Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Radna o kulisach klubu Dutkiewicza: To stalinowskie metody

Redakcja
Radna Obara-Kowalska: To pan prezydent zrezygnował ze współpracy ze mną. A zrobił to w bardzo nieelegancki,  jak na dobrze wychowanego człowieka, sposób
Radna Obara-Kowalska: To pan prezydent zrezygnował ze współpracy ze mną. A zrobił to w bardzo nieelegancki, jak na dobrze wychowanego człowieka, sposób Pawel Relikowski / Polska Press
Radna Katarzyna Obara-Kowalska, która niedawno została wyrzucona z klubu Rafała Dutkiewicza z Platformą, opowiada o kulisach działania klubu i o metodach ludzi z otoczenia prezydenta Rafała Dutkiewicza. Radna uważa także, że to powinna być ostatnia kadencja Rafała Dutkiewicza. Dlaczego?

Dlaczego przestało się Pani podobać w klubie prezydenta Rafała Dutkiewicza?
Nie na tyle mi się nie podobało, żeby chcieć odejść. Proszę pamiętać, że to najprawdopodobniej (bo do dziś nie mam oficjalnej informacji w tej sprawie) pan prezydent zrezygnował ze współpracy ze mną. A zrobił to w bardzo nieelegancki jak na dobrze wychowanego człowieka sposób, po którym należałoby się spodziewać szacunku do swoich współpracowników, bo: po pierwsze nie osobiście tylko przez Jarosława Krauze, przewodniczącego klubu, a ten wykonał do mnie telefon. Żadnego spotkania, rozmowy w cztery oczy. Nic. Smutna jest także próba demagogicznych opowieści o moim „samowykluczeniu” się z klubu. Ważne, aby Pani wiedziała, że podawana jako powód mojego wykluczenia - nieobecność na sesji 21 kwietnia, była po pierwsze przeze mnie anonsowana przewodniczącemu klubu i nie zareagował wówczas, jak to zwykle było w zwyczaju, gdy obecność na sesji była niezbędna. Po drugie: sesja absolutoryjna w kwietniu, o czym też Państwo pisaliście - odbyła się poza harmonogramem prac, który radni otrzymali na początku półrocza i miała odbyć się jak co roku pod koniec czerwca. Komentarz przewodniczącego, że „radny nawet jak jest w szpitalu, to ma obowiązek być na sesji” jest po prostu żenujący, zwłaszcza w ustach związkowca, i tylko udowadnia stosunek do radnych: jesteście maszynkami, macie stawić się na wezwanie, bezdyskusyjnie, kropka. Uważam, że potrzebowano pretekstu i go znaleziono, szkoda, że jest tak chybiony. Ta decyzja ze strony szefostwa klubu nie oznacza jednak w żadnym wypadku mojej rezygnacji z działalności w radzie miejskiej, pozostaję radną niezrzeszoną.

Zgodziła się Pani na start z listy Rafała Dutkiewicza i Platformy Obywatelskiej, więc akceptowała Pani oba te środowiska. W ostatnim czasie mocno jednak Pani krytykowała politykę prezydenta.
Na start w wyborach w 2014 roku zdecydowałam się niemal w ostatniej chwili, bo już wtedy narosły we mnie wątpliwości po ogłoszeniu, że idziemy do wyborów wspólnie z PO. Z tą samą PO, która przez całą poprzednią kadencję pluła jadem na Dutkiewicza i klub. Nagle okazało się, że „mamy zrobić miejsce dla kolegów z PO” na listach, bo tak się umówili Panowie Dutkiewicz z Protasiewiczem. Nagle miałam podlegać przewodniczącemu PO? Mimo, że się do partii nigdy nie zapisałam? Po drugie: założeniem klubu prezydenckiego była apolityczność, takie były deklaracje. I co? I nic. Pamiętam te gorące dyskusje na klubie oraz argumenty o „wyższej konieczności”. Tylko czyja to była „konieczność”? Z „prezydenckiego klubu” z 21 osób „Dutkiewicza” zostało po wyborach 12, do większości uzupełnili kandydaci PO, którzy teraz są w większości w Nowoczesnej. Konia z rzędem temu, kto mnie przekona, że „dobro miasta” ma tu kluczowe znaczenie. I oczywiście - mogłam wtedy zrezygnować, ale postanowiłam nie oddawać pola bez walki. Nieobecni nie mają racji. Z czwartego „nie biorącego”, jak mówiono, miejsca na liście wygrałam z kandydatem PO, który był na 3.miejscu. Zawsze warto walczyć.

Co najbardziej nie podoba się Pani w działaniach ratusza?
Kroplą, która przelała czarę, były ostatnie wydarzenia dotyczące słynnej już zmiany przeznaczenia budynku po farmacji, poza tym - próba przekazania szkoły Salezjanom, zanim dowiedzieli się o tym uczniowie i rodzice, a także radni miejscy, do których ta decyzja ostatecznie powinna należeć. Trzeba także wspomnieć o „sprzedaży” za 30 tysięcy kamienicy wartej kilka milionów kościołowi i ostatnio przyznane honorowe obywatelstwo Morawieckiemu, gdzie z łatwością przyszło radnym z klubu prezydenckiego zagłosować razem z PiS. W tym samym momencie dziś lansowana jest teoria: „kto nie jest z nami, jest z PIS” - to czysta hipokryzja, bo ja na przykład nie będę, nie jestem i nie byłam z PiS, co nie każdy w klubie prezydenckim może o sobie powiedzieć. Poza tym po raz pierwszy w historii wrocławskiego samorządu mieliśmy do czynienia w sytuacją, w której negatywna opinia komisji wiodącej do projektu uchwały nie powstrzymuje wnioskodawcy przed przedłożeniem jej do głosowania. Podstawowe zasady dobrych demokratycznych praktyk zostały złamane i nikogo to nie oburzyło. Poza mną.

Niektórzy z otoczenia prezydenta mówią, że Pani działanie związane jest z ambicjami politycznymi. Chciałaby Pani zostać prezydentem? Mówiło się, że może Pani wystartować w wyborach prezydenckich z poparciem Nowoczesnej.
Niektórzy z otoczenia prezydenta" namawiali także dziennikarzy, aby „poszukali czegoś na mojego męża, skoro na Obarę nie ma nic”. Słabe to, wie Pani? - CZYTAJ CIĄG DALSZY NA KOLEJNEJ STRONIE

"Niektórzy z otoczenia prezydenta" namawiali także dziennikarzy, aby „poszukali czegoś na mojego męża, skoro na Obarę nie ma nic”. Słabe to, wie Pani? Więcej powiem - to stalinowskie metody. I ja się na takie metody nie zgadzam. Opowieści o tym, że „Obara próbuje wybić się na niezależność” obraża wszystkich radnych, tych z klubu prezydenta także. Bo co to znaczy? Że radny nie jest niezależny z definicji? Jak się okazuje - chyba jednak nie jest, skoro mnie wykluczono właśnie po tym, gdy wspomniałam o „kastrowaniu demokracji” poprzez zatrudnianie radnych w administracji samorządowej i spółkach zależnych od miasta. Teoria o "poparciu Nowoczesnej” została zweryfikowana kilka dni temu.

Czy teraz, po wykluczeniu z klubu będzie Pani totalną opozycją dla prezydenta Dutkiewicza?
Nie będę. Żadne „totalizmy” mnie nie interesują. Będę, jak dotąd, zwracać uwagę na zawartość i celowość uchwał. To podstawowe zadanie radnego. Rada Miejska jest organem stanowiącym i kontrolnym gminy. I takie zadania przed sobą stawiam.

