Franciszek jest niezłym psychologiem i dlatego słusznie namawia, by stawiać się oprawcom, nie wolno dać się stłamsić, choć akurat bycie zdrowszym to dość słaby argument w słownej potyczce z chuliganem. Brutalna prawda jest taka, że wytypowany przez agresora na ofiarę osobnik musi zaryzykować oberwanie w ucho. Nie ma co idealizować, wmawiać młodym, że odparcie każdego ataku to bułka z masłem. Niekiedy szkoła staje się miejscem darwinowskiej walki o byt, a nie od dziś wiadomo, że dzieci potrafią być bardziej okrutne od dorosłych.
„Wszyscy musimy się zjednoczyć przeciwko tej mentalności mobbingu i nauczyć się mówić: dość!” - zaapelował Franciszek do Japończyków. Piękne słowa, tyle że jednoczenie się to w dzisiejszych czasach rzadkość. Najlepiej jednoczenie wychodzi ludziom świeżo po jakiejś katastrofie, na przykład po wojennej rzezi czy tsunami. Wtedy uruchamia się mechanizm solidarności, pojawia się współczucie i chęć niesienia pomocy. Na co dzień do jednoczenia prą zazwyczaj tylko idealiści, a tych jest garstka i przez większość uważani są za frajerów, a w najlepszym razie za nieszkodliwych dziwaków. Ludzie doświadczeni wiedzą też, że odruch dobrego serca jest bardzo łatwo wykorzystać w niecnym celu, o czym przekonują się chociażby ofiary oszustw „na wnuczka” czy „na policjanta”. Nawet humanitarna pomoc na masową skalę bywa czasami okazją dla cyników do zagarnięcia pieniędzy czy dóbr materialnych.
W Japonii papież miał również okazję odnieść się do choroby dotykającej wysoko rozwinięte państwa, czyli nieokiełznanego konsumpcjonizmu i wszechobecnej rywalizacji. „Rzeczy są ważne, ale osoby są niezbędne” - wskazał Franciszek. I w swoim stylu podsumował: „Ludzie żyjący w szalonym pośpiechu i rywalizujący z innymi stają się zombie. Nie mają oni marzeń, nie potrafią się śmiać i są bez uczuć”. Zapewne na ulicach Tokio łatwiej o skojarzenia z żywymi trupami, gdy płynie się w rzece obojętnych wobec siebie ludzi, ale i w naszej młodej, średnio zaawansowanej wersji kapitalizmu nie brak tych zjawisk. Pytanie, czy szalony pośpiech to zawsze skutek samodzielnej decyzji, a na ile konieczność dostosowania się do bezwzględnego otoczenia.
Akurat ja nie mam problemu z machnięciem ręką na przedświąteczną gorączkę. Podejrzewam, że zwyczajowa kotłowanina w marketach i galeriach handlowych zaspokaja niektórym pragnienie „bycia jak inni”. Oni bezrefleksyjnie dostosowują się do społecznych wzorców, a nawet czerpią z tego satysfakcję. Bardzo by się zdziwili, gdyby w bezpośrednim kontakcie usłyszeli, że nie mają marzeń, nie potrafią się śmiać i są bez uczuć. Przecież jakieś marzenia mają, potrafią się śmiać z innych, bywa że emocje się w nich kłębią. Z pewnością daleko im do żywych trupów. Franciszek opowiada o zombie, ale my nie jesteśmy drugą Japonią.
Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?