Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pismak i prokurator czyli polityczne harce wokół wrocławskiej prokuratury

Janusz Życzkowski
Janusz Życzkowski
Nadia Szagdaj
Prokuratura we Wrocławiu jest upolityczniona, działa na zlecenie władz, a jej pracownicy odchodzą, bo nie mogą dłużej wytrzymać. Taki obraz wyłania się z cyklu artykułów, które w ostatnich tygodniach na temat prokuratur regionalnej i okręgowej opublikowała wrocławska Gazeta Wyborcza.

- To niesprawiedliwe i tendencyjne teksty – mówią w rozmowie z nami prokuratorzy, którzy pracują tam od lat. Jak się bowiem okazuje, oskarżenia płyną od osób, które robiły karierę właśnie za czasów prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobro i awansowały w tzw. „pisowskiej” prokuraturze. Dziś, tuż przed zmianą rządu, przenieśli się do adwokatury, a medialny rozgłos ma ich oczyścić i rozreklamować w nowym miejscu aktywności zawodowej.

Jedną z osób, której prokuratorska kariera w ostatnich latach znacznie przyspieszyła, a dziś próbuje się od tego odciąć, jest mecenas Małgorzata Dziewońska. W artykule autorstwa Marcina Rybaka, jej historia to nieustanne problemy w pracy, które kończą się decyzją o odejściu do adwokatury. Postanowiliśmy sprawdzić, jak sprawa wygląda z drugiej strony. W tekście Wyborczej czytamy, że problemy prokurator z przełożonymi zaczęły się ponad rok temu, kiedy zrzekła się stanowiska rzecznika prasowego Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu. Powodem miał być fakt, że zlecono jej do prowadzenia śledztwo, w którym świadkiem miał być dziennikarz, a kobieta uznała to za konflikt interesów.

- Moi przełożeni zaczęli wszczynać różne postępowania służbowe i wyjaśniające, bez żadnych podstaw merytorycznych – żaliła się w rozmowie z gazetą Dziewońska.

W obronie prokurator przed „pisowską władzą”, Wyborcza nie wspomina o tym, że to w 2016 r. za obecnego kierownictwa, Dziewońska została delegowana do Prokuratury Okręgowej, gdzie w 2021 r. otrzymała tytuł prokuratora PO. To oczywisty awans. W tym samym roku została rzecznikiem prasowym. Objęła funkcję, która z punktu widzenia przepływu informacji i dostępu do danych, ma strategiczne znaczenie. Był to jednocześnie dowód zaufania, którym przełożeni obdarzyli nowo mianowaną prokurator.

O tajemniczą sprawę, która stała się przyczyną problemów byłej prokurator pytamy obecnego rzecznika prokuratury. Jak się okazuje, z uwagi na medialny charakter postępowania, śledztwo zostało przeniesione do Legnicy. „(…) jak wynika z wniosku o przekazanie tej sprawy poza okręg wrocławski, przyczyną przekazania był charakter medialny sprawy oraz fakt, iż w opinii społecznej mogłoby wzbudzić się mylne, ale realne przekonanie o rozpoznaniu tej sprawy w sposób nieobiektywny, także w związku z pojawiającymi się publikacjami prasowymi.” – czytamy w odpowiedzi rzecznika.

Publikacje ukazały się w Wyborczej tuż po rezygnacji Dziewońskiej ze stanowiska. Gazeta stawiała wtedy pytania o wolność mediów i swobodę debaty publicznej. Trudno powiedzieć co stało za tak daleko idącymi obawami, ale z uwagi na zaangażowanie tytułu można domniemywać, że sprawa dotyczy dziennikarza związanego z redakcją z placu Solnego. Obrona może nie być przypadkowa.

Co dalej działo się z prokurator? Po zrzeczeniu się funkcji rzecznika, kobieta została delegowana na trzy miesiące do Prokuratury Regionalnej we Wrocławiu. Z informacji, do których docieramy wynika, że z uwagi na korzystanie z długotrwałych zwolnień, delegacja nie została przedłużona. „Jej praca nie była wysoko oceniana” – mówi pragnąca zachować anonimowość osoba z „regionu”. Potwierdza to informacja z prokuratury. „Jak wynika z opinii bezpośrednich przełożonych na szczeblu Prokuratury Regionalnej dostrzegalne były braki merytoryczne w zakresie prowadzenia śledztw jak i występowania przed sądami odwoławczymi” – czytamy w mailu rzecznika.

Sprawa prokurator Dziewońskiej wiąże ze sobą także nazwiska innych prokuratorów, którzy tuż przed zmianą politycznej władzy w Polsce, mówią o rzekomych represjach, które ich spotkały i dlatego zmieniają pracę. Wyborcza wymienia wśród nich Aleksandrę Cader-Krupę i Krzysztofa Grzeszczaka. Oboje byli obrońcami Dziewońskiej w Sądzie Dyscyplinarnym, który rozpatrywał przekształcone w sprawę postępowanie wyjaśniające. Ze względów proceduralnych sprawa została pozostawiona bez rozpoznania, ale co oczywiste, stała się okazją do tworzenia narracji o opresyjnym systemie, który każe niepokornych prokuratorów.