Powiedziała Pani, że koalicja Rafała Dutkiewicza z Ryszardem Petru jest "biznesową" dlaczego?
Bo jest nastawiona na zysk. Zysk polityczny. Zwęszono krew, która leje się w PO i nastąpiła zmiana konia podczas wyścigu. Wszystko tylko po to, aby dżokej dojechał do mety. Mimo wszystko. Tyle tylko, że nie doceniono umiejętności trzeźwej oceny sytuacji przez czołowych działaczy dolnośląskiej Nowoczesnej : nawet Oni zostali oszukani, bo ideały, z którymi Nowoczesna szła do wyborów właśnie legły w gruzach, struktury się sypią, a budowanie „nowej” partii w oparciu o „zombie” z PO jest przeciwskuteczne. Wygląda to na „polityczny plagiat", bo taki scenariusz polska scena polityczna już obserwowała, gdy Platforma Obywatelska powstawała na gruzach Unii Wolności. Jeśli na konferencji prasowej słychać, że Ryszard Petru nie zna nawet nazwisk swoich nowych radnych, celem jest „silna ręka prezydenta”, a nową metodą działania ma być "informowanie od decyzjach „post factum”, to wszystko tu nie gra. Myślę, że już dziś pan prezydent czuje, że to ostatnia jego kadencja i szuka swojego miejsca na przyszłość w oparciu o struktury partyjne.

Jak wygląda praca w klubie Rafała Dutkiewicza? Radni mogą mieć własne zdanie?
Mogą, ale do czasu - jak pokazuje mój przykład. Usłyszałam ostatnio, że jak się wchodzi do zespołu, który ma lidera, to się powinno bezwarunkowo temu liderowi podporządkować. Tyle tylko, że to czysta definicja autorytarnej partii politycznej, a nie klubu merytorycznego, do członkostwa w którym zostałam zaproszona 6 lat temu. Liczyłam raczej na siłę argumentów, a spotkałam się z argumentem siły - jak się nie zgadzasz, to wylatujesz. Prawda jednak jest warta każdej ceny.

Prezydent Dutkiewicz dotrwa do końca kadencji z większością w radzie?
Rządy mniejszościowe a nie większościowe są gwarancją demokracji. Dialog, dyskusja, kompromis, a nie koalicje zawierane w blasku fleszy - to powinna być podstawa samorządu terytorialnego, który miał być tak inny od zarządzania centralnego. Niezbędna jest rzetelna, otwarta dyskusja o projektach uchwał, bo ludzie nie dzielą się na tych z PO, Nowoczesnej czy PIS, tylko na mądrych i głupich - jak mawiał klasyk. Przekonanie o swojej nieomylności, poparte bezwarunkową większością to dziś już dzieje się na Wiejskiej i Polska wrze. Ta sama reguła od lat funkcjonuje we Wrocławiu i Wrocław to akceptuje. To jest zaskakujące, nieprawdaż?

Według Pani Rafał Dutkiewicz powinien walczyć po raz kolejny o fotel prezydenta Wrocławia?
Myślę, że nie. Według mnie wszędzie tam, gdzie w grę wchodzą publiczne pieniądze, należałoby wprowadzić to, o czym mówi się od wielu lat, czyli kadencyjność na stanowiskach wykonawczych w administracji publicznej, dwie 5-letnie kadencje. I obowiązkowa zmiana. Niezdrowe jest ani bycie prezesem publicznej spółki przez 20 lat, ani prezydentem kraju przez 15. I w przypadku prezydenta kraju wprowadzono takie ograniczenia, ale prezydentów, burmistrzów i wójtów już nie. Oba stanowiska są przecież obsadzane w wyniku wyborów bezpośrednich. To uregulowałoby sytuację w przejrzysty i czysty sposób. Dziś w kilku polskich miastach, w tym we Wrocławiu mamy do czynienia z sytuacją, w której od początku samorządu przy sterach jest ta sama ekipa: we Wrocławiu od Bogdana Zdrojewskiego, który następnie „namaścił” Rafała Dutkiewicza, a ten teraz „zaprasza na pokład” Ryszarda Petru. Krążąca od wielu lat, niezrealizowana idea kadencyjności na urzędach, jest - nie tylko moim zdaniem - gwarancją przywrócenia tego, co miało być siłą demokracji, czyli dialogu społecznego i transparentności.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska