Kobieta była przekonana, że sprawa jest już dawno załatwiona, a biznesmeni, którzy ją oszukali, dawno odsiedzieli wyroki i żadne finansowe roszczenia jej nie dopadną. Tymczasem kilka dni temu przyszło pismo od komornika. W imieniu banku zażądał pieniędzy z umowy z 2004 roku.
- Przecież to było oszustwo. Sprawą zajmowała się prokuratura - dziwi się kobieta.
Sprawdziliśmy. Zajmowała się. I... zajmuje do dziś. W 2005 r. kilka osób zostało aresztowanych. W mediach było sporo o zakazanym przez prawo "systemie sprzedaży lawinowej" organizowanym jakoby przez podejrzanych.
Były spotkania w hotelach i wciskanie ludziom "systemów do nauki języków obcych" za przeszło 6000 złotych. Jak kogoś nie stać, może wziąć na raty. Biznesmeni pośredniczyli w załatwianiu bankowego kredytu ratalnego. Wszystko na miejscu, od ręki. A do tego miraże wielkich zarobków. Za każdego klienta wciągniętego na spotkanie i namówionego na zakup "systemu do nauki" - 1000 zł premii.
To właśnie ta "lawinowa sprzedaż". Za jej organizowanie grozi 8 lat więzienia. Z medialnych wypowiedzi prokuratorów (sprzed dziewięciu lat) wynika, że pokrzywdzonych w tej sprawie jest 200 osób.
Były więc w 2005 r. zatrzymania, aresztowania. Areszty później uchylono, a w 2006 r. śledztwo zawieszono, bo nie można znaleźć jednego z podejrzanych. Sprawa jest zawieszona do dziś.
Dwa dni zajęło wrocławskiej prokuraturze ustalenie losów tego śledztwa. Nie wróżymy sprawie szybkiego i szczęśliwego końca. Pani prokurator, która powinna się zajmować lawinową sprzedażą, od dziennikarza "Gazety Wrocławskiej" dowiedziała się, że ma takie śledztwo w referacie.
Szef Prokuratury Rejonowej Wrocław Stare Miasto Jarosław Dorywała obiecał, że gdy tylko pani Mariola zgłosi się do nich, prokuratorzy pomogą jej w sprawie egzekucji bankowej.
CZYTAJ DALEJ
Pani Mariola w 2004 r. dała się namówić na kupno "zestawu do nauki języków obcych" za przeszło 6 tys. zł. Wzięła na raty, bo sprzedawcy ją przekonali, że szybko spłaci. Wystarczy namówić kilku znajomych, by też kupili. To był fatalny błąd.
Wszystko zaczęło się od spotkania w dużej sali wrocławskiego hotelu Mercure. Jak pani Mariola tam trafiła? Pracowała w sklepie, jeden z klientów przyprowadził "naganiacza". No i dała się omotać.
Uprzedziła sprzedających system, że nie stać jej na wydatek 6 tys. zł. Nie szkodzi. Może kupić na raty. Nie ma na zapłacenie rat? Wystarczy, że zaprosi na podobne spotkania kilka osób. Dzięki temu szybko spłaci raty, a może jeszcze zarobi.
- Ten "system" to był jakiś mały magnetofon, słuchawki, dwie kasety z lekcjami angielskiego i jakieś specjalne okulary - opowiada pani Mariola.
Później chodziła co tydzień na kolejne spotkania, zawsze organizowane w weekend. Co się na nich działo? Cały czas to samo. Tłumaczono, jak zarabiać pieniądze.
- Nie chciałam wciągać nikogo znajomego. Zorientowałam się, że to oszustwo - mówi. Okazało się, że jeden z głównych organizatorów firmy, Ryszard K. z Górnego Śląska, miał już wcześniej kłopoty z prawem, bo nie brakowało mu pomysłów na oszukiwanie ludzi. Rozpisywały się o nim media z całej Polski. Jego firmę - tę, która "omotała" panią Mariolę - branżowy Network Magazyn wpisał na czarną listę.
Pani Mariola zawiadomiła prokuraturę. Takich jak ona pokrzywdzonych zebrało się dwieście osób. Podejrzanych o organizację zakazanego prawem "lawinowego systemu sprzedaży" jest kilka osób. Ale od 2006 r. sprawa jest zawieszona, bo nie można złapać jednego z uczestników przekrętu.
Tymczasem bank po latach przypomniał sobie o niespłaconym kredycie ratalnym i oddał sprawę do komornika. Co teraz? W banku radzą, by pani Mariola napisała prośbę o wstrzymanie egzekucji do czasu, aż zakończy się śledztwo.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?