To dziwi, bo podobnie jak prokurator Dziewońska, także Cader-Krupa karierę w prokuraturze robiła w latach, kiedy w kraju rządziła Zjednoczona Prawica. Do „okręgu” trafiła w 2016 r., a rok późniejmotrzymała tytuł prokuratora Prokuratury Okręgowej. Stąd otrzymała delegację do Prokuratury Regionalnej we Wrocławiu. Przebieg kariery potwierdza rzecznik prasowy. W 2019 r. za swoją pracę otrzymała nagrodę finansową od Prokuratora Krajowego, jednak w mailu, który otrzymaliśmy pojawia się opinia, która może być zaskoczeniem.

„Aleksandra Cader- Krupa prowadziła długotrwałe postępowania bez koncepcji ich zakończenia. Odmawiała – w okresach statystycznych – udzielania pomocy jednostkom rejonowym przy obsługiwaniu wokand, podczas gdy inni prokuratorzy tutejszej jednostki takie czynności wykonywali.” – czytamy w odpowiedzi rzecznika na nasze pytania. Taka opinia może tłumaczyć rozgoryczenie prokurator, która przekazała Wyborczej, że powodem jej odejścia do adwokatury była atmosfera w pracy. Jak widać pracodawca oceniał sprawę inaczej.

Swoją szansę dostał też Krzysztof Grzeszczak, który w 2016 r., już za rządów Zjednoczonej Prawicy został powołany do pełnienia funkcji Naczelnika Wydziału I do Spraw Przestępczości Gospodarczej Prokuratury Regionalnej we Wrocławiu. Na stanowisku utrzymał się aż do października 2020 r. Wyborcza uważa, że stracił funkcję, bo nie był dość aktywny w sprawie afery Polnord i zarzutów dla mecenasa Romana Giertycha, który miał uczestniczyć w procesie wyprowadzania ze spółki dziesiątek milionów złotych. Sprawę faktycznie z wydziału Grzeszczaka odebrano i przeniesiono do Poznania, a tam ruszyła do przodu, jednak oficjalnie nikt tego z degradacją nie połączył. Rok później prokurator złożył oświadczenie o zrzeczeniu się stanowiska prokuratura. Przyczyn nie podał.

Pod Grzeszczakiem pracował Piotr Kaleciński i to on bezpośrednio prowadził sprawę Giertycha. Dzięki jego pracy sformułowano zarzuty wobec mecenasa. Prokurator od 2016 r. awansował w strukturach Prokuratury Regionalnej i Okręgowej, a w 2017 r. otrzymał nawet nagrodę finansową od Prokuratora Krajowego. Po kilku latach zrzekł się stanowiska. Żywo interesująca się sprawą prokuratorów Wyborcza opisała także sprawę żony Kalecińskiego.

Prokurator była szefową Prokuratury Rejonowej Wrocław Stare Miasto. Była, ale ją odwołano. Małgorzata Kalecińska powiedziała redaktorowi Rybakowi, że czuła się poniżana i mobbingowana. „Nie chciałam dłużej w tym uczestniczyć” – podkreślała opisując to w jaki sposób miano traktować ją w pracy. W tekście pojawia się sugestia, że odwołanie było zemstą za próbę postawienia zarzutów Jackowi Międlarowi, byłemu katolickiemu księdzu, który głosił nacjonalistyczne i ksenofobiczne poglądy. Kalecińska miała dążyć do tego wbrew woli przełożonych i nie umorzyła sprawy. Inaczej sprawę ocenia jej były pracodawca.

W przesłanej przez rzecznik odpowiedzi czytamy, że odwołanie było związane z wynikami staromiejskiej prokuratury, a od 2020 r., kiedy Kalecińską zastąpiła prokurator Katarzyna Błońska, „Prokuratura Rejonowa dla Wrocławia – Stare Miasto zaczęła osiągać i nadal osiąga jedne z najlepszych wyników w skali kraju w zakresie realizacji ustawowych zadań prokuratury.”.

Skoro o wynikach mowa, zwróciliśmy się z zapytaniem o dane statystyczne z ostatnich lat. Tabelaryczne zestawienie określa pozycję na tle wszystkich 11 Prokuratur Regionalnych.

W 2021 r. Prokuratura Regionalna we Wrocławiu zajęła pierwsze miejsce w wartości  zabezpieczonego mienia,  w sprawach skierowanych do sądu oraz w ilości zakończonych spraw. Skuteczność wniesionych apelacji sytuowała prokuraturę na 6 miejscu.

W 2022 r. pierwszy ze wskaźników dał 6. miejsce w zestawieniu, utrzymano pierwsze miejsce w ilości zakończonych spraw, a skuteczność wniesionych apelacji awansowała jednostkę na 3. miejsce w kraju.

Czy odejście kilku prokuratorów w stosunkowo krótkim czasie jest czymś wyjątkowym i może potwierdzać tezy stawiane przez Gazetę Wyborczą? Oczywiście. Zasada daj mi człowieka, a znajdzie się paragraf działa także w mediach. Zwłaszcza kiedy spolaryzowane społeczeństwo przyzwyczaiło się do obdzielania politycznymi epitetami na lewo i prawo tych, z którymi zideologizowanym redakcjom jest nie po drodze. Programowo zasadę tę stosuje redaktor Marcin Rybak przymykając oczy na to, że opisani przez niego śledczy kariery robili za „pisowskiej” władzy. Będzie to czynił tak długo, jak długo prokuratura pozostanie niezależna od nowego układu koalicji 15. października. Kiedy to się zmieni, w świecie redaktora Rybaka wreszcie nastąpi prawo i sprawiedliwość. Czy będzie tak w rzeczywistości, Czytelnik najpewniej się nie dowie.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska