Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polak to nie 20 g katolicyzmu,5 g rasizmu i trochę głupoty do smaku. Polak nie sos, nie ma przepisu

Arkadiusz Franas
fot. Polskapresse
Polskość to antysemityzm, płytki katolicyzm i histeryczny patriotyzm - "odkrył" kolejny Kolumb, czyli aktor i reżyser Jerzy Stuhr w rozmowie o swoim nowym filmie "Obywatel". Filmu nie widziałem i już nie chcę oglądać. Pomyślałem też: następny klon powtarzający utarte regułki, i miałem przejść nad tym do porządku dziennego. Ale nie, nie można. Zwłaszcza że coraz bardziej zapada w naszą podświadomość. Choć może i nie wierzymy, to stajemy się bezwolnymi zakładnikami takiego systemu płytkiego wartościowania, które wprowadzają ci, co powinni być elitami, ale niekoniecznie im to wychodzi. To jaki jest ten prawdziwy Polak?

Nie wiem, nie ma wzoru, który nadawałby się do Międzynarodowego Biura Miar i Wag w Sevres. I dzięki Bogu. Bo już w XX wieku byli tacy, którzy chcieli nam wymierzyć takiego obywatela, tylko u naszych zachodnich sąsiadów. Polacy nie muszą mieć udokumentowanego pochodzenia od 23 pokoleń czy unikatowego odcienia jasnej skóry. W żadnym przypadku. Znam kilku wspaniałych Polaków, których dziadkowie urodzili się w Nigerii czy w Bangladeszu. Ale też wiem, kiedy ja jako Polak czuję, kiedy mi mocniej bije serce i kiedy nie jest mi wszystko jedno. Czy ja jestem prawdziwy? Do Sevres się nie przeprowadzam.

Jako Polak czuje się dumny z ludzi, którzy nie boją się głosić prawdy o II wojnie światowej. I uważam, że wszyscy powinniśmy postępować tak, jak dyrekcja Muzeum Powstania Warszawskiego, która nie ugięła się pod naciskiem żądań potomków Reinera Stahela, byłego komendanta wojskowego Warszawy z 1944 roku. Jego rodzina uważa, że nie można nazywać go zbrodniarzem wojennym, bo nie było w tej sprawie procesu. Też żałuję, że nie było. Tylko jak wspominają historycy, są protokoły z przesłuchań Stahela, który otwarcie mówił, że dowodził jednostkami zabijającymi cywilów. I nie możemy o tym zapominać. To właśnie jesteśmy winni naszym dziadkom, wujkom, którzy wtedy zginęli w stolicy.

Jako Polak nie rozumiem też tych, co nie rozumieją obrońców krzyża na Giewoncie. Pewnie Państwo słyszeli o zamieszaniu z filmem promującym Polskę, na którym pokazano tę górę, ale... bez krzyża, który stoi tam ponad 100 lat. Narratorem klipu jest brytyjski chłopiec, który opowiada swojemu koledze o podróży do Polski. W naszym kraju widział rzeczy, które go zafascynowały. Krzyż mu umknął? Reżyser tłumaczy, że taka była jego intencja. Żeby wizja dziecka odbiegała od rzeczywistości. Ciekawe... I żeby było jasne: jestem zwolennikiem rozdziału państwa od Kościoła. I uważam, że krzyże nie powinny funkcjonować w przestrzeni publicznej, a tylko w sakralnej. Ale co innego Giewont. Ten krzyż to symbol, nierozerwalnie związany z polskimi Tatrami. A ciekawy jestem, co by było, gdyby autor w filmie umieścił bramę do obozu w Auschwitz i zamiast napisu "Arbeit macht frei" pojawił się "Welcome to the jungle" (Witamy w dżungli) ? Też by to tłumaczył wizją dziecka?

Są symbole, które znaczą dużo więcej niż się wydaje na pierwszy rzut oka. I jako Polak chcę ich bronić. Nie, nie jestem ksenofobem, proszę krytyków. Szanuję każdego obywatela kuli ziemskiej. Ale zawsze bliższy memu serca będzie rodak niż obcokrajowiec. Tak jak żona, córka, mama, tata, dziadkowie niż sąsiad z drugiego końca bloku. Choć sąsiada bardzo lubię. PS I Polak stara się unikać wypowiedzi typu: "Czy ktoś ogarnia bilety na koncert to koniecznie na priv". To przeczytałem u jednej dziennikarki... O przetłumaczenie można poprosić dzieci lub wnuki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska