zdać relację, jak przebiega podróż.

- Płakała i mówiła, że Serbowie wyciągnęli ją z autokaru, twierdząc, że jest poszukiwana przez Interpol i że wyjaśnianie sprawy może potrwać do trzech tygodni, które spędzi w celi - opowiada matka Oliwii. - W pierwszej chwili pomyślałam, że ona sobie ze mnie żartuje. Poprosiłam, żeby dała mi do telefonu opiekunkę grupy, a ona zaczęła wykrzykiwać, że z dokumentami Oliwii jest coś nie w porządku. Powierzyłam tej kobiecie córkę i w życiu bym się nie spodziewała, że ona zostawi ją w obcym kraju samą sobie. Do dziś nikt z MDK nie zadzwonił nawet do nas, żeby zapytać, czy Oliwia bezpiecznie wróciła do domu - mówi rozżalona. Kiedy matka Oliwii usłyszała, że Serbowie nie chcą puścić jej córki, zaczęła desperacko szukać sposobu, by sprowadzić dziecko do kraju. - Zadzwoniłam do znajomego, który pracuje w Interpolu. Powiedział, że gdyby Oliwia faktycznie była poszukiwana, to wcześniej nie pozwolono by jej wjechać do Czarnogóry - relacjonuje pani Katarzyna, która do dziś nie potrafi myśleć o tamtych wydarzeniach bez emocji. - Wtedy przestraszyłam się jeszcze bardziej, bo nie wiedziałam, kto i po co próbuje ją tam zatrzymać. To właśnie ten znajomy zasugerował, że być może serbska służba graniczna oczekuje pieniędzy w zamian za zwrot dokumentów Oliwii.

Ostatecznie udało się je odzyskać, a grupa wróciła na dodatkowy nocleg do Czarnogóry (nocleg dla 50 osób opłacił MDK - przyp. red.), aby następnego dnia spróbować przekroczyć granicę na przejściu z Chorwacją. Tam jednak sytuacja powtórzyła się.

- Zaczęłam wydzwaniać do konsulatu i ambasady i to tam mi zasugerowano, żebym przypomniała sobie, czy córce nie zginęły wcześniej dokumenty - opowiada mama Oliwii. - Faktycznie, kilka miesięcy temu była na dyskotece i ktoś wyrwał jej saszetkę z pieniędzmi i dokumentami. Zgłosiliśmy to na policję, ale następnego dnia obsługa lokalu znalazła saszetkę w koszu na śmieci. Przejeżdżając tydzień później koło komisariatu przypomniałam sobie o sprawie i zgłosiłam dyżurnemu, że dokumenty się znalazły, a on obiecał, że to sobie zaznaczy. Wygląda na to, że tego nie zrobił i w systemie dowód córki nadal figurował jako skradziony, a ona została wzięta za przestępcę.

Pani Katarzyna pojechała na policję, żeby odblokować dokument i uwolnić córkę.

- W tym czasie zadzwoniła opiekunka zespołu i poinformowała, że wraca do Polski, bo dłużej czekać nie może. Mówiła, że to nasza wina, iż doszło do takiej sytuacji i twierdziła, że córka ma skończone 18 lat, więc sobie sama poradzi - relacjonuje pani Katarzyna. - Błagałam ją, żeby dała mi chociaż 10 minut na wyjaśnienie tej sprawy. Stwierdziła tylko, że przykro jej, ale oni muszą już jechać i się rozłączyła. Słyszało to czterech policjantów, gdy walczyłam o to, żeby odblokować dowód córki.
Przerażona Oliwia została sama w Czarnogórze, na granicy z Chorwacją. Miała do niej dojechać inna pracownica MDK, która w tym czasie spędzała w Czarnogórze wakacje z rodziną.
- Córka płakała do słuchawki, że porzucili ją tam jak psa - opowiada pani Katarzyna. - Dostała okres. Krew spływała jej po nogach, a nie pozwolono jej pójść do toalety. Była upokorzona, szlochała, że ludzie patrzą na nią jak na dziwkę, a ja odchodziłam od zmysłów.

Kobieta chciała natychmiast wsiąść w samochód i jechać po córkę. Odradzili jej to przyjaciele, widząc, w jakim jest stanie. - Ostatecznie po kilku godzinach Oliwią zajęła się nauczycielka MDK, która w Czarnogórze spędzała wakacje i za to jestem jej bardzo wdzięczna - mówi pani Katarzyna. - Ja pobiegłam do biura podróży i wykupiłam córce najbliższy lot do Polski. Obsługa tego biura nie mogła uwierzyć, że dziecko wyjechało z grupą, a musiało wracać samo.

Oliwia znalazła się w kraju w czwartek, czyli dwie doby po tym, jak zaczęły się kłopoty na granicy. Nastolatka chciałaby jak najszybciej zapomnieć o tym, co się stało.

- Kosztowało mnie to mnóstwo stresu, dlatego z panią, która zostawiła mnie na granicy, na pewno już trenowała nie będę - mówi nastolatka, która tańczy w Zespole Pieśni i Tańca „Opole”. - Po tym wszystkim atmosfera na pewno nie byłaby taka, jak kiedyś.

Mama Oliwii skonsultowała się już z prawnikiem. Rozważa skierowanie sprawy do sądu. Szefostwo Młodzieżowego Domu Kultury przyznaje, że nie wszystko poszło tak, jak powinno. - Rozmawiałam z kierowniczką zespołu i ona przyznała, że być może powinna poczekać do momentu przyjazdu nauczycielki, która na moją prośbę zgodziła się zaopiekować dziewczyną - wyjaśnia Elżbieta Marciniszyn, dyrektor MDK. - Proszę zrozumieć, że ta sytuacja była stresująca dla wszystkich. Do opiekunów wydzwaniali rodzice, którzy w Polsce czekali na swoje dzieci, a my nie wiedzieliśmy jak długo potrwa wyjaśnianie sprawy.
Kierowniczka zespołu, która zostawiła Oliwię na granicy, została ukarana ustnym upomnieniem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: 18-latka z Opola przeżyła horror w Czarnogórze - Nowa Trybuna Opolska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska