Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piłka nożna: Śląsk czeka na nowego napastnika

Mariusz Wiśniewski
Cristian Diaz pozostaje zagadką
Cristian Diaz pozostaje zagadką fot. paweł relikowski
W poniedziałek w ostatnim dniu okienka transferowego Śląsk miał pozyskać nowego napastnika. Do momentu wtorkowego numeru "Gazety Wrocławskiej" włodarze wrocławskiego klubu nikogo jednak nie zakontraktowali.

Cała sytuacja przypomina nieco sztukę Samuela Becketta "Czekając na Godota". W utworze irlandzkiego dramaturga dwaj główni bohaterowie Estragon i Vladimir czekają na tytułowego Godota, który ma odmienić ich szare, nędzne życie. Problem jednak w tym, że nie wiedzą, jak on wygląda, kiedy ma przyjść, a nawet, czy w ogóle ma przyjść.

Z OSTATNIEJ CHWILI: Vukelja zastąpi Sotirovicia

W Śląsku jest podobnie. Wszyscy czekają na napastnika, który ma przyjść i i wzmocnić siłę ataku zespołu Oresta Lenczyka. Jest to podobno Serb, ale nie wiadomo, kiedy przyjdzie i czy w ogóle przyjdzie. Z najnowszych wieści z Oporowskiej wynika, że temat definitywnie nie upadł, a jedynie nieco się przedłużył. Oznacza to, że piłkarz, który ma trafić do Śląska, jest graczem wolnym, bo tylko tacy mogą być kontraktowani po zamknięciu okienka transferowego. A te właśnie zostało zamknięte w nocy z poniedziałku na wtorek. Pozostaje więc czekać i mieć nadzieję, tak jak to robili Estragon i Vladimir w sztuce Becketta.

A jeżeli jednak nikt już nie trafi na Oporowską? Pozostają Śląskowi: Remigiusz j Jezierski, Cristian Diaz i Łukasz Gikiewicz. W kadrze wrocławskiego zespołu pozostaje jeszcze Tomasz Szewczuk, ale wydaje się, że ma on bardzo małe szanse na grę. Warto tylko wspomnieć, że przez ostatnie półtora sezonu zdobył zaledwie dwa gole i runda wiosenna będzie jego ostatnią w barwach Śląska.
Z wymienionych wyżej zawodników wydaje się, że w tej chwili największe szanse na grę w podstawowym składzie ma Jezierski. Sparingi wskazują, że trener Lenczyk będzie raczej preferował ustawienie z jednym napastnikiem i wspierającym go ofensywnie usposobionym pomocnikiem. Do łask mogą powrócić także skrzydłowi. Tym najbardziej wysuniętym graczem w pierwszych spotkaniach powinien być właśnie Jezierski.

- Nigdy nie byłem snajperem, ale będę się starał jak najlepiej wywiązywać ze swoich zadań - komentował po sparingu z MKS Kluczbork sam zawodnik.

Chociaż przez ostatnie lata Jezierski grał daleko od Wrocławia, jest dobrze znany kibicom z Oporowskiej, bo w Śląsku rozpoczynał przygodę z ligą. Wszędzie gdzie później grał, zbierał pochlebne recenzje, ale nigdzie nie był snajperem. Najwięcej goli (osiem) w sezonie Jezierski strzelił w barwach Hapoelu Beer-Sheva, a w Polsce w Śląsku i było to dziewięć lat temu (siedem).
Może więc Gikiewicz. Biega, nie boi się rywali i walczy do ostatniego gwizdka. Problem jednak z byłym zawodnikiem ŁKS-u Łódź jest ten sam co z Jezierskim - nie strzela bramek. W pierwszej lidze dla ŁKS-u udało mu się trafić 11 razy, ale w rundzie jesiennej dla Śląska w 12 meczach zdobył już tylko jednego gola. Niby sytuacje ma, ale piłka nie chce wpadać po jego strzałach do bramki. Może odblokuje się wiosną, a jak nie, to pozostaje jeszcze Diaz.

Kiedy Argentyńczyk przychodził do Śląska latem, był wielką niewiadomą. Niby król strzelców ligi boliwijskiej, ale właśnie, ligi boliwijskiej, która nie należy do najsilniejszych. Wydawało się jednak, że w Polsce też będzie strzelał, bo po dwóch meczach w barwach Śląska miał dwa gole. Później było jednak coraz słabiej, aż w końcu przydarzyła się mu kontuzja i teraz trwają spekulacje, kiedy Diaz wróci na boisko i w jakiej będzie dyspozycji. Powrót do optymalnej dyspozycji po tak długiej przerwie (od 26 października 2010 roku) może nie być łatwy i może się okazać, że Argentyńczyk tak naprawdę gotowy do występów będzie dopiero w kolejnym sezonie.

Trener Lenczyk ma się więc nad czym głowić, bo sytuacja nie jest łatwa. Ale jak nieoczekiwanie się skomplikowała, tak też nieoczekiwanie szybko może zostać rozwiązana dzięki transferowi lub eksplozji formy strzeleckiej któregoś z wymienionych zawodników.

Sotirović w Jagiellonii Białystok

Vuk Sotirović przez najbliższe pół roku będzie grał w Jagiellonii Białystok. Zanim zawodnik podpisał umowę z liderem ekstraklasy, przedłużył kontrakt ze Śląskiem Wrocław.

Takiego rozwiązania sprawy Sotirovicia niewiele osób się spodziewało. Zanim bowiem został wypożyczony do Białegostoku przedłużył wygasający w czerwcu kontrakt z wrocławskim klubem do końca roku kalendarzowego. Oznacza to, że kiedy Sotirović wróci latem do Śląska, jego sytuacja, jeżeli chodzi o umowę, będzie taka sama jak teraz - jeszcze przez pół roku będzie związany z wrocławskim klubem. Oznacza to, że zawodnik po powrocie z Jagiellonii będzie mógł nawet przedłużyć kontrakt i jeszcze przez lata reprezentować Śląsk. W taki scenariusz jednak na Oporowskiej nie wierzą. Bardziej prawdopodobne jest, że Sotirović zostanie definitywnie wykupiony przez Jagiellonię lub zostanie sprzedany do innego klubu. Wszystko wyjaśni się latem. Na razie pewne jest, że przez najbliższe pół roku Sotirović będzie bronił barw Jagiellonii. Zawodnik na pewno jednak nie zagra przeciwko Śląskowi 8 marca, bowiem zapis zabraniający mu występu w tym spotkaniu znalazł się w umowe pomiędzy klubami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska