Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Płacą 10 tys. zł za miłość (SKOMENTUJ)

Anna Gabińska
Takie  ogłoszenie pojawiło się we Wrocławiu przy Borowskiej
Takie ogłoszenie pojawiło się we Wrocławiu przy Borowskiej
"SZUKAM CIĘ! Szukam młodej dziewczyny jadącej 5 maja o 16.13 z przystanku Dworzec Autobusowy w kierunku Krzyków. Stanęłaś naprzeciwko mnie przy ostatnich drzwiach autobusu z koleżanką z długimi ciemnymi włosami, która trzymała dużą czarną teczkę. Ty miałaś długie ciemne włosy do ramion, granatową sukienkę ze wzorami i zadrapanie na łopatce. W ręku trzymałaś czarną torebkę, do której włożyłaś reklamówkę z zielonym ciuchem. Ja miałem długie ciemne włosy oraz czarną chustkę na głowie. Przyglądałaś mi się, ale Cię nie poznałem, a musiałem wysiąść na Borowskiej. Odezwij się, to bardzo ważne: (tu zamazany na biało numer telefonu)!".

Takiej treści ogłoszenie zawisło kilka dni temu na słupie przy ul. Borowskiej we Wrocławiu. Najprawdopodobniej wywiesił je młody mężczyzna, który nie ma jeszcze własnej firmy i nie zarabia konkretnych pieniędzy. Bo tacy, gdy poznają kobietę, która poruszy ich serca, i mają gruby portfel, idą wynająć detektywa do odnalezienia jej. Usługa kosztuje od kilku do nawet kilkunastu tysięcy. Ale w miesiąc wybranka jest najczęściej odnaleziona.

W tym roku w maju takich konkretnych panów jest prawdziwy wysyp. We Wrocławiu przez pięć dni detektywi z agencji Detektyw24 odwiedzili wszystkie dyskoteki i kluby w mieście w poszukiwaniu 30-letniej szatynki z jasnymi pasemkami. - Około 40-letni pan poznał ją na dyskotece, nawet dostał od niej numer telefonu, ale źle sobie zapisał i nie mógł się dodzwonić - opowiada detektyw Krzysztof Szaruga. - Przez kilka dni sam szukał, ale w końcu przyszedł z fotografią znalezioną w internecie do nas. Szczęśliwie odnaleźliśmy, pani zgodziła się dać poprawny numer, pan wpłacił nam 10 tys. złotych na konto, ale jaki będzie finał tej znajomości - to się okaże.

Najczęściej o wytropienie wybranki proszą panowie, którzy zawarli znajomość przez internet. - Wypatrzył ją w portalu społecznościowym, napisał, ona odpisała i nawet doszło do spotkania - opowiada Szaruga. Ale żeby było romantycznie, nie wymienili się numerami telefonów. Ona opowiedziała o sobie, że pochodzi z Opolszczyzny. Gdy zajrzał na jej konto w internecie, zniknęło z niego zdjęcie i przestała odpisywać na mej-le. - Pan jest pod 50, zadbany, a pani - po 30, piękna brunetka. Na zdjęciu, które nasz klient jednak zdobył, siedzi na krześle w domu. Odnalezienie jej będzie kosztowało około 5 tysięcy złotych, bo znamy trochę szczegółów i nie powinno być kłopotu ze znalezieniem jej. Albo 35-letni Amerykanin, który poznał piękną 22-letnią Kasię i nic o niej nie wie, ale nie umie zapomnieć.

- Ja się wprost pytam tych naszych klientów, czy oni są normalni - uśmiecha się Szaruga. - Przecież wydają pieniądze, a pani może powiedzieć, żeby spadał, bo jej się nie podoba. Ale oni tłumaczą, że po niej było widać, że jej też zależy, więc muszą spróbować.

Prof. Zygmunt Zdrojewicz, wojewódzki konsultant seksuologii, nie ma wątpliwości: - Mężczyźni jak sobie coś wymyślą, to dla potwierdzenie męskości zrobią wszystko, żeby dostać to, co chcą. A jeśli mają na to środki finansowe, to tym bardziej.
Wrażliwsi panowie idą po poradę do wróżki. To kosztuje dużo mniej: od 100 do 200 zł. U Marii Wolniewicz z Wrocławia był ostatnio 32-latek, brunet, który chciał się dowiedzieć, czy powinien dążyć do zawiązania głębszej znajomości z koleżanką z korporacji. Poznał ją na wyjeździe służbowym, siedzieli koło siebie. - Poradziłam mu, by kuł żelazo, póki gorące, bo on się jej też spodobał. Wiem, że się umawiają - cieszy się Wolniewicz.

Tomasz Grzyb ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej we Wrocławiu tłumaczy, że trudno przewidzieć, co wyniknie z takich poszukiwań. Z jednej strony, gdy ktoś się mocno uprze, to może przekonać do siebie nawet kogoś na początku mocno sceptycznego. Wiadomo, kropla drąży skałę nie siłą, lecz częstością spadania. Bywają też ludzie, którzy chcą, byśmy o nich powalczyli. Ale warto pamiętać o całej liście grzecznych odmownych odpowiedzi, które warto umieć czytać. Przez technologiczne ułatwienia i ogólne poczucie, że świat do nas należy, próbujemy odnaleźć osoby, które nie chcą dać się odnaleźć. Dopiero jak nam ktoś powie prosto w nos: odczep się, to dajemy spokój. Ja kiedyś byłem nieprzytomnie zakochany w dziewczynie, która dała mi tomik wierszy z cytatem: "Nie musimy koniecznie czegoś mieć, żeby było nasze. Nasz zachwyt znaczy więcej". I dałem sobie spokój.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska