Ze Śląska wyrzucili Mraza, bo przyszedł na trening pijany. Zauważył to napastnik Gikiewicz, chyba nie był zadowolony z podania kolegi. Głośno zaznaczył, że z pijakiem grać nie będzie. No i teraz koledzy nie chcą grać z… Gikiewiczem. A ja go podziwiam za bystrość uwagi. Bywa przecież, że w naszej ekstraklasie lepiej kopią po pijaku niż na trzeźwo. On, fachowiec, potrafił jednak różnicę wychwycić.
Mila nazwał Gikiewicza konfidentem, w Niemczech uchodziłby za kogoś, kto spełnił obywatelski obowiązek. Różnica w mentalności. Ale i w podejściu do pracy. Piłkarz Bundesligi wychodzi z klubu dopiero wieczorem, pośród wielu zajęć ma tam również obowiązkową drzemkę. Mnie co innego się jednak w oczy rzuca. Że w tym zakładzie pracy wciąż rządzą pracownicy. Chcieli zwolnić Lenczyka - zwolnili. Przestał im się podobać Gikiewicz - z pierwszej jedenastki wyleciał na trybuny. Tymczasem kiedy Diaz nazwał starego Lenczyka ch...., klub nie zareagował. Kapitan też nie. Więc teraz Diaz, po strzeleniu gola Lechowi, solidaryzuje się z pijakiem (na koszulce - Mraz, dziękujemy).
Prezes Waśniewski ma w zwyczaju nie komentować. Tłumaczy, że jest od zarządzania finansami. I robi to nieźle - zawsze wie, kiedy się kończą. Kolega ostatnio pytał, czy to prawda, że trener Levy - jak podała prasa - ma drugą gażę w ekstraklasie (48 tys. zł). Prezes - no comment. Błąd, Panie Prezesie. Jeśli to nieprawda, trzeba poinformować opinię publiczną. A jeśli to prawda, znaczy, że przejadacie każde pieniądze. Bo gdy ma się na głowie milionowe premie i zaszłości względem byłych trenerów, trzeba w końcu przejść na wersję oszczędnościową. Levy z Hiszpanii przyszedł czy z Albanii?
Opowiadał swego czasu Maciej Szczęsny, jak to za czasów wielkiego Widzewa zbeształ go młody Szymkowiak: - Wprowadzaliśmy przez całą noc element magiczny w szarą rzeczywistość ligową i rano poszliśmy na trening. Akurat był strzelecki, a ja zasłaniałem się, żeby w twarz nie dostawać za często i wytaczałem piłeczki spod siatki. Po piątym trafieniu Mirek podszedł i mówi: "Słuchaj, jak nie umiesz, to nie pij! Przecież ja nie mam żadnej przyjemności z tych zajęć!".
Aha, Krzysztof Ostrowski, były piłkarz Śląska, później też Legii i Widzewa, otworzył niedawno w Mirkowie pod Wrocławiem klinikę leczącą z uzależnień, głównie z alkoholizmu. Czy on coś wie o środowisku?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?