W niektórych gminach partie nawet nie wystawiały swojej listy. Inaczej sytuacja ma się już na szczeblu powiatowym. Tu ponad połowa radnych przypadła już dla kandydatów startujących z partyjnych list. Kandydaci lokalnych komitetów mogą być jednak zadowoleni, bo zdobyli 213 mandatów.
ZOBACZ TEŻ: POWTÓRZĄ WYBORY W OŁAWIE? KOMISJA DAŁA WYBORCOM ZŁE KARTY
Lokalni liderzy starali się przyciągnąć wyborców jak mogli. Ich szyldy miały się dobrze kojarzyć, najlepiej z daną wsią lub miastem. Standardem jest, że większość osób w nazwie komitetu umieszcza imię i nazwisko. Zdarzają się jednak bardziej oryginalne nazwy, takie jak: „Niezależni i Aktywni”, „Wspólne Jutro Gminy”, „Czeszów: Cudowne Miejsce”, „My dla gminy”, „Przełom 2014” czy „Nasza Wspólnota 2014”.
O popularności, jaką mają lokalni włodarze i kandydaci startujący z lokalnych list, partie polityczne mogą tylko pomarzyć. I tak np. w gminie Pęcław (powiat głogowski) wybory wójta z ogromną przewagą wygrał ponownie Artur Jurkowski, który startował z własnego komitetu wyborczego. Wprowadził do 15-osobowej rady komplet, czyli 15 swoich radnych. Zapewnił więc sobie rządy bez opozycji.
Gdy analizuje się wyniki wyborów samorządowych, nie dziwi, że etykietka partyjna coraz częściej na poziomie samorządu może uwierać niektórych członków partii. Dlatego niektórzy z nich w tych wyborach startowali nie pod partyjnym szyldem, a z własnego komitetu wyborczego, licząc na większe poparcie.
Wrocławski politolog dr Robert Alberski zauważa, że takie rozwiązanie jest ostatnio popularne wśród wszystkich partii. – Politycy po prostu wiedzą, że ludzie ich nie lubią, nie mają do nich zaufania. Zagrywka jest skuteczna, zawsze lepiej schować szyld partyjny, żeby nikogo nie kłuł w oczy – mówi dr Alberski. Dodaje, że im niższy stopień samorządu, tym bardziej partyjny szyld może uwierać kandydata. Efekty doskonale widać, gdy obserwuje się wyniki wyborów.
– Musimy także pamiętać o tym, że partie polityczne w gminach nie mają struktur i dobrej organizacji, wyjątkiem może być PSL – dodaje dr Alberski.
A co sądzi o radzie bez opozycji? – W okręgach jednomandatowych jest tak, że jak opozycja przegra jednym głosem w danym okręgu, to zostaje z niczym. I taka rada, gdzie rządzi jedno ugrupowanie, może być tego efektem – komentuje wrocławski politolog.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?