Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po bandzie: Redaktorze Chajzer, nie idźcie tą drogą

Wojciech Koerber
Wojciech Koerber, szef działu Sport
Wojciech Koerber, szef działu Sport Janusz Wójtowicz
Minione wybory w różny sposób przez różnych ludzi zostały spożytkowane. Otóż red. Filip Chajzer, w oczach części społeczeństwa wschodząca gwiazdka TVN-u, po raz enty wykorzystał je do wyszydzenia rozmówców, tym razem jednak, tak sądzę, przekraczając Rubikon świństwa. Mianowicie zapytał przed kamerą młodego człowieka o jego wyborczy głos, dostając zwrotną informację, udzieloną niepewnym głosem, iż mama kazała na Szymborską, czy jakoś tak. Redaktor uspokoił więc podstępnie młodziutkiego człowieka, że nie jest w błędzie, dodając imię Wisława i drążąc temat dalej - dlaczego na nią ten głos, komu powinien pomóc etc. A na koniec pytając nieświadomego pomyłki wyborcę o pozwolenie na telewizyjną emisję nagrania. Oczywiście, podbiło ono internet, wywołując wiele nie tylko negatywnych, ale i chamskich komentarzy na temat chłopaka. Na temat niecnie podpuszczonego młodego człowieka. Dlaczego?

Otóż red. Chajzer nie wybrał się z kamerą na Uniwersytet Warszawski, gdzie uzyskałby same sensowne odpowiedzi, udzielone zdaniem wielokrotnie złożonym. To by go zmusiło do postawienia tezy, że naród rośnie mądry i wykształcony. Nic śmiesznego raczej by z tego nie wyszło. Wybrał się więc między podrapane bloki nędznej dzielni, wybierając za ofiary chłopaków w bluzach z kapturem, by zminimalizować ryzyko niepowodzenia akcji. Pan Chajzer bowiem, z racji urodzenia i zapewne cukierkowego dzieciństwa, nie wiedzieć może, co znaczy bieda i nierówny start, co znaczy prawdziwe życie wielu innych. Nie pomarańczowe rurki na nogach i różowe oprawki na oczach, lecz podwórko, dres i bluza z kapturem właśnie. I najważniejsze. Mianowicie pan redaktor, człowiek bez wątpienia inteligentny i na poziomie, zapomniał wpaść na pomysł, że niejedna taka prowokacja, czyniąca z pokrzywdzonego dziecka pośmiewisko w szkole lub na parafce, kończyła się już tragedią. Niejedna. O tym dziennikarz nie pomyślał, powodowany zapewne nadzieją na milionową liczbę internetowych odsłon wideonagrania. I pazerny na własną popularność, niewynikającą z wiedzy czy też wybitnych uzdolnień, lecz z żerowania. Krótko mówiąc, nie wziął pod rozwagę faktu, że mikrofonem można zabić. Tak jak kamerą, a nawet i gazetą. Gazetą również można zabić, przykładów tysiące.

Po co kłaść nacisk na pozytywne akcenty, nie sprzedadzą się. My ostatnio taki pozytywny przykład na łamach, przez przypadek, pokazaliśmy. Nazywa się Szymon Woźniak i jest nowym żużlowcem Betardu Sparty. Aż miło się tego młodego człowieka słuchało, gdy go przepytywałem. A stereotyp, pisząc nieco żartobliwie, jest przecież następujący: „ojciec porządny, matka porządna, a ja żużlowiec”. Taki właśnie tytuł nosi pierwszy rozdział biografii Marka Cieślaka, selekcjonera naszej reprezentacji, którą skończyłem spisywać, i która ukaże się wiosną (autoreklama dźwignią handlu).

Wracam do współczesnej pazerności na popularność a la Chajzer. Przecież te wszystkie plebiscyty, te internetowe konkursy rozstrzygające się na ścianie facebooka, przestały mieć jakikolwiek sens. Odbywają się one na zasadzie: „Hej, ludziska, biorę udział w takim, a takim plebiscycie, lajkujcie, udostępniajcie. Wygrywa ten, kto zbierze więcej lajków”. Wygrywa zatem ten, kto ma najwięcej tzw. znajomych i najmniejsze hamulce w sobie, dzięki czemu potrafi się o te kliknięcia prosić. Więc kto najczęściej zwycięża? Pozerzy, bohaterowie własnej opowieści. A chyba powinna zwyciężać jakość, prawda?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska