Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po bandzie

Wojciech Koerber
Wojciech Koerber
Wojciech Koerber Janusz Wójtowicz
Cicho wszędzie, pusto wszędzie, co to będzie, co to będzie. Było 4:2 dla Śląska. Dajcie już spokój naszemu wojewodzie, bo to przecież w tej grze - jak każdy wojewoda - rzecznik prasowy Donka po prostu.

No więc, gdy zamykali nam Oporowską, pomyślałem przede wszystkim o Pawle Parusie, który tak pięknie zaktywizował Klub Kibiców Niepełnosprawnych. Sprawił, że na Śląsku pojawiły się dziesiątki fanów na wózkach, że wyszli ze swoich domów.

Dla wielu z nich taka wyprawa na weekendowy mecz to jak zdobycie Everestu z jednej strony. A z drugiej coś, co nadaje życiu sens. Co sprawia, że żyje się od soboty do soboty, czeka, tęskni, pragnie ten Everest znów zdobyć. I tych uczuć, tych spotkań z kumplami, ich pozbawiono. A może to grupa ryzyka? Przykre.

Te mecze bez dopingu sprawiły, że nie ma już bluzgów na trybunach, za to na boisku się pojawiły. Tzn. były tam od zawsze, lecz ginęły w tłumie. A teraz pięknie je również telewizja nagłaśnia. "Eeeee" - gdy sygnalizuje partner kolegom, że na wolnej pozycji jest. A po chwili bezradne "kur..." - bo przecież rzadko te podania są celne. Albo w ten sposób: "Panie sędzio, k... mać!". A więc z żalem, ale i z szacunkiem jednak, z szacunkiem do arbitra. Bywa jednak, że ów arbiter wyjścia nie ma. Np. z takim Diazem. Dostaje facet żółtą kartkę, by później z radości ściągnąć koszulkę. I ma już facet czerwoną.

Fantazja? Tak, choć ze szczyptą głupoty. No ale różnie z tymi graczami bywa. Swego czasu błysnął jeden w naszej ekstraklasie za dwóch. "No, chłopaki, pójdziemy sobie dzisiaj na Jasną Górę" - ogłosił drużynie szkoleniowiec, na co piłkarz: "Ja w dniu meczu po żadnych górach chodził nie będę". Co tu dużo gadać, profesjonalista i tyle.

Okazuje się, że to kibicowanie Śląskowi kosztuje nie tylko sporo nerwów, ale i sporo pieniędzy. Otóż, inny mój kolega, Paweł, za każde zwycięstwo chłopaków Lenczyka płaci żonie 100 PLN-ów. Ba! Jeszcze sobie chwali. - To mój autorski pomysł - mówi. - Tym sposobem wciągam płeć piękną w kibicowanie. I przy okazji wojny o pilota nie ma, gdy na wyjeździe grają - dodaje. Rzeczywiście jest to sposób. Nawet jeśli nie obejrzy małżonka relacji, to przynajmniej gazetę kupi i w tabelę zerknie, czy jej mąż makaronu na uszy nie nawija i płacić za wygrane nie chce. Bo kibicować trzeba całymi rodzinami.

Jak na speedwayu. Choć i tu zdarzają się incydenty. Kilku, podobno dwóch, kretynów z Wrocławia wysprejowało ostatnio obraźliwymi hasłami stadion leszczyńskiej Unii. W Zielonej Górze natomiast miejscowi chuligani pogonili wcześniej braci Pulczyńskich z Torunia, gdy ci, rozgrzewając się, truchtali na tyłach stadionu. Choć przynajmniej rezolutnie się tłumaczyli z tego ataku na gości ("chcieliśmy, by naprawdę dobrze się rozgrzali").

A do nas, do redakcji, zadryndał niedawno pewien kulturalny pan, kibic żużla właśnie. No więc grzecznie zapytał, jak to jest, że Falubaz trenera Cieślaka rozegrał pięć meczów, tymczasem w tabeli dajemy mu nie 10, lecz 11 punktów. Wyjaśniłem panu, że rozegrali już zielonogórzanie awansem (z czerwca) mecz pod Jasną Górą, a później pokonali też Włókniarza u siebie. Stąd ten bonus tak szybko na ich koncie.

- Nooo jasne, już rozumiem. A jak dzwoniłem do WTS-u, to przekonywali mnie, że to niemożliwe. Że to pomyłka jakaś musi być - dodał nasz Czytelnik. Hmm, jakby to powiedzieć, no nie zawsze prasa kłamie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